fot. Stephen Nakatani, źródło: flickr.com (CC)
Dziś Dzień Świętego Patryka, patrona Irlandii i, co mniej powszechnie wiadome, Nigerii. Jest to irlandzkie święto narodowe i religijne. Dzień wolny od pracy, przeznaczony na zabawę i przebieranki. I właśnie ostatnia część ostatniego zdania spowodowała, że święto wylało się poza granice zielonej wyspy, znakomicie przyjęło się w Stanach Zjednoczonych i z każdym rokiem staje się coraz popularniejsze na całym świecie.
Niestety pierwotna forma święta, pokonującego drogę przez ocean i z powrotem, dość mocno ewoluowała, tworząc nam takiego potworka, jak zielone piwo. Oczywiście nie ma ono nic wspólnego ani z Irlandią, ani z obchodami Dnia Świętego Patryka, jest typowo komercyjnym wymysłem, zapewne właścicieli amerykańskich pubów. Oczywiście Irlandczycy tego dnia piją klasyczne irlandzkie stouty, ale na potrzeby turystów także zdarza im się serwować zielone piwo. Niestety, no ale jechać do Irlandii i nie napić się zielonego piwa? To się nie godzi.
Jak to zwykle bywa w przypadku mody przywiezionej zza oceanu, i w Polsce święto Patryka przyjęło się bardzo dobrze. Niestety raczej właśnie w tej najbardziej masowej, komercyjnej formie. Chociaż nie tylko. Generalnie zaobserwowałem trzy różne typy podejścia do celebracji Dnia Świętego Patryka. Oczywiście wyłączając osoby, które w ogóle nie mają pojęcia o co chodzi.
Pierwsza z nich, najbardziej liczna to ta, o której pisałem wyżej. Mniej więcej wygląda tak:
„Idziemy z Ryśkiem i Mariolką na jakieś irlandzkie disko, mamy się ubrać na zielono i będziemy pili zielone piwo i zielone drinki! Czaisz? Zielone piwo! Wszystko zagryziemy sałatą i szpinakiem, a na koniec puścimy pięknego zielonego irlandzkiego pawia w kształcie koniczyny, na szary polski chodnik.”
Druga grupa, to tzw. świadomi piwosze, którzy zamówią Guinnessa albo inny dry stout, usiądą w kącie knajpy i sącząc go powoli będą z obrzydzeniem, wyższością i pogardą spoglądać na zieloną masę gawiedzi bezmyślnie zapijającą się płynem w kolorze Ludwika. Głośne westchnienia, prychanie, kręcenie głową, wywracanie oczami i liczne twarzodłonie (tzw. facepalm) mogą pomóc w identyfikacji tego gatunku.
Trzecim, nie mniej popularnym od drugiego, jest typ Smerfa Marudy, pod tytułem „Nie cierpię irlandzkich świąt”. Ten typ w każdym możliwym miejscu i dyskusji dotyczącej tego święta koniecznie musi zaznaczyć, że nic go to nie obchodzi, bo to irlandzkie święto, a on świętuje tylko polskie święta, w związku z czym tradycyjnie po polsku zryje beret polską wódą w domu. Czystą, żeby była jasność. Ewentualnie na złość wszystkim otworzy sobie jakieś najmniej irlandzkie piwo, jakie znajdzie i wrzuci jego zdjęcie na facebooka, z opisem „Paczcie jaki jestem alternatywny!” To znaczy opisy mogą być różne, ale znaczenie zawsze to samo.
Ponieważ każda z powyższych grup ma w sobie coś pociągającego i częściowo prezentuje też i moje podejście do dzisiejszego święta, ja zapewne założę dziś zieloną koszulkę, otworzę sobie jakiś dobry stout i wypiję go w domu, wrzucając fotki na facebooka.
Zdrówko!
Skoro święto irlandzkie to co nam do tego? Czy w Irlandii obchodzą jakieś typowo polskie święta? Ani ja nigdy tego święta nie obchodziłem, ani ono mnie nie obchodzi. Są za to dzisiaj imieniny naszego polskiego Zbigniewa, znaczy trzeba zadzwonić do kuzyna z życzeniami 🙂
Smerf Maruda.
a Ty SmerfWażniak
No i luz. 😉
„Czy w Irlandii obchodzą jakieś typowo polskie święta?”
Zgaduję, że obchodzi je przynajmniej 10% mieszkańców Irlandii 😀
Zbyszek kieliszek…koleżanka szklanka 😉
Trochę nie kumam tych negatywnych reakcji. Tzn. jeśli dla kogoś najistotniejsze w tym dniu jest napicie się dobrego piwa, zamówi stouta i w jego czerni się zapadnie. Jak ktoś lubi pić ludwika, to w ten dzień może to robić w końcu publicznie :> Wszyscy zadowoleni, wszyscy radośni. W czym problem :>?
Zgadza się, każdy niech sobie robi to, co lubi. 🙂
Mnie denerwują dzisiaj ludzie w pracy. Dziwią się, że nie mam na sobie nic zielonego… Na szczęście trzyma mnie przy życiu myśl, że wieczorem wypiję sobie Guinness’a, a może i nawet Buxtona, kto wie. Cheers!
chciałbym żeby chociaż jedno polskie święto było świętowane jak St. Paddy’s Day w Irlandii – zabawą i radością. U nas tylko nadęcie, spory i kłótnie czyja racja stanu jest najmojsza.
Swoją drogą jest jeszcze czwarty typ, ludzi którzy wrócili z irlandzkiej emigracji, którzy zakładaja zielone koszulki nie dla mody, piją guinnessa bo przywykli do niego w irlandzkich pubach (jeszcze nie widziałem prawidłowo nalanej pinty czarnego złota w Polsce) i czują lekką tęsknotę za zieloną wyspą, gdzie życie pomimo nienajlepszej aury toczy się trochę łatwiej i weselej.
To napisałem siedząc w zielonej koszulce irlandzkiej reprezentacji rugby (czy ktoś wie że w sobotę Irlandia zdobyła puchar sześciu narodów?)
Są takie święta, np. Noc Kupały/świętojańska i poznańska wersja Dnia Niepodległości pod znakiem rogala – polecam 🙂
W naszym kraju niestety króluje warszawska wersja Dnia Niepodległości…
Czy to będzie jakieś faux pas że na Sw. Patryka otworzył mi się Porter zamiast Stouta ?
Nie większe, niż picie Lubuskiego Zielonego, także luz. 😉
Brakuje jeszcze tylko wygłaszania mądrości typu „Uważam, że stouty zasługują na to, aby pić je przez cały rok, a nie tylko 17 marca, a w ogóle to jest to jedna wielka komercha w martym sprzedażowo sezonie, która służy jedynie wyprzedaniu zalegającego asortymentu ciemnego piwa w barach i sklepach!” 😉
Racja, choć to można podpiąć pod ostatnią grupę. 🙂
Guinness po przejęciu przez Diageo stał się kiepskiej jakości koncerniakiem.
Lepiej się napić czegoś co smakuje jak stout: O’Hara’s czy Black Rock.
Mamy całe mnóstwo swoich świąt, których większości prawie nikt nie zna i mało kto obchodzi (vide: Kupała, Jare Gody (pierwszy dzień wiosny z topieniem Marzanny), Święto Plonów (dożynki), Dziady (fajnie by się obchodziło zamiast obcego Halloween) itp.. My jednak wolimy dalej niszczyć własną (i tak już zniszczoną głównie przez Kościół Katolicki, komunizm i zabory) kulturę i czerpać garściami obce tradycje z Zachodu zapominając zupełnie o własnych słowiańskich, wschodnich sercach, duszach i korzeniach. Czyńmy tak dalej, a staniemy się zupełnymi marionetkami i chorągiewkami Europy. Naród bez tradycji, kultury i tożsamości zawsze będzie słaby!
Stout nawet lubię (choć wolę koźlaka, koźlaka pszenicznego i żytnie). W ten dzień też mogę go wypić. Ważne jest jednak by nie afiszować się z obcą tożsamością i nie paradować w zielonym niczym żaba stroju po pijaku ulicami nocą. Czy którykolwiek Irlandczyk chodzi w pierwszy dzień wiosny z kukłą nad rzekę i wrzuca ją do wody, albo biega z wiaderkiem wody po ulicach w Poniedziałek Wielkanocny (tak naprawdę dyngus kiedyś był obchodzony wraz z Marzanną w pierwszy dzień wiosny)? Nie i nigdy tego robić nie będą, za to chętnie ubiorą się na zielono i wypiją stout w dniu św. Patryka, bo są dumni z bycia Irlandczykami! My też nie wstydźmy się własnej tradycji i bądźmy dumnymi Polakami!
P.S. Oczywiście nie mam nic do Irlandczyków i nawet ich lubię.
Zapomniałeś o czwartym typie – chyba dość powszechnym – czyli o osobach, które mają do tego święta stosunek absolutnie obojętny.