Kupiłem sobie idealny wycior – prawidłowe mycie szkła.

Dzisiaj wpis z gatunku spontanicznych. Miało być o czymś innym (będzie jutro), za to teraz przeczytacie krótką opowieść z pogranicza fantastyki i Perfekcyjnej Pani Domu. Będzie o tym, jak należy zmywać naczynia. Idealny temat na Dzień Mężczyzny. 

Oczywiście pisząc naczynia, mam na myśli kufle, szklanki, pokale i butelki, bo przecież talerze się nie brudzą, a przynajmniej nie za pierwszym razem. Prawda Panowie?

Wczoraj podczas szorowania szkła do pszenicy zepsuła mi się myjka. Po prostu się franca złamała w połowie bez żadnego znaku ostrzegawczego. Chociaż nie do końca bez znaku. Wcześniej zaczęły wypadać jej  włosy, ale to zbagatelizowałem. Z tą jedną szklanką jakoś sobie poradziłem i zapomniałem o problemie.

Na szczęście dziś, podczas zwykłych zakupów dnia codziennego (piwo i chleb) trafiłem przypadkiem do takiego sklepu z rodzaju tych, w których jest wszystko. Począwszy od piłek do tenisa (właśnie, zawsze w takim sklepie muszą być piłki do tenisa), poprzez gwoździe i klej, na szczotkach do sedesu skończywszy. Nie, żebym kupował chleb, a tym bardziej piwo, w sklepie w gwoździami i szczotkami do kibla. Po prostu tak wszedłem z głupia frant, być może kierowany podświadomą potrzebą sprawdzenia, czy są w nim szczotki do butelek. Były. Zaraz obok  szczotek do sedesu.

Kupiłem sobie szczotkę (do butelek) za 6,50zł (słownie sześćpińdziesiąt). Ale jaką szczotkę! Przeszczotkę! Uberszczotkę! Ferrari wśród szczot!

Mycie szklanek tą szczotką to czysta ekstaza, w porównaniu z używaniem jej poprzedniczek, które najczęściej kończyły żywot po jednej większej akcji typu: „ogarnij sto butelek w jeden wieczór, bo jutro rozlew”.

Co czyni z niej tak wspaniałą, wymarzoną szczotkę? Zaledwie trzy rzeczy.

Po pierwsze, jednoczęściowa budowa. Goły, twardy, jednolity drut. Bez żadnych gównianych plastików, oplotów i tym podobnych badziewi, które prędzej czy później albo się odkleją, albo odpadną, albo pękną. Trzymam to ustrojstwo w dłoni i po prostu czuję, że ten wycior będzie nie do zdarcia.

Po drugie, mięciutkie cienkie włókna, a nie jakieś grube, sztywne plastikowe łamiące się i wypadające żyłki.

Po trzecie, ten śmieszny wichajster na czubku. Wygląda głupio, ale rewelacyjnie dociera do wszelkich zakamarków. Proste, a jakże skuteczne.

Wichajster ;)

Wichajster 😉

Taką szczotą świetnie umyjecie butelki i wąskie, wysokie szkło, w którym nie jesteście w stanie sięgnąć ręką dna. Natomiast średnio się ona nadaje do szkieł szerokich. Kufle, sniftery, goblety, tulipy, shakery, czy noniki polecam myć zwykłą czystą gąbką z płynem do mycia naczyń. Mycie bez płynu nic nie daje – z góry mówię. Ważne tylko by potem dobrze go spłukać dużą ilością zimnej wody. Najlepiej odłożyć sobie jedną gąbkę i przeznaczyć  ją tylko do szkła na piwo. Po każdym użyciu dobrze ją wypłukać i wycisnąć, bo inaczej szybko zacznie Wam walić stęchlizną, co może potem przejść do piwa. Szkło radzę myć zaraz po spożyciu piwa, szczególnie to z trudno dostępnym dnem. Wiem, że to bywa trudne, więc w skrajnym przypadku wystarczy je chociaż zalać letnią wodą – jak już zbierzemy siły na zmywanie, będzie o wiele łatwiej. Warto też podczas mycia zadać sobie dodatkowy wysiłek i umyć szkło również z zewnątrz. No, bo jaka jest przyjemność picia z obtłuszczonej odciskami palców szklanki?

Po umyciu odstawiamy szkło do wyschnięcia. Do góry dnem. Nigdy nie na żadną szmatę! Nawet jeśli jest świeża. Szkło musi swobodnie „oddychać”, najlepiej więc zostawić je do obcieknięcia na czystej drucianej suszarce do naczyń. Nie wycierać do sucha, nie polerować. Po wyschnięciu od razu na półeczkę, najlepiej taką oszkloną, gdzie szkło będzie czekać sobie na ponowne użycie.

Fragment mojej gablotki ze szkłem

Fragment mojej gablotki ze szkłem

Jeżeli szklanka nie stała w witrynie dłużej niż dzień – dwa, to przed użyciem powinno wystarczyć zwilżenie jej od środka zimną wodą. Jeśli stała dłużej, warto ją przed użyciem ponownie umyć. Suszyć już nie trzeba. Ja praktycznie zawsze myję szklankę dwa razy dla jednego piwa. Przed i po. Zacznijcie robić tak jak ja, to zobaczycie, że po bardzo niedługim czasie każdy bąbelek na szkle z piwem będzie Was niemiłosiernie wkurwiał.

Nerwica natręctw? Ależ skąd. Wracając do analogii talerzowej z początku wpisu, mogę zjeść trzy obiady z raz umytego talerza i nie będę miał z tym żadnego problemu.

Ale szkło do piwa ma lśnić!

Aha, nie warto iść na łatwiznę i myć szkła w zmywarce. Po pierwsze, po kilku takich akcjach spierze się nadruk. Po drugie, szkło cienkie i wrażliwe może się porysować, w skrajnych przypadkach nawet pęknąć. A po trzecie to się nie opłaca, bo i tak przed użyciem będzie trzeba oczyścić szkło z resztek detergentów.

Lepiej już włożyć do zmywarki ten nieszczęsny trzydniowy talerz z obiadu.

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

6 comments

  1. Taka tez sie zedrze:)
    Co do myjek-ja co kilka dni taką gabke lekko wilgotną wkładam do mikrofali na ok 3 min -i już nie ma smrodku-i czyści jak złoto:)
    Ja używam sniffera od Palma i on ma takie specjalne nacięcia na dnie-zeby te bąbelki były-więc mnie to nie wkurza:)
    javiki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *