Wreszcie za oknem prawdziwie zimowa aura. Śniegu nasypało po kolana, więc teraz mogę z czystym sumieniem spróbować zimowego ejla od amerykańskich szaleńców z Flying Dog’a. Jak wypadł na tle polskich piw sezonowych? Przekonajmy się.
Niedawno pisałem o licznych ubiegłorocznych świąteczno-zimowych wypustach polskich browarów, tym razem parę słów poświęcę zimowemu piwu z poza granic naszego kraju, a nawet kontynentu. K-9 Winter Ale z amerykańskiego browaru Flying Dog jest piwem sezonowym, zimowym i według informacji ze strony internetowej browaru, co roku nieco innym. Z każdą kolejną edycją zmienia się zasyp, a także odmiany użytych chmieli. Nie są to zapewne zmiany drastyczne, ale na pewno wyczuwalne. Niestety strona nie informuje szczegółowo jakich słodów i chmieli użyto w tegorocznym egzemplarzu, widać jest to tajemnica tak samo pilnie strzeżona, jak w browarze Anchor, który swoje winter ale produkuje od 1975, również za każdym razem według zmienionej receptury.
Piwo: K-9 Winter Ale
Browar: Flying Dog (USA)
Ekstrakt: ?
Alkohol: 7,4% obj.
IBU: 30
Kolor: Mocna gorzka herbata, pod światło połyskuje miedzianą czerwienią. Przejrzysty i idealnie klarowny.
Piana: Ładna, przy nalewaniu. Drobnopęcherzykowa i niezbyt wysoka. O dziwo jest również spory kłopot z trwałością, bo zanim zdążyłem ustawić piwko do zdjęcia, zniknęła niemal zupełnie pozostawiając jedynie cienką obrączkę.
Zapach: Bardzo przyjemny, przede wszystkim chmielowy. Na szczęście nie ma żadnych nut korzennych, które są obecne w prawie każdym zimowym piwie i po prostu już nudzą. Tutaj mamy aromat klasycznego Pale Ale chmielonego na zimno. Przoduje aromat owocowy: cytrusy, melon, są także nuty zielone, leśne: szyszki i igły, a w tle czyha zgrabnie ukryty alkohol. Z tyłu jest również obecna delikatna słodowo-karmelowa słodycz.
Smak: Mocno chmielowy z lekką podbudową słodowo-karmelową. Piwo sprawia wrażenie bardzo lekkiego i orzeźwiającego, mimo wysokiej zawartości alkoholu, który jednak jest tu bardzo zgrabnie ukryty. K-9 to piwo niezwykle pijalne, po prostu wręcz nie można oderwać się od kielicha. Bardzo rzadko zdarza mi się opróżnić całą zawartość szklanki przed końcem opisywania swoich wrażeń, a tak właśnie było dzisiaj.
Wysycenie: Niewysokie, ale idealne. Jak wszystko w tym piwie.
Flying Dog K-9 Winter Ale nie jest ejlem urywającym dupę chmielową goryczką i aromatem. Jest natomiast piwem idealnie zbalansowanym, ze świetnym aromatem i bardzo szlachetną, ale wyrazistą goryczką. Piwo uzależnia. Każdy łyk powoduje większą chęć na następny, aż do nieuchronnego końca. Takie piwo mógłbym pić codziennie. Gorąco polecam!
Co ciekawe pijąc K-9 odniosłem wrażenie, iż aromat oraz goryczka bardzo przypominają mi te z mojego pierwszego piwa, którym był Leszy – Polish IPA, chmielone Marynką i Lubelskim, także „na zimno”. Nie sądzę, aby amerykanie sięgnęli przy produkcji po polskie chmiele, ale zaraz po degustacji otworzyłem sobie jedną z ostatnich buteleczek Leszego jakie mi zostały i faktycznie aromat oraz goryczka były dość zbliżone, choć w pozostałych aspektach Leszy był daleki od ideału. Jest to jednak krzepiąca informacja, iż na polskich chmielach także da się uzyskać fajny efekt, a zatem nie należy porzucać idei Polish IPA i powalczyć jeszcze nieco udoskonalając recepturę Leszego.
Tylko, żeby w przyszłości Polish IPA (czyli P.I.P.A) nie była mylona z Czech IPA (C.I.P.A.) 🙂
Nie probuj ich Raging Bitch, wszystkie inne sa doskonale, ale RB to niewypal.
Raging Bitch jest genialne… Z FD tylko Kujo mi nie podszedł. K-9 też jakaś taka płaska się wydaje. Raging Bitch naprawdę warty spróbowania.