Ursa Eskulap

Tonący węża się chwyta – ostatnia szansa dla URSY

Od pewnego czasu mam przerwę w testowaniu piw z URSY. Poniekąd z własnego wyboru, ale przede wszystkim dlatego, że do Trójmiasta już nie docierają. A przynajmniej nie tam, gdzie zwykłem zaopatrywać się w piwo.

Niedawno jednak, po ogłoszeniu przez browar premiery w postaci Renegata, czyli India Black Ale, obwieściłