Ach, ten straszny Woodstock…

Jak co roku, zaraz po powrocie z Przystanku Woodstock, po wzięciu dłuuugiej kąpieli, uzupełnieniu płynów i niedoboru pokarmów, zaległem wycieńczony, ale szczęśliwy na kanapie, by nadrobić kilkudniowy brak informacji o realnym świecie.

Niestety z błogostanu dość szybko wyrwały mnie nagłówki kilku brukowych portali, które przewinęły mi się przez facebookowy newsfeed, niemal natychmiast po odpaleniu przeglądarki.

No generalnie, jakbym przed chwilą stamtąd nie wrócił, to pomyślałbym, że tam na tym Woodstocku to ludzie giną częściej niż w strefie Gazy.

Onet:

„Tragedia na Woodstocku – 41-letni mężczyzna nie żyje!”

Mam wrażenie, że co roku media tylko czekają, aż coś się stanie, żeby móc napisać, jakie to zło wyrządza ludziom ten okropny Owsiak. Większość się jeszcze z tym jakoś kryje, ale niektórzy nie potrafią.

Fronda:

„Jest już pierwsza ofiara Przystanku Owsiaka!”

Jest! Już! Nareszcie! Ileż to cholera trzeba było w tym roku czekać… Nikt z pociągu nie wypadł, tylko zmarł dopiero na polu. Na pewno z przechlania, dobre i to…

Ale najlepsi są ci, którzy nawet jak nic się nie dzieje, to znajdą powód, żeby dać rozrywkę gawiedzi.

Fakt:

„Masakra na Woodstocku! – wariat rozjeżdżał ludzi jak w Sopocie!”

Co z tego, że tak naprawdę facet próbując wjechać na pole przed festiwalem stracił na moment panowanie nad samochodem i lekko zahaczył idące obok osoby, które po krótkiej konsultacji z lekarzem wróciły do dalszej zabawy, a policja uznała sprawę za niegroźną kolizję. Trzeba o tym napisać i nazwać człowieka wariatem! Będzie się dobrze klikać, w końcu przecież rozjeżdżanie ludzi samochodem jest teraz w modzie.

Takie przykłady mógłbym mnożyć. Ze wszystkich ciepłych i mądrych słów padających ze sceny i w Akademii Sztuk Przepięknych, dziennikarzyny zapamiętują tylko „pierdolić Putina”, „Sex, drugs and rock n’roll” i parę innych nic niemówiących, albo wyrwanych z kontekstu sloganów. Brud, sex, narkotyki, wóda, AIDS, sekty i śmierć. I tak w kółko, na zmianę. A najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy Woodstock widzieli tylko w TV Trwam.

Dlaczego nikt nie napisze o wspaniałej, przyjacielskiej, kolorowej atmosferze? Dlaczego nikt nie napisze o tym, że tylko tam, gdy napotkasz spojrzenie drugiego człowieka i się do niego uśmiechniesz, to on nie spojrzy na Ciebie jak na idiotę, tylko odwzajemni ten uśmiech, a nawet zamieni z Tobą kilka słów? (spróbuj coś takiego zrobić np. w tramwaju…) Dlaczego nikt nie napisze o tym, że każdy, kto podczas zabawy pod sceną upadnie, natychmiast widzi las rąk próbujących postawić go z powrotem na nogi, a jeśli przydarzy się coś poważnego, to koncert jest przerywany, ludzie sami się rozstępują robiąc miejsce służbom medycznym, które pojawiają się minutę później? Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność, a że wypadki się zdarzają… Ludzie, a gdzie się nie zdarzają? Tam było w tym roku 750 tys. ludzi! Jak myślicie, ile wypadków, kradzieży, czy śmierci było w tym samym czasie w dowolnym ponad półmilionowym mieście? Obawiam się, że więcej. A i pogotowie na pewno wolniej docierało do poszkodowanych.

Ta wybiórczość mediów i pęd za tanią sensacją właściwie nie dotyczy tylko Woodstocku, ale wszystkich wydarzeń na świecie. Jeśli chcesz zobaczyć całe zło świata, wystarczy, że odpalisz sobie wieczorem Wiadomości, czy Fakty, albo kupisz jakąkolwiek informacyjną gazetę.

