Oktoberfest 2012 właśnie przeszedł do historii, a na półkach polskich sklepów dopiero niedawno zaczęły pojawiać się nowe rodzime wersje piw marcowych.
Piwa marcowe (Marzenbier) są to mocne, sezonowe piwa dolnej fermentacji, warzone wiosną, najczęściej w marcu lub na początku kwietnia, na zakończenie sezonu warzelniczego, a następnie leżakowane całe lato, aż do końca września. Jest to tradycyjne piwo serwowane podczas corocznego bawarskiego festiwalu Oktoberfest, stąd też wywodzi się inna nazwa tego stylu: Oktoberfestbier.
W tym roku swoimi nowymi piwami marcowymi uraczyły nas browary w Ciechanowie, Olsztynie i Miłosławiu. Postanowiłem sprawdzić, które z nich okaże się najbardziej zbliżone do klasyki gatunku, choć być może niekoniecznie najlepsze.
Na początek piwo, które powstało z okazji 10 rocznicy funkcjonowania browaru Ciechan w obecnej formie. Z tego, co mi wiadomo, browar nie potwierdził oficjalnie, iż Nasz Jubilat jest piwem marcowym, jednak wszelkie znaki w kuflu i na etykiecie na to wskazują.
Piwo: Nasz Jubilat
Browar: Ciechan
Zaw. ekstr.: 13,8% wag.
Zaw. alk.: 6,8% alk.
Skład: woda, słód jęczmienny, chmiel.
Piwo nieutrwalone.
Kolor: Bardzo ładne głębokie złoto, lekko wpadające wręcz w polotmavy. Klarowny.
Piana: Niewysoka i niezbyt trwała. Pozostawia na chwilę cienką otoczkę, ale potem znika zupełnie.
Zapach: Słodowo-alkoholowy. W tle chleb i drożdże.
Smak: Treściwy, wyrazisty słodowy. W tle wyczuwalny rozgrzewający alkohol. Finisz goryczkowy, ale (zgodnie ze stylem) bardziej za sprawą dużej mocy, aniżeli chmielu. Wysycenie niewysokie, odpowiednie.
Opakowanie: Etykieta jubileuszowa, trochę za mało odróżniająca się od innych, regularnych piw Ciechana. Bardzo ładny jubileuszowy kapsel. Na kontrze podziękowanie z 10 lat oraz podstawowe informacje.
Całkiem udane, smaczne piwo, chociaż uważam, że na jubileusz wypadałoby uwarzyć coś ciekawszego. Trochę odstrasza cena (dałem ponad 5 złotych), ale można wytłumaczyć, że to edycja limitowana. Ogólnie pozytywne wrażenie, choć mały niedosyt pozostał.
Drugą nowością jest piwo Cerevisia Marcialis z browaru Kormoran, mające być lżejszą modyfikacją niezbyt udanego ubiegłorocznego Kormorana Marcowego.
Piwo: Cerevisia Marcialis
Browar: Kormoran
Zaw. ekstr.: 14,5% wag.
Zaw. alk.: 6,8% obj.
Skład: woda, słody jęczmienne jasne i ciemne, chmiel.
Piwo jasne, pasteryzowane.
Kolor: Półciemny, bursztynowo – miedziany. Klarowny.
Piana: Sycząca, niska i bardzo nietrwała. Zupełnie nie do tego Kormoran mnie przyzwyczaił wcześniej.
Zapach: Przyjemny choć niezbyt intensywny. Słodowo – karmelowy, lekko owocowy. W tle wyczuwalny alkohol.
Smak: Treściwy, dominuje słodowość, ale także karmel, owoce i bardzo wyraźny alkohol. Piwo jest generalnie słodkie i rozgrzewające. Alkohol nie gryzie, ale jest silnie aznaczony. Można wyczuć także akcenty palone oraz chleba razowego. Wysycenie mocno szczypiące, bardzo wysokie.
Opakowanie: Kolejna bardzo ładna etykieta Kormorana, na kontrze dużo literek, ale za to komplet informacji. Całość prezentuje się całkiem nieźle. Kapsel firmowy.
Choć piwo nie jest za bardzo zgodne ze stylem i bardziej przypomina koźlaka aniżeli Oktoberfestbier, nie można mieć do niego większych zastrzeżeń. Poza marną pianą prezentuje się pięknie, pachnie bardzo przyjemnie, a w smaku jest treściwe, mocne i wyraziste. Naprawdę godne polecenia na chłodne jesienno – zimowe wieczory.
Trzecim piwem jest Marcowe z Miłosławia – piwo, które od jakiegoś czasu pojawiało się w wersji beczkowej, a teraz wreszcie doczekało się swojej premiery na sklepowych półkach.
Piwo: Miłosław Marcowe
Browar: Fortuna
Zaw. ekstr.: 13,2% wag.
Zaw. alk.: 6,0% obj.
Skład: „Zawiera słód jęczmienny”
Piwo dolnej fermentacji, pasteryzowane.
Kolor: Głębokie złoto, herbaciany. Klarowny.
Piana: Niska i niezbyt trwała. Pozostawia jedynie otoczkę, lekko brudzi szkło.
Zapach: Bardzo niewyraźny, słodowy, chlebowy. Trudno cokolwiek więcej napisać.
Smak: Mocno słodowy, z posmakiem maślanym (diacetyl), finisz cierpki, wytrawny, goryczka mocno alkoholowa, nieco ściągająca. Wysycenie dosyć drobne, ale ostre, lekko podszczypuje.
Opakowanie: Etykieta kontynuująca serię Miłosławia, prezentuje się całkiem przyzwoicie. Na kontrze podano parametry oraz optymalną temperaturę spożycia. Poskąpiono natomiast informacji o składzie ograniczając się do lakonicznego zwrotu „zawiera słód jęczmienny”. Szkoda, tym bardziej, że kilka linijek wcześniej producent zachwala smak piwa wynikający z połączenia kilku odmian szlachetnych słodów. Niestety nie dowiemy się o jakie słody chodzi. Kapsel póki co firmowy, myślę jednak, że z czasem piwo, podobnie jak inne Miłosławie, doczeka się własnego kapsla.
Marcowe z Fortuny jest znacznie bliżej stylu niż wersja Kormorana. Poza wyczuwalnym diacetylem, wszystko właściwie odpowiada kanonom Oktoberfestbier. Na pewno do poprawy jest piana i aromat, a i po smaku też spodziewałem się nieco więcej. Piwo nie rzuciło mnie na kolana, wypiłem je bez większej przyjemności, ale to może wynikać z faktu, że nie przepadam za klasycznymi piwami marcowymi.
Moim zwycięzcą została zdecydowanie Cerevisia Marcialis – być może dlatego, że najbardziej odbiega od tradycyjnego stylu, który nie należy do moich ulubionych. Jeśli miałbym jednak wybrać piwo najbardziej odpowiadające kanonom gatunku, postawiłbym na Jubilata z Ciechanowa, bo choć Marcowe z Miłosławia również mieści się w ramach stylu, to jednak z całej trójki zrobiło na mnie najmniejsze wrażenie.
Ja z kolei na tapetę wziąłem dwóch niemieckich przedstawicieli stylu. Wydawałoby się, że powinno być znacznie lepiej, jednak oba piwa nieco rozczarowują:
http://bimbelt.wordpress.com/2012/10/07/oktoberfest-bier-kontra-marzen/
Bo Marzen to takie piwo, którym chyba nie należy się delektować, tylko po prostu żłopać 😉
Dokładnie tak. Chociaż mam wrażenie, że ten styl niebezpiecznie się zbliża do eurolagera w wersji strong.
Ale tylko w wykonaniu monachijskich gigantów. Marcowe jest moim zdaniem niedoceniane, bo wydaje się o nim opinie na podstawie polskich miernych interpretacji lub niemieckich „oktoberfestów”, które zostały wyprane ze wszystkich atrybutów by przypodobać się zamożnym turystom z różnych stron świata. Nie mniej marcowe z frankońskich browarów, małych bawarskich czy nieraz podejmowane przez CZechów w mikrusach potrafi być świetne i o tym należy pamiętać. Bo to trochę tak jakby wydać wyrok na stouta po wypiciu GUinnessa albo na IPA po spróbowaniu zaledwie jednej, tej od Fullers’a.