Chyba każdy piwowar domowy marzy o tym, aby pewnego dnia uwarzyć swoje piwo w prawdziwym browarze, w ilości pozwalającej dotrzeć mu do jak największej liczby odbiorców. Ja mam to ogromne szczęście, że moje marzenie zaczęło się spełniać już niecały rok po rozpoczęciu przygody z piwowarstwem domowym. Gdyby ktoś wtedy, podczas pierwszej próby stworzenia piwa przy pomocy brewkitu, powiedział mi, że za rok o tej samej porze piwo według mojej receptury i uwarzone w profesjonalnym browarze przy moim udziale będzie miało swoją premierę w sklepach i pubach na terenie całej Polski, w najlepszym wypadku kazałbym mu popukać się po głowie…
Uwaga, żeby potem nie było, poniższy tekst może nosić znamiona lokowania produktu. 🙂
Pomysł na warzenie piwa wspólnie z piwowarami domowymi powstał w toruńskim Browarze Staromiejskim Jan Olbracht pod koniec ubiegłego roku. Polegał on na zebraniu grupki piwowarów domowych z Torunia i okolic, którzy będą tworzyć własne receptury i w każdą pierwszą niedzielę miesiąca warzyć w browarze nowe piwo. Dodatkową atrakcją jest fakt, iż warzenie będzie zawsze otwarte dla publiczności, a piwowarzy chętni do rozmowy i odpowiadania na wszelkie pytania. Kiedy zaproponowano mi udział w projekcie, nie wahałem się ani przez chwilę, jednak po pierwszym wybuchu euforii…
…pojawiła się lekka panika i stres, tym bardziej, iż okazało się, że to do mnie należy przygotowanie receptury piwa rozpoczynającego cały cykl – Angielskiego Pale Ale.
Otuchy dodał mi fakt, iż na szczęście miałem już pewne domowe doświadczenie z gatunkiem Pale Ale i efekty były w miarę zadowalające. Jednak z racji tego, że w przypadku premierowego rzemieślniczego piwa komercyjnego określenie „w miarę zadowalające” to zdecydowanie za mało, postanowiłem zmienić domową recepturę, by stworzyć piwo możliwie jak najbardziej zbliżone do klasycznego angielskiego Extra Special Bittera, czyli bardziej treściwe, wyraziste, mocniejsze i mocniej goryczkowe. W przyjętych na początku założeniach celowaliśmy w 14BLG i ok. 5,5% zawartości alkoholu. W zasypie znalazły się słody: pilzneński, monachijski, Carahell® oraz Carared®. Do chmielenia użyliśmy dwóch odmian chmielu brytyjskiego: goryczkowego Challenger oraz aromatycznego Fuggles. Drożdże użyte do fermentacji to Safale S-04. Piwo będzie chmielone również na zimno w trakcie leżakowania. Teraz pozostało tylko przeliczyć ilości domowe na ilości przemysłowe (w czym z uwagi na moją kulawą matematykę pomógł mi Marcin Ostajewski 😉 ), przekazać składniki do zamówienia i jechać do Torunia, by zrobić z nich właściwy użytek.
Pracę rozpoczęliśmy w niedzielę 3 lutego równo o godzinie 10.00 od podgrzania wody w kadzi zaciernej i wsypania słodów. Całość nadzorował główny piwowar Olbrachta – Mirosław Gałka, a cenną pomocą służyli nam dwaj toruńscy piwowarzy domowi – Marcin Ostajewski i Bartek Łyczak, którzy swoje piwa przygotują w kolejnych miesiącach. Jako, że browar jest skomputeryzowany, zacieranie odbywa się w nim samoczynnie według ustalonego wcześniej w oparciu o recepturę programu, dzięki czemu nie ma potrzeby ciągłego stania przy garze z chochlą i termometrem w ręku tak jak w domu. Mieliśmy zatem około półtorej godziny przerwy, którą wykorzystaliśmy oczywiście na piwko, przekąskę i piwne dyskusje.
Po zakończonym zacieraniu, całość została przetoczona do kadzi filtracyjnej, przy pomocy której oddzieliliśmy brzeczkę od młóta, by następnie przepompować ją z powrotem do pierwszej kadzi, która tym razem miała posłużyć nam do warzenia i chmielenia brzeczki. Na pierwszy rzut poszedł chmiel goryczkowy, a pod koniec gotowania dodaliśmy jeszcze chmielu aromatycznego.
Kolejnym etapem było przepuszczenie gorącej brzeczki przez wymiennik ciepła w celu jej jak najszybszego schłodzenia do temperatury umożliwiającej zadanie i wystartowanie drożdży. Schłodzona brzeczka została przepompowana do fermentatora, gdzie w ciągu kilkudniowej pracy drożdży zmieni się piwo. Potem nastąpi etap wymagający od piwowara największej cierpliwości, czyli kilkutygodniowe leżakowanie w niskiej temperaturze. Pod koniec leżakowania do piwa zostanie dodana jeszcze jedna porcja chmielu aromatycznego mająca na celu wzbogacenie i zintensyfikowanie chmielowego aromatu.
Po leżakowaniu, sklarowaniu się piwa i usunięciu resztek chmielin, zostanie ono rozlane do butelek i beczek, a następnie wyruszy w Polskę do najlepszych pubów i sklepów piwnych. Część warki, która opuści browar zostanie spasteryzowana, w celu zminimalizowania ryzyka wystąpienia komplikacji w transporcie mogących negatywnie wpłynąć na finalny smak piwa. Druga część będzie z kolei dostępna na miejscu w browarze, gdzie będzie można skosztować wersji niepasteryzowanej wyszynkowanej prosto z tanku leżakowego.
Nasze pierwotne założenia udało się osiągnąć. Brzeczka nastawna zawiera 14% ekstraktu, planowany ekstrakt końcowy to ok 3,5%, co powinno dać mniej więcej 5,5% zawartości alkoholu.
To chyba już wszystkie informacje na temat piwa English Pale Ale z browaru Jan Olbracht, które mogę i chcę Wam przekazać, resztę musicie sprawdzić sobie sami organoleptycznie w pierwszej połowie marca. Nie spodziewajcie się u mnie na blogu recenzji tego piwa, bo ze zrozumiałych powodów nie chcę i nie zamierzam jej zamieszczać. Za to Was serdecznie zachęcam do spróbowania tego piwa i wpisywania opinii w komentarzach pod tym wpisem. Jestem bardzo ciekaw Waszego zdania i czekam na wszystkie opinie zarówno te pozytywne, jak i negatywne. To mój pierwszy raz, więc wszystko biorę na klatę (ups, dziwnie to zabrzmiało…), byle było w miarę merytorycznie. 😉
P.S. Biorąc pod uwagę, że uwarzyliśmy tylko 700 litrów, z czego część pozostanie w browarze, polecam zachować szczególną czujność i refleks, bo ilość jest naprawdę mocno ograniczona. Szykuje nam się chyba prawdziwa „Bitwa o Anglię”. 🙂
KONIEC cz.I
W drugim odcinku – warzenie Rauchbocka według receptury Marcina Ostajewskiego, które odbędzie się 3.03.13r. Wszystkich chętnych do zobaczenia całego procesu na żywo, zapraszam na godzinę 10.00 do Browaru Staromiejskiego Jan Olbracht w Toruniu, przy ul. Szczytnej.
szacun!!!
genialna sprawa, marzenia się spełniają
Pogratulować. Ciekawe czy w Warszawie uda się na twój trunek 😀 .
Z tego co na dzień dzisiejszy wiem, w Warszawie powinno być o nie stosunkowo łatwo 😉
Dzisiaj BOA wjechała do Cechu Piwnego (Warszawa, Polna 13). Mają 20-30 sztuk. Sam zakupiłem w 2 🙂 Wieczorem degustacja. Mam nadzieję, że się nie zawiodę 😉
Ja również. Smacznego. 🙂
Poszło błyskawicznie, bo jak zajrzałem po pracy, to wziąłem przedostatnie.Czeka na degustację.
Miałem do kolegi z Warszawy. Bardzo dobry bitter, ale nie ESB. Początkowo jawi się jako typowe, poprawne angielskie ale, ale ma potencjał. Etykietka mało angielska. Fuggles troszkę przytłumiony w smaku, wyrazista estrowość. Na początku mnie nie zachwyciło, ale teraz z perspektywy czasu, mogę mu przyznać, że koło Spitfire mogłoby stać:)
Ja jestem zdziwiony jak bardzo to piwo zmieniało się w czasie i formie. Świeże z tanka w browarze miało mocną goryczkę i chmielowy aromat, było natomiast dość jasne. Potem piłem z beczki, goryczka już słabsza, ale jeszcze na poziomie, aromat chmielowy, lekko wypychany przez słody, butelka znacznie ciemniejsza barwa, niższa goryczka, duża słodowość, estrów co prawda nie wyczułem, choć jeszcze nie „degustowałem”, tylko piłem.
Trochę zawiodłem się na chmielach, szczególnie na fuggles. Bardzo ulotny. Ale generalnie piwo ok, to nie jest styl, który ma rzucać na kolana, tylko do picia w barze, przy meczu. Cieszę się, że smakowało, a już porównanie do Spitfire, to miód na me oczy 🙂
Z Fuggles miałem podobnie, historycznie chmielem sensu stricte brytyjskim jest EKG-ten się przewija w starych przepisach pod różnymi nazwami, na nim robiłem moje ESB i tam przeszedł wyraźnie. O kolorze nie napisałem, taki jak ma być, podobnie piana. Będą następne warki?
Zamawiając w „Spiskowcach rozkoszy” nie miałem nawet zielonego pojęcia, że to tak unikalne piwo!
Niemniej, bardzo udane!
Dzięki, cieszę się 😉
Pingback: 6 powodów, dlaczego warto warzyć piwo w domu! | Małe Piwko Blog
Pingback: Piwne gwiazdy i czarne dziury 2013 – wyniki plebiscytu! | Małe Piwko Blog