Wiele się mówi ostatnio o New England IPA (lub Vermont IPA). Wiemy, że najlepsze są w USA, że niedostępne w Polsce, a jak już przyjadą to i tak są już nieświeże, bo wymęczone po podróży. Wiemy, że polscy rzemieślnicy choćby stanęli na brwiach to nie zrobią tak dobrego Vermonta jak Amerykanie, bo nie mają świeżego chmielu, bo nie mają umiejętności, bo w ogóle nie.
Pojawiła się jednak niedawno iskierka nadziei na spróbowanie prawilnego i w miarę świeżego New England IPA, bo oto objawił nam się szwedzki browar Stigbergets, który to podobno robi najlepsze IPY na całym starym kontynencie i w ogóle prawie tak dobre jak Amerykanie.
Czaiłem się i czaiłem, aż w końcu wyczaiłem. Najświeższa dostawa. Przyjechała do sklepu dosłownie w ten sam dzień, w którym piszę te słowa. Ze Szwecji już nie tak daleko, więc powinno być dobrze. Kupiłem, przywiozłem do domu i niemal od razu otworzyłem.
Jak zatem wypada ta nasza ostatnia nadzieja na amerykański sen? Postanowiłem sprawdzić na dwóch przykładach: APA Amarillo Citra oraz koszącym niesamowite noty na Ratebeerze Amazing Haze.
Stigbergets – American Pale Ale Amarillo Citra
Piwo jasnożółte, mocno zmętnione, ale nie błotniste. Piana puszysta, śnieżnobiała, zwiewna. W zapachu tropiki i cytrusy, z delikatną nutą sosnową. Przyjemny, soczysty, choć nieprzesadnie intensywny. W odczuciu piwo bardzo lekkie, zwiewne i orzeźwiające. Smak lekko słodki, trochę kwaskowy z goryczkowym chmielowym finiszem. Goryczka wyraźna, ale niezbyt mocna. Za to niestety lekko ściągająca. W smaku owocowo, tropikalnie, soczyście. Bardzo smaczne piwo, ale czy jest to APA, która na długo zapadnie mi w pamięci? Trudno powiedzieć.
Stigbergets – Amazing Haze
Piwo ciemnożółte, wpadające w pomarańcz. Mocno zmętnione, ale nie błotniste. Piana niewielka, puszysta, średniopęcherzykowa, niezbyt trwała. Zapach niezbyt intensywny, cytrusowy, egzotyczny, ale nie tak jak w APA – znacznie mniej soczysty. W smaku trochę ciała słodowego, słodyczy, do tego cytrusy, trochę tropików. Goryczka nieprzesadzona, zaznaczona, ale też lekko ściągająca i trochę gryząca. Po tym piwie spodziewałem się więcej, niż po APA – 100/100 na ratebeerze zobowiązuje, jednak jestem trochę rozczarowany. Piwo jest smaczne, ale czy to najlepsze IPA w Europie? Podejrzewam, że spokojnie można by znaleźć lepsze.
Nawet w Polsce.
Ustalmy jedno. To są bardzo dobre piwa. Można je pić na litry. Ale czy otworzyły mi oczy na styl jakim jest New England IPA? No nie. Nie doznałem szoku, olśnienia, zachwytu. Owszem, spędziłem z nimi bardzo miły czas, ale nie odkryłem w nich niczego nowego. Nic, czego nie spotkałem wcześniej.
Naprawdę, spiłem większość polskich interpretacji NEIPA i fakt, nie każda mnie zachwyciła. Ale jak już którejś się to udało, jak na przykład pierwszej warce V jak Vermont z Bazyliszka, to przeczytałem, że to nie jest żaden Vermont, bo ma goryczkę. No to sorry, ale te piwa też ją mają.
Odnoszę wrażenie, że w temacie NEIPA staramy się dogonić króliczka, choć tak naprawdę do końca nie wiemy nawet jak on wygląda. Przykładem niech będzie właśnie ten nieszczęsny V jak Vermont – od pierwszej warki dosłownie nie mogłem się oderwać, druga już była przedobrzona i niesmaczna. Bo nie można było powtórzyć efektu pierwszej, trzeba było zmienić, poprawić, udoskonalić, przesadzić, spieprzyć. Po co?
Dla mnie piwa takie jak V jak Vermont z pierwszej warki, Misty z Trzech Kumpli, czy Juicy Delight z Rockmilla w niczym nie ustępują wyżej opisanym piwom ze Stigbergets. Mało tego, odnoszę wrażenie, że niektóre być może nawet są od nich lepsze. A jak jeszcze dodać, że za jedną buteleczkę 0,33l Szweda można mieć 3-4 półlitrowe polskie odpowiedniki, to sprawa chyba staje się jasna.
Pozostaje mi jeszcze tylko spróbować świeżych, prawdziwych NEIPA z Vermont. Mam nadzieję, że kiedyś będę miał ku temu okazję, aczkolwiek mam dość mocne obawy, że jedyne czego doświadczę to kolejne rozczarowanie.
Ponieważ bardzo możliwe, że tego króliczka już dawno złapaliśmy, tylko nawet o tym nie wiemy.
Bartosz, a generalnie zgodnie z Twoim doświadczeniem – który styl na świecie jest dużo lepiej reprezentowany niż w Polsce? Mam wrażenie, że zdecydowanie zbyt mocno nie doceniamy naszych piw w myśl zasady – zagraniczne to pewnie lepsze.
No z pewnością lambiki i kwaśne piwa leżakowane w beczkach. Tu mamy jeszcze bardzo, bardzo dużo do nadrobienia względem Belgii i USA.
Mnie Stigebergets GBG Week 2016 skosił. Misty nie ma startu, ale nie ma też tak daleko. Juicy i Vermont – przepaść. Testowane Stigbergetsa będę miał możliwość wypić już byc może jutro. Maciek – jaki styl jest lepszy np. w USA niż w Polsce? Dla mnie Imperialny Stout i Imperialny Porter zostawiają daleko w tyle nasze piwa.
Dzięki za info.
Piłem ostatnio świetną NE IPA od Piwnego Podziemia u nich w Samych Kraftach, nazywała się chyba 77C. Znając ten browar pewnie nie będzie butelkowana (:)) ale z miejsca zjada świetne Misty oraz Juicy Delight z Rockmilla. Jeśli trafisz gdzieś na kranie nawet się nie zastanawiaj 🙂
Zwykle jak spotykam gdzieś Piwne Podziemie to się nie zastanawiam. 🙂
Dzięki.
Też próbowałem – rewelacja, a koleżanka, której go zakupiłem była zachwycona!
Bo to jest gonienie Alchemista chyba? Heady Topper byl świetny, mało, genialny, zakupiony na Hevelce 15. Totalnie chmielowy, owocowy, cytrusowy, no wszystko tam było co z chmielu można wyciągnąć chyba, i w idealnym balansie. Aż mi się z jakąś Belgią kojarzyło, w sensie takiej gładkości, pełni i spokoju w tym piwie. Jakby je 100 lat warzyli. Piłem kilka naszych NEIPA i nie bardzo. Wspominane Misty, u mnie to był granulat chmielowy w stopniu siarka blisko kanalizacji. Ale kupione w Tesco, więc może miałem pecha.
No i wypiłem Amazing Haze – bardzo dobra West Coast, ekstremalnie pijalne, ale dupy nie urwało. Drugie poszło Muddle – mega mango, jak w najlepszych piwach Artezana, tu z różnicą również większej pijalności. Na oba piwa wystarczyło po minucie. Oba wytrawane tak jak lubie. Soczyste i owocowe. Tu topow polskie piwa nie mają czego się wstydzić. Ale GBG Week 2016 to już duża różnica.
EDIT: Bezpośrednie porównanie – Misty 3 minuty, a Niesamowity Haze – 30 sek.