Nigdy nie pojmę fenomenu piłki nożnej w naszym kraju. Dyscypliny, w której ostatni poważny sukces osiągnęliśmy prawie ćwierć wieku temu, a i tak było nim srebro na Olimpiadzie, która akurat w futbolu jest imprezą drugorzędną.
Sport narodowy.
Jasne.
Polski futbol od lat jest na dnie. Praktycznie na każdym polu rywalizacji.
Polskie kluby odpadają z europejskich pucharów, kiedy reszta Europy dopiero zastanawia się, jakich piłkarzy zgłosić do rozgrywek. A jeśli już jakimś cudem któremuś z nich uda się awansować do fazy grupowej, to najczęściej dostaje srogi łomot i odpada bez stylu. Kilka wyjątków na przestrzeni 20 lat wcale nie zaprzecza regule.
Polska tak zwana Ekstraklasa, choć bardziej pasuje do niej nazwa Ekstraklapa, budzi tak ogromne emocje, że kibice z nudów i braku adrenaliny muszą zapewniać je sobie we własnym zakresie. Widząc nieporadność snujących się po murawie przedstawicieli swojego ukochanego klubu, nie pozostaje im nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce i przynajmniej na trybunach stworzyć namiastkę ligowej rywalizacji.
Z tego wszystkiego najbardziej jednak nie mogę pojąć, w jaki sposób polska reprezentacja w piłce nożnej, która od lat kompromituje się niemal w każdym swoim meczu, wciąż przyciąga tylu kibiców zarówno na trybuny, jak i przed telewizory/komputery. Jak to jest, że przez serwis TVP obejrzałem płynnie całe Igrzyska Olimpijskie, w tym dwa złote konkursy Kamila Stocha, a dzisiejsza kopanina o pietruszkę była wyświetlana jako pokaz slajdów, bo tak były przeciążone serwery. Stadion full, przed telewizorami miliony.
Po chwili namysłu dochodzę do wniosku, że my chyba lubimy przegrywać. Lubimy płakać, lubimy być smutni, lubimy jak dzieje nam się krzywda, potem lubimy się trochę nad sobą z tego powodu poużalać, ponarzekać, aby na końcu wyśmiać i wygwizdać winnych lub ze łzami w oczach zanucić im, że „nic się nie stało”.
A po jakimś czasie zapomnieć i znów z bezprawną nadzieją zasiąść do oglądania kolejnej klęski.
My chyba po prostu lubimy dostawać w dupę.
Na koniec wstawiam zdjęcie reprezentacji polski gołębi pocztowych, bo po wczorajszym meczu na piłkarzy już mi się nie chce patrzeć.
nie oglądam polskich kopaczy już dobre parę lat (generalnie piłkę nożną sobie już odpuszczam, za duża komercja, za mało sportu) i samopoczucie lepsze. Co jakiś czas mnie jednak korci, no bo jeśli ktoś wychował się oglądając wszystkie mecze reprezentacji, drużyn w pucharach, mistrzostw świata i europy (nie odpuszczałem choćby jednego), to ciężko to wyeliminować; no więc korci mnie i przełączam kanał, po paru minutach odstrasza mnie zarówno poziom sportowy i nędzni do granic bólu komentatorzy.
Ja dlatego przestałem oglądać naszą reprezentację 😛 No chyba, że mi się przypadkiem włączy jakiś ważny mecz. Że zacytuje mojego ojca: „Ja już nie mam zdrowia i czasu na tych baranów”.
Jak na fb: (edytowano: proszę nie dublować komentarzy z facebooka – BN)
Lepiej zostań przy tematyce piwnej, pisanie o piłce zostaw lepszym czyli weszlo.com :]
Akurat od niektórych tekstów na weszlo.com poziomem merytoryki ten tekst aż tak nie odstawał 🙂