charley_horse

Rynek piwa na Dominikanie i browar Charley Horse

Jakiś czas temu otrzymałem w prezencie cztery piwa z Dominikany, co zainspirowało mnie do poczytania co nieco o tym kraju oraz o tym, co dzieje się na tamtejszym rynku piwa. Okazało się, że jest do napisania sporo ciekawych rzeczy.

Dominikana, a dokładniej Republika Dominikańska (Dominican Republic) to państwo leżące na jednej z wysp Morza Karaibskiego – Haiti, którą dzieli z krajem o takiej samej nazwie. Rynek piwa na Dominikanie absolutnie zdominowany jest przez, jakżeby inaczej, jasnego lagera Presidente, szumnie nazywanego pilsnerem, warzonego pod banderą należącego do AB-Inbev, Cerveceria Nacional Dominicana. Marka powstała w 1935 roku, jak można się domyślić, na cześć ówczesnego dyktatora Rafaela Trujillo, do którego w dalszej części tekstu jeszcze wrócimy. Co ciekawe, do 1960 roku Presidente było piwem ciemnym. Piwo można nabyć w każdym zakątku Dominikany, jak również poza nią – jest eksportowane nie tylko na pozostałe wyspy karaibskie, lecz także do Panamy, Hondurasu, a nawet Stanów Zjednoczonych (sic!), Hiszpanii, Włoch, Szwajcarii i… Niemiec! W składzie, poza wodą, słodem, chmielem i drożdżami, znajdziemy także niesłodowane zboża, kukurydzę, cukier… a może coś jeszcze?

Otóż, ciekawą cechą piwa jest tak zwany „antifreeze”, umożliwiający przechowywanie oraz serwowanie go w ujemnych temperaturach. Istnieje duże podejrzenie, że ten efekt uzyskuje się dodając do piwa glikol (w teoriach spiskowych mówi się nawet o toksycznym glikolu etylenowym, choć najpewniej jest to, uznawany za nieszkodliwy, glikol spożywczy – propylenowy), ale koncern oficjalnie się do tego nie przyznaje. Jak jest naprawdę nie wiadomo, w każdym razie można śmiało założyć, że takie nietypowe właściwości piwa nie są wynikiem procesów naturalnych (sama zawartość alkoholu na poziomie 5% oraz 4,3% w wersji Light jest zbyt niska by zapobiec wytrącaniu się kryształków lodu w minusowej temperaturze). Warto zauważyć, że „antifreeze” jest nie tylko sprytnym zabiegiem marketingowym umożliwiającym efektowne serwowanie Presidente w oszronionych butelkach. Jest też, a może przede wszystkim, genialnym ruchem strategicznym, eliminującym konkurencję z zielonych, brandowanych lodówek ustawionych na ok. – 5ºC.

Presidente, jako niekwestionowany lider rynku, jest w stanie wywrzeć na niego ogromny wpływ, nierzadko stosując bardzo agresywne metody konkurencji. Odpowiada między innymi za dość trudną dostępność piwa beczkowego na Dominikanie. Marka inwestując ogromne środki w marketing, przekonała mieszkańców wyspy, że jedynym słusznym sposobem serwowania piwa jest butelka. Przyczyna takiego kroku była prozaiczna – koszty nadzoru nad jakością piwa i czystością instalacji do wyszynku były zbyt wysokie i nalewaki po prostu zniknęły. W efekcie nawet w niezależnych pubach z piwem craftowym nie zawsze można liczyć na piwo z beczki, bo lokalesi zazwyczaj nie są nim zainteresowani.

Z drugiej zaś strony, koncern jest w stanie iść na duże ustępstwa, aby tylko wbić się do oferty dobrze prosperującego pubu. Właścicielowi jednego z najlepszych pubów z piwem rzemieślniczym – Cultura Cervecera, zaproponowano sfinansowanie osiemnastokranowej instalacji do wyszynku, w zamian za zaledwie cztery stałe miejsca w ofercie. Bo największy browar na Dominikanie ma w swoim portfolio jeszcze kilka innych marek (jak np. Bohemia Especial), choć wszystkie są zwykłymi jasnymi lagerami. Nawet Presidente Black.

Według ratebeer.com, na Dominikanie jest 6 małych browarów rzemieślniczych, w tym jeden kontraktowy – Santo Domingo Brewing, notabene warzący w Oregonie w USA. Z powodu restrykcyjnych przepisów, wysokich podatków i wielu utrudnień ze strony rządu, browarowi korzystniej jest stamtąd eksportować piwa na Dominikanę, niż produkować je na miejscu. Do powyższego grona należy doliczyć Walden Brewery, z którego otrzymałem piwo Pale Ale, a którego na ratebeer.com jeszcze nie ma. Piwo wypiłem na szybko do grilla, bez notatek, a to dlatego, że nie było specjalnie smaczne. Drożdżowo-estrowy profil, brak aromatów chmielowych, dosyć przyciężkie. Kojarzyło się z nie najlepszym piwem domowym.

walden_paleale

Później wziąłem się za komplet trzech piw z prawdopodobnie najmniejszego browaru na Dominikanie – Dicayagua, szerzej znanego jako Charley Horse.

Browar został uruchomiony przez Carlosa Pereza dokładnie 4 lipca 2015 roku w stolicy – Santo Domingo. Carlos zajmował się piwowarstwem domowym od 2009 roku i dopiero za namową znajomych postanowił rozpocząć działalność profesjonalną. Nie było to łatwe, ponownie ze względu na liczne utrudnienia ze strony Państwa, dbającego o interesy koncernowego giganta. Drugim problemem był czas, ponieważ Carlos nie mógł pozwolić sobie na rezygnację z dotychczasowej pracy i trudno było mu pogodzić ją z samodzielną, długotrwałą harówką na prostym sprzęcie domowej roboty, gdzie cały proces, łącznie z butelkowaniem i etykietowaniem odbywał się ręcznie. Do tego dochodził jego chorobliwy wręcz perfekcjonizm i dbałość o każdy szczegół. W końcu, po wielu próbach, nierzadko zakończonych wylaniem całej partii piwa, z którego nie był w 100% zadowolony, dopracował trzy gatunki i na nich oparł całą swoją ofertę. Choć nie zaprzecza, że w przyszłości, w miarę rozwoju technologicznego browaru, planuje ją nieco rozbudować.

Ciekawa historia wiąże się z nazwą browaru i marki piw. Określenie Charley Horse oznacza bolesny skurcz mięśni, ale jest to tylko przypadkowa konotacja lub zabawna gra słów, ponieważ geneza powstania nazwy jest związana z czymś zupełnie innym. Pierwszy człon „Charley” pochodzi oczywiście od imienia założyciela browaru, bo tak Carlos jest nazywany przez przyjaciół. Druga część związana jest natomiast z koniem o imieniu Dicayagua (pod taką nazwą browar widnieje w serwisie ratebeer.com). Koń należał do dziadka Carlosa i w czasach reżimu brał udział w wyścigach przeciwko rumakom rodziny dyktatora Trujillo. Po licznych zwycięstwach Dicayagua stał się jednym z symboli walki dominikańskiego ruchu oporu z rządem Trujillo.

Charley Horse Summer Ale 5% alk.

charley_horse_summer

Barwa jasnożółta, piwo ładnie zamglone, piana biała, niezbyt trwała, pozostawia obrączkę.

W aromacie cytrusy – głównie cytryna, trochę limonka, podbite lekką nutką miodową (piwo ma co najmniej pół roku), pojawia się też lekka ciasteczkowość, herbatniki. Trudno powiedzieć skąd, bo piwo jest bardzo jasne, być może z utlenienia. Na szczęście generalnie aromat pozostał rześki i orzeźwiający z silną dominacją cytryny.

W smaku lekko mdławe, słodkawe, trochę kukurydziane, goryczka bardzo niska, lekka cytrynowa kwaskowość, cytrynowy profil smakowy, wysycenie niewysokie, odpowiednie.

Bardzo pijalne, orzeźwiające piwo. W miejscowym klimacie, w konfrontacji z Presidente byłoby zbawienne.

Charley Horse Belgian Bliss 5% alk.

charley_horse_belgian

Barwa ciemnosłomkowa, piwo niemal idealnie klarowne, piana niewysoka, ale całkiem trwała, średniopęcherzykowa.

Zapach to przede wszystkim pieprzne belgijskie fenole, z tyłu słodkie owocowe estry – brzoskwinie, morele, banany. Są też rześkie nuty cytrusów – skórka cytryny i pomarańczy. Bardzo przyjemny, belgijski w charakterze, a zarazem lekki i orzeźwiający.

Smak lekki, półwytrawny, orzeźwiający, cytrusowy, ale niepozbawiony charakteru belgijskiego blonda. Goryczka niska, ale wystarczająca, pozostawia przyjemny cytrusowy finisz. Lekko kwaskowe, z nutą bananową.

Bardzo dobre piwo, jestem zaskoczony, że gdzieś tam na dalekiej Dominikanie potrafią w tak ciekawy i lekki sposób podejść do tematów belgijskich. Chapeau bas.

Charley Horse Copper Ale 5% alk.

charley_horse_cooper

Barwa głębokobursztynowa, pięknie się prezentuje, szczególnie w świetle zachodzącego słońca. Piwo lekko zamglone, Piana wysoka, średniopęcherzykowa, szybko opada, ale ładnie koronkuje i pozostawia sporą warstwę.

Zapach to głównie suszone owoce – morele, daktyle, rodzynki, w tle słodka karmelowa podstawa słodowa, generalnie słodki estrowo- słodowy profil.

Piwo dość pełne, w smaku profil półsłodki w stronę słodkiego, sporo karmelowości, ciasteczkowości, pojawiają się nawet już delikatne nuty opiekane, toffiee, na finiszu wychodzi cytrusowa chmielowość i lekko kwaskowa goryczka równoważąca dość ciężki, słodowy profil.

Pierwsze łyki tego piwa były dość ciężkie, ale w momencie kiedy zostały zrównoważone przez bardzo przyjemną cytrusową goryczkę, całe piwo nabrało bogatego, całkiem smacznego wymiaru. Najsłabsze z trójki, ale w porządku.

Muszę przyznać, że oczekiwania miałem bardzo niewygórowane, a tymczasem okazało się, że na dalekiej egzotycznej Dominikanie potrafią robić naprawdę przyzwoite piwa. O ile jeszcze Summer i Cooper to po prostu poprawne, smaczne  średniaki, tak Belgian Bliss okazał się piwem, którego nie powstydziłyby się polskie browary rzemieślnicze. Naprawdę świetna robota!

 

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *