żródło obrazka tytułowego: beerbeer.org
W Polsce, jak to w Polsce, wszystko stoi na głowie. Nie inaczej jest w naszym piwnym padole. Z jednej strony część klientów narzeka na polskie browary nowofalowe, że zapychają półki sklepowe drogimi piwami na jedno kopyto, przez co nie ma na nich miejsca na tańsze, klasyczne style. Z drugiej jednak trwa festiwal zachwytów nad niektórymi browarami tzw. regionalnymi, które usilnie próbują wchodzić w buty craftowców i sprzedawać piwa w podobnych, nowofalowych stylach i równie wysokiej cenie, jak oni.
A piwa nowofalowe, jak sama nazwa wskazuje, powinny być domeną nowych browarów. Browary tradycyjne, zamiast udawać rewolucjonistów, powinny skupić się na zapewnieniu klientom dostępu do jak największej ilości klasycznych stylów piwa, takich, za które nowofalowcy się nie biorą. I nie, nie chodzi mi tylko o pilsa za 3 złote, nie chodzi mi tylko o lagery. Jest także mnóstwo klasycznych stylów górnej fermentacji, których nowofalowcy nie warzą, lub warzą rzadko, a o których większe browary, mam wrażenie, nawet chyba nie słyszały.
Idealny, zdrowy podział rynku powinien wyglądać tak:
1. Koncerny jak wiadomo robią swoje i tłuką swoje – poza drobnymi wyjątkami nie bardzo nas to interesuje.
2. Browary duże, średnie i niektóre małe skupiają się na klasycznych stylach, produkując wysokiej jakości różnorodne piwa w przystępnych cenach.
3. Nowe browary rzemieślnicze, kontraktowe zapewniają ucztę dla hop-headów, geeków, tworząc piwa w stylach nowofalowych i eksperymentalnych.
Zanim jednak rzucą się na mnie krzykacze głoszący, że zamierzam dzielić rynek i rozkazywać kto, co ma warzyć, uprzedzam, że to jest podział poglądowy, a nie sztywne ramy, gdzie za każde odchyleniem od przyjętej normy będzie bojkot, albo kula w łeb. Nie twierdzę, że trzeba zakazać rzemieślnikom warzenia pilsa, a browarom regionalnym AIPA. Niech sobie każdy warzy co chce, jednak zachowanie punktu ciężkości w odpowiednim miejscu, tak jak ma to miejsce w Niemczech, Wielkiej Brytanii, czy Czechach, przyniosłoby wszystkim wiele korzyści.
Bystrzejsi czytelnicy powinni już zauważyć, do kogo kieruję swoją krytykę. Nie uderzam w browary, które z oczywistych względów produkują to, co się najlepiej sprzedaje i czego oczekują od nich klienci, tylko przede wszystkim w źle zaadresowane oczekiwania środowiska. Nie może być tak, że od browaru regionalnego domagamy się RISa, a rzemieślników krytykujemy za brak pilsa za 3 złote w stałej ofercie.
Jednym z argumentów przeciwko moim tezom jest to, że dobre AIPA z browaru regionalnego sprzedawane w nieco niższej cenie, niż AIPA z browaru rzemieślniczego, jest dla rynku tylko korzystne, bo poszerza wybór i daje możliwość kupienia ulubionego stylu nieco taniej. Owszem, jest to korzystne. Lecz nie dla rynku, a dla fanów AIPA. Dla mnie, mimo, że też bardzo lubię ten styl, nie jest to korzystne w sytuacji, kiedy akurat nie mam ochoty na AIPA, a na przykład napiłbym się brytyjskiego IPA, albo milda.
Idealną sytuacją nie jest taka, w której wchodząc do sklepu mam do wyboru po 3 rodzaje AIPA z każdego polskiego browaru, lecz taka, gdzie stoi na półce przynajmniej jeden solidny przedstawiciel każdego stylu piwa.
I dlatego buntujemy się przeciwko takiemu traktowaniu, jest niedopuszczalne to co się teraz dzieje, żądam powołania specjalnej komisji.
Antoni, to ty? 🙂
Jakie regulacje? Niech warzą to co im się podoba, wolny rynek zweryfikuje kto ma rację.
Ktoś coś mówił o regulacjach?
Cytuję:
„Idealny, zdrowy podział rynku powinien wyglądać tak:
1. Koncerny jak wiadomo robią swoje i tłuką swoje – poza drobnymi wyjątkami nie bardzo nas to interesuje.
2. Browary duże, średnie i niektóre małe skupiają się na klasycznych stylach, produkując wysokiej jakości różnorodne piwa w przystępnych cenach.
3. Nowe browary rzemieślnicze, kontraktowe zapewniają ucztę dla hop-headów, geeków, tworząc piwa w stylach nowofalowych i eksperymentalnych.”
To tworzenie sztucznego podziału
A dalej czytałeś, czy na tym skończyłeś i napisałeś komentarz? 🙂
Ja na to patrzę inaczej, browary małe/kontraktowe powinny być od dostarczania piw mało popularnych, na które jest mniej chętnych (ze względu na mniejszą produkcję) czyli de facto stylów jak chociażby wymieniony mild czy english IPA, obecnie AIPA czy APA są dość popularne, śmiał bym nawet powiedzieć że w Polsce jest więcej miłośników dobrego AIPA czy APA niż dobrego koźlaka 🙂
Bo koźlaków nie ma w sklepach. Poza tym dla nowicjuszy(takich jak ja) smak APA, czy AIPA to coś zupełnie nowego i z tego wynika taka ich popularność. Moim zdaniem moda na mocno chmielone piwa minie wtedy, gdy ilość nowicjuszy trochę zmaleje(przestanie ich tak dużo przybywać). Picie wciąż jednego stylu w końcu się nudzi każdemu i będzie to miało odzwierciedlenie na rynku w postaci popytu.
Mam wrażenie, że tacy „starzy wyjadacze” jak wy macie trochę problem ze zrozumieniem tego, że w Polsce to jest dopiero początek tej „rewolucji” i że z czasem to się wszystko ustabilizuje, bo patrzycie na piwo przez pryzmat tego, że znacie dany styl bardzo dobrze.
Cały ten podział nawet mi się podoba, bo podobnie jak tobie przejadły mi się mocno chmielone piwa. Chętnie bym się napił czegoś nie przekombinowanego. Jednak obecny popyt na piwa jest związany z tym, że dużo prościej uwarzyć coś nowego, ekscytującego za czym „zabijać się” będą tapy i hurtownie niż doskonalić stałą ofertę. Pogoń za nowym to motor napędowy. Nie trzeba nawet do tego reklamy. Z tego też powodu na różną skalę każdy chce z tego skorzystać. Mam nadzieję, że ten chmielowy walec jak już przejedzie dalej zostawi normalny kraj w którym piwa jak w innych krajach można będzie dostać w zwykłych sklepach spożywczych i dostatecznie dużej palecie stylów.
Pingback: Jak watman pił „Porządnego pilsa za 3pln” i inne piwo z tego samego browaru rzemieślniczego… | Piwo i planszówki