Znamienny jest tekst Fashionelki, na który trafiłem szukając dziś materiałów o Woodstocku na potrzeby tego tekstu. Blogerka, choć nigdy na tej imprezie nie była, ma wkute w świadomość jej dwa zupełnie skrajne obrazy. Pierwszy to ten wykreowany przez media, drugi, naszkicowany przez opowieści znajomych, którzy na Woodstock jeżdżą. Można się pogubić, wcale jej się nie dziwię.

Najlepiej po prostu samemu przynajmniej raz jechać i zobaczyć, jak to wygląda naprawdę. Bo z Woodstockiem jest jak z wyborami. Jeśli nie byłeś, to nie masz prawa krytykować. A jeśli nie zamierzasz się w to bawić, to siedź cicho w domu i pozwól bawić się tym, którzy tego chcą.

źródło zdjęcia tytułowego: flickr.com/frankenschulz (CC)

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

8 comments

  1. Pingback: Przemyślenia po premierowym Przystanku Woodstock | przemekwozniak1983

  2. Byłem raz, jakieś dziesięć lat temu, więc mam prawo krytykować 😛 Przemocy nie zaobserwowałem, natomiast chamskie zachowania, ćpanie wszędzie (nawet klej), brud, sekciarstwo, załamujący poziom intelektualny prelegentów i różne sposoby uwłaczania własnej godności już tak. Tak więc byłem raz i ten jeden raz mi wystarczy 🙂 Szczególnie że muzycznie to nie moja bajka, i jak na ironię wówczas jedynym zespołem który dał radę byli jacyś metalkorowi krisznowcy z Czech. Miałem niezły dysonans poznawczy jak mnie nagle zaczęły jakieś ryki i blasty dochodzić ze sceny Hare Masmixu.

  3. ” jeśli nie zamierzasz się w to bawić, to siedź cicho w domu i pozwól bawić się tym, którzy tego chcą.” – to jest myśl, która powinna zaświtać w głowie fanatykom z każdej strony politycznej.

  4. Powiem tak o tej imprezie, cytując pewnego ministra: „C.uj, dupa i kamieni kupa”. Woodstock to sodoma i gomora. Byłem, widziałem, zwątpiłem. Ręce mi opadły jak ten syf zobaczyłem! Większość ludzi przez te dni nie trzeźwieje, część ćpa (z narkotykami nie ma najmniejszego problemu!), taplają się w błocie, dziewczyny (niektóre nieletnie) latają roznegliżowane (napalonym małolatom to nie przeszkadza). Jedna koleżanka zaszła w ciąże i nawet nie wie z kim. Po tym jak się schlała i nawet nie jest wstanie powiedzieć czy to nie był gwałt bo nic nie pamięta. Czy ktoś takie statystyki prowadzi? Jak chcesz pojechać na festiwal gdzie będzie miła, sympatyczna atmosfera, pełno zespołów i kulturalnie bawiący się ludzie jedź na Masters of Rock do Czech!

  5. Na Woodstock jeżdżę regularnie od 2004 roku czyli w tym roku byłem już 11. raz i powiem tak: jeśli chcesz zobaczyć pijaństwo – zobaczysz. Jeśli chcesz zobaczyć marihuanę – zobaczysz: to jest ponad pół miliona ludzi w jednym miejscu na polu namiotowym (to więcej niż mieszka w Szczecinie! W Szczecinie nie znajdziesz marihuany?) Jeśli chcesz zobaczyć brud – zobaczysz, jest tam go od cholery i więcej 🙂 Ale jeśli chcesz zobaczyć uśmiechnięty tłum, poczuć atmosferę przyjaźni i radości – to także znajdziesz! Jeśli szukasz tylko negatywów to znajdziesz je wszędzie. Co do koleżanki… cóż, czyja to wina, że się spiła i poszła „do namiotu” nawet nie wiedząc z kim? Owsiak jej kazał? Nie żartujmy 🙂

    Panie Bartku – ciekawy blog, szkoda że nie trafiłem do Pana wcześniej. Warzy Pan piwo w domy czy tylko pije? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *