Beerwars po polsku, czyli piwna kontrrewolucja.

imagesWielka wrzawa w piwnym środowisku. Piwna rewolucja, jak każda inna, zbiera swoje żniwo i dzieli ludzi na swych zagorzałych, bezkrytycznych zwolenników, oraz zaciekłych przeciwników. Rozsądek jak zwykle w takich sytuacjach znajduje się pośrodku i o niego chciałbym tym tekstem zaapelować.

Po jednej stronie barykady stoją piwosze, którzy przez lata narzekali na piwną nudę w Polsce, brak różnorodności i dominację piw dolnej fermentacji, by teraz tęsknić za dobrym pilsem i narzekać na ceny, brak stabilnej jakości produktów rzemieślniczych oraz zalew „zepsutych” piw. Drugą stronę, chcąc nie chcąc, reprezentuje jeden z producentów piw nowofalowcyh, dodajmy – nietanich, który jasno i otwarcie twierdzi na swoim blogu, że konsument nie powinien od niego oczekiwać piw wysokiej jakości, tłumacząc pokrętnie, iż jest to dobro luksusowe, które ma do spełnienia zupełnie inną rolę (sic!). To tak w skrócie, bo na całkowite streszczenie 12 stron dyskusji (ciągle rośnie) i 30 minut wykładu wraz ze stukilkudziesięcioma komentarzami nie starczyłoby chyba pamięci na serwerze wordpressa.

Kto ma w tym sporze rację? Oczywiście nikt. I jednocześnie każdy. Stwierdzenie, że racja leży pośrodku to oklepany banał, ale jest w nim dużo prawdy, gdyż wszelkie przejawy skrajności są zawsze złe. Skrajne poglądy są niebezpieczne, bo świat nie jest czarno-biały. Nie da się na wszystkie pytania świata odpowiadać „tak” lub „nie”.

Owszem, płacąc za butelkę lub kufel piwa 7-10 złotych, nie spodziewam się, że otrzymam produkt wadliwy, a czasem wręcz zepsuty, niezdatny do spożycia. Nie mogę jednak też oczekiwać, że za każym razem dostanę produkt wybitny. Dobry, poprawny, niewadliwy, zgodny ze stylem, stworzony zgodnie ze sztuką – owszem, ale niekoniecznie zawsze genialny. Nie jest to aż tak wysoka kwota, przy której powinno się za każdym razem bezwzględnie wymagać produktu określanego mianem wybitnego, czyt. urywającego dupę. Zresztą, czy istnieje definicja piwa wybitnego? Jednego piwo zachwyci, a drugi stwierdzi, że jest nudne, nijakie, niedopracowane. Czy to, że w subiektywnym odczuciu piwo jest nie warte swej ceny od razu kwalifikuje go do wylania, jako kwasiżura?

Czytając niektóre komentarze nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wiele osób do jednego wora z piwami zepsutymi i wadliwymi dorzuca nawet te „dobre, ale nie nie warte swej ceny”. Z drugiej zaś strony mamy tłumaczenia producenta, że „to nie jakość jest w piwach rzemieślniczych najważniejsza”, że „taki jest ich urok, jak nie chcesz to nie kupuj”, „to nie jest kurwa Tyskie” (cyt. z pamięci), oraz popieranie tych tez przykładami produktów z zupełnie innej branży, innego świata i, przede wszystkim o diametralnie innej wartości.

Piwo ma ten urok, że jak jest zepsute to wyczuje to każdy, nawet największy piwny ignorant. Takie piwo jest niepijalne, nienadające się do spożycia, czasem szkodliwe. Zepsute piwo po prostu nikomu nie może i nie będzie smakowało. (no chyba, że to lambik ;)) Takie piwo należy od razu puścić w kanał w browarze, a jeśli zepsuło się już podczas dystrybucji – bezwzględnie i jak najszybciej wycofać je ze sprzedaży, zwrócić kontrahentom pieniądze i poinformować klientów o tym, co jest nie tak. Tu nie ma miejsca na żadną dyskusję i wymówki.

Inną, znacznie bardziej złożoną kwestią jest piwo wadliwe. Odczuwanie wad to kwestia bardzo zindywidualizowana, zależna od wielu czynników takich jak indywidualne predyspozycje, upodobania, warunki serwowania i spożycia, czy też po prostu poziom wiedzy sensorycznej. Jednej osobie dana wada może bardzo przeszkadzać, komuś innemu mniej, jeszcze komuś w ogóle nie, a nierzadko znajdzie się i taki, kto ją wręcz polubi. Druga kwestia to stopień nasilenia danej wady w piwie. Skoro np. średni poziom diacetylu w czeskim pilsie jest dopuszczalny i nikomu nie przeszkadza, to czy diacetyl na wysokim poziomie kwalifikowałby już to piwo do wylania w kanał? A jaki to w ogóle jest ten średni i wysoki poziom?

Jeśli trafię na piwo zepsute, zgłaszam problem do sprzedawcy i do producenta i domagam się rekompensaty oraz wycofania piwa ze sprzedaży. Jeśli trafię na piwo z wadą, która mi niemiłosiernie przeszkadza, mogę spróbować je zareklamować u sprzedawcy, mogę napisać do producenta maila z żądaniem wyjaśnień, mogę dać kolejną szansę lub z piw z danego browaru zrezygnować na jakiś czas, a nawet na zawsze. Opcji jest sporo, nikt mnie przecież nie trzyma pod pistoletem i nie zmusza do kupna kolejnych butelek. Nie mam jednak w tym wypadku prawa domagać się, aby producent całą warkę wycofał ze sprzedaży i wylał do kanału. Nie mam prawa domagać się, żeby sprzedawał je po niższej cenie niż inne, w mojej opinii poprawne piwa. Jeśli jakaś wada sprawia, że piwo jest dla mnie niepijalne, nie oznacza to, że nie znajdzie się nikt, komu ono zasmakuje. A to, co producent będzie robił ze swoim piwem i w jakiej cenie będzie je sprzedawał, to nie moja sprawa i nic mi do tego. To on ustala cenę, a ja ją akceptuję, albo nie. Przecież mam wiele alternatyw.

Właśnie ta różnorodność oferty jest moim zdaniem największym plusem piwnej rewolucji. Jeśli nauczymy się z niej umiejętnie korzystać, to na pewno zminimalizujemy ryzyko trafienia na minę. Jak się ustrzec przed wpadkami? Czytać blogi, fora, śledzić strony ulubionych browarów, dyskutować, kupować na początku po jednej sztuce, próbować, pytać, aby na końcu wyłowić tych nierzetelnych, nieuczciwych i niedbałych producentów i ukarać ich żółtą lub czerwoną kartką.

Problem z utrzymaniem stałej jakości w browarach kontraktowych i rzemieślniczych istnieje, nie da się tego ukryć. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że są to browary, które albo warzą na pożyczonym sprzęcie, albo są na swoim od niedawna i cały czas wypracowują swoje standardy. Jesteśmy dopiero na samym początku drogi, dlatego przyrównywanie piw naszych rzemieślników do piw z wielopokoleniowych browarów niemieckich, czy czeskich, jest brakiem wyobraźni. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że rozwój rynku piwnego będzie postępował z coraz większą prędkością i przy pomocy naszych portfeli wyeliminuje z niego najsłabszych graczy. Przetrwają Ci, którzy będą pokornie wsłuchiwali się w opinie klientów, będą wobec nich uczciwi i rzetelni, oraz będą stale dążyli do rozwoju i ustabilizowania jak najwyższej jakości swoich produktów. Natomiast Ci, którzy myślą, że jakoś to będzie, że to taki urok, i że główną cechą piw rzemieślniczych nie powinna być wysoka jakość, tylko wysoka cena i ekskluzywność produktu, i że zawsze wszystko będzie im schodzić na pniu, mogą się za jakiś czas mocno zdziwić.

Czego im oczywiście nie życzę.

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

20 comments

  1. Jeżeli nawet zastanawiałem się nad kupnem niektórych piw z „tego browaru rzemieślniczego”, gdy wrócę do Wrocławia, teraz już nie mam wątpliwości. Wolę kupić sobie sprawdzoną Pintę czy AleBrowar (nie mówiąc już o Ciechanie/Lwówku) zamiast butelki od faceta, który twierdzi, że ewentualne zepsute piwo będzie „urokliwe”.

    Może i to zachowanie mocno skrajne, może też dużo tracę – ale przynajmniej mam czyste sumienie.

  2. Rewolucje mają to do siebie, że generują ofiary. Tu ofiarami są klienci, którzy spodziewając się dobrego piwa dostali bubel ale także małe, rzemieślnicze i kontraktowe browary, które odpadają w konkurencji zaś ich właściciele tracą pieniądze. Ja bym był jednak dla takich browarów pobłażliwy. Po pierwsze, jak słusznie zauważa autor, taka tradycja warzenia piwa dopiero się u nas buduje. Po drugie, wolę narzekać na nadmiar wyboru niż jego brak. Wolę od czasu do czasu naciąć się na piwie, niż być skazanym na „koncerniaki”. Poza tym jeśli o mnie chodzi, to mam ogromnie dużo frajdy szukając i próbując nowe dla mnie piwa. Nawet jeśli okazują się średnie, czy nawet kiepskie.

  3. Ja jeszcze nie piłem piw „z tego browaru” ale nie dlatego że bojkotuję-ale jest wiele innych piw za niższą cenę które chcę spróbowac. Jeśłi się nadarzy okazja-a akurat inne piwa będę miał spróbowane-pewnie zakupię. Taka filozofia taka cena-i taki sposób „pozycjonowania”.
    Mnie tylko się nie podoba że wrzuca się do jednego wora piwa zepsute (kanaliza) i piwa z wadami.
    javiki

  4. Podoba mi się głos rozsądku cyt. „Jesteśmy dopiero na samym początku drogi, dlatego przyrównywanie piw naszych rzemieślników do piw z wielopokoleniowych browarów niemieckich, czy czeskich, jest brakiem wyobraźni.”
    Przeczytaj to jeszcze raz a potem wróć do niektórych recenzji, np. Browaru Lubrow 😉
    Pozdrawiam

    • W którym miejscu w przytoczonej przez Ciebie recenzji porównywałem Lubrowa do niemieckich i czeskich browarów? A czy nie napisałem w tamtym tekście czasem, że to dopiero początek i wpadki są w niego wpisane i z chęcią odwiedzę lokal za jakiś czas by ponownie spróbować piw? Zresztą pisząc o czeskich i niemieckich browarach mam na myśli stałą jakość, do której dochodzi się latami. Jak można dyskutować o stałej jakości w kontekście browaru, który dopiero puścił jedną warkę?

  5. Ja w ogóle nie rozumiem tego bicia piany. Mam wrażenie, że u niektórych włączyło się po prostu malkontenctwo i skupiają się wyłącznie na negatywach. A można przecież spojrzeć nieco szerzej, dostrzec ogromną ilość pozytywnych rzeczy, które niosą nowe browary i nowe piwa. Wystarczy chcieć zrozumieć proste mechanizmy, które w przywoływanym 30 minutowym video-felietonie zostały przedstawione.

    Uderza też we mnie zarzut dotyczący ceny. Tak jak zostało napisane – zdarzają się piwa, które nie są warte swojej ceny. Ale co to za problem, przepraszam bardzo? Czuje się ktoś okradziony czy o co chodzi? Zapłaciłeś, nie smakowało, nie kupisz znowu. Pomyśli tak 1000 innych osób i piwo poniekąd samo się wyeliminuje. Tak działa rynek i porównań do innych produktów – spożywczych, odzieżowych, rtv czy innych znajdziemy całe mnóstwo.

    Nie chcesz ryzykować, to zostań przy piwie za 3zł – za niską cenę, masz przeważnie niskiej jakości piwo i wszystko się zgadza.

    Ja cieszę się tym, co się od tych 2-3 lat dzieje i nie zepsuje mi humoru czy podejścia nawet wadliwy Prometeusz, za którego w knajpie zapłaciłem 10zł, a ponieważ nie dałem mu rady i wypiłem ze 4 łyki, kupiłem kolejne piwo, za które również przyszło mi zapłacić kilkanaście złotych. Takie są koszty 'zabawy’ w coś więcej niż piwo z koncernów.

  6. Średni poziom wyczuwalnośc dwuacetylu w piwie jest różny dla różnych piw, ale przyjmuje się, 0.04 ppm dla lagerow, 0.08 dla lekkich ale i 0.1ppm dla mocnych ale’i.

  7. nie chcę wyjść na obrońce kopyra, ale chyba nie zrozumiałeś o czym mówił.
    1. piwo rzemieślnicze, można trafić zepsute/wadliwe (patrz: m.in. de Molen)
    2.(odpowiedź na zarzuty o niewarzeniu pilsa) piwo rzemieślnicze nie ma być tanie i zwykłe – ma do spełnienia zupełnie inną rolę.
    Połączyłeś te dwie sprawy w jedną i wyszło Ci:

    ” jeden z producentów piw nowofalowcyh, dodajmy – nietanich, który jasno i otwarcie twierdzi na swoim blogu, że konsument nie powinien od niego oczekiwać piw wysokiej jakości, tłumacząc pokrętnie, iż jest to dobro luksusowe, które ma do spełnienia zupełnie inną rolę (sic!).”

    pozdrawiam.

    • Z obiema Twoimi tezami można się oczywiście zgodzić. Ale w felietonie jednak zostały połączone i to – moim zdaniem – niezbyt zręcznie. W konsekwencji wyszedł mniej więcej taki komunikat : Browar rzemieślniczy może do butelki wlać wadliwe piwo, zażądać wysokiej ceny a klient ma siedzieć cicho, bo przecież nie ma prawa oczekiwać wysokiej jakości (a właściwie to żadnej jakości) tylko ma się cieszyć, że został uraczony czymś oryginalnym. Przynajmniej ja ten komunikat tak odebrałem ( i nie tylko ja). Być może jest to skutek wypowiedzi na żywo, gdzie trudno treść całkowicie kontrolować.

    • Niestety, ale to chyba Ty nie do końca zrozumiałeś. Obejrzyj go jeszcze raz (o ile dasz radę), a przynajmniej fragment, w którym mówi o niezawodnych i zawodnych samochodach i spóźniających się drogich zegarkach, w kontekście piw rzemieślniczych.

      • Ja zrozumiałem przekaz Kopyra mniej więcej tak: kupując piwo rzemieślnicze ponoszę większe ryzyko (piwo może mi nie zasmakować, jest stosunkowo duże prawdopodobieństwo, że będzie miało wady wynikające z małego stopnia profesjonalizmu tych browarów), ale daje sobie szansę na przeżycie niezwykłych doznań smakowych. Jak kupuje koncernowe, to zyskuje bezpieczeństwo (niska cena, smak jaki znam), ale nie mam szansy na niezwykłe przeżycia. Przyznam, że trochę mnie dziwi ta fala krytyki pod jego adresem, bo dla,mnie przekaz był jasny i zgodny chyba z prawdą – podejmujesz ryzyko na własną odpowiedzialność, bez gwarancji jakości. Koniec końców klienci i tak będą głosowali portfelami – zawiedziesz się na jakości to drugi raz nie kupisz, a browar upadnie. .

        • Zapewne taki był zamysł tego felietonu, ale pewne niezbyt-moim zdaniem-zręczne sforumłowania, jak na przykład porównanie piwa do zagarka za 100 tysięcy, od którego nie oczekuje się punktualności wypaczyły przekaz.

        • Owszem ponosisz ryzyko ale wg mnie chodzi o styl,ktory moze nam nie podpasowac a nie ewidentnie skopane piwo za 10 zl. Kopyr gada glupoty bo ma w tym ineres nic wiecej,Mieszkam w Irlandii i tu piwo rzemieslnicze nie kosztuje o wiele drozej niz koncerniak – zalezy od pubu,ale przede wszystkim jest to piwo bez wad i nie do pomyslenia jest zeby ktos sprzedawal skopane piwo i robil dobra mine do zle gry jak to robi Kopyr…

      • Zegarek to ja sobie założę na rękę, wsiądę do Ferrari i cel dla którego zakupiłem te dobra został spełniony. To znaczy zaszpanowałem (dałem wyraz swojej pozycji). Piwo kupuję dla smaku a nie dla szpanu. Dlatego zegarek nie musi w ogóle chodzić, ale piwo musi smakować!
        Powtarzam na potrzeby tej dyskusji swoje tezy
        1. w przypadku każdego wyrobu kluczowa jest powtarzalność. Jeżeli krzyżacka maślanka (pardon – Prometeusz) zawsze będzie smakowała jak ghee z goryczką, to niech sobie ją kupują amatorzy takiego „smaku”. (Inna sprawa, że wg wszelkich klasyfikacji diacetyl w IPA jest niedopuszczalny, więc jak na etykiecie mam PIPA, to jako zaprzysięgły wróg maślanki kupuję i zostaję zrobiony w …)
        2. Produkty rzemieślnicze MUSZĄ być drogie, bo na niskiej marży żaden drobny wytwórca nie ujedzie. Stąd oczekiwania konsumenta (przeciętnego nazwijmy to tak) co do jakości są wysokie. Większość ludzi wyznaje tezę „płacę i wymagam” Ich prawo. Jako rzemieślnik chylę pokornie głowę i staram się dać Im jak najwięcej za jak najmniej (też jestem wytwórcą rzemieślniczym żywności). Wybaczają mi (stali klienci) drobne odchylenia, ale nigdy nie zaoferowałbym im bubla. Szanuję ich, bo dają mi pracę. Pokrętne tłumaczenia, że nie wada tylko „odchylenie” mogę sobie wsadzić. Niestety Kopyr i wielu innych (Jakubiak również – wyczyny grupy Ciechan/Lwówek to temat na serial) jakoś tej presji nie czują i tworzą własny, wirtualny świat pełen zachwyconych,szczęśliwych piwopijców z rzadka zakłócany przez piwohejterów. Piwna rewolucja przejdzie w ewolucję, i taki sposób myślenia przejdzie do historii.

  8. Jak sie na poczatku drogi nie pomyslalo o jakosci, to jeszcze dlugo sie o niej nie pomysli, bo bedac na dorobku zwasze znajdzie sie inne „wazniejsze” wydatki.

  9. Pingback: Polish Arms Race – pojedynek na czeskie pilsy! | Małe Piwko Blog

  10. Pingback: Browar Gościszewo przyłącza się do piwnej rewolucji z… pilsem. | Małe Piwko Blog

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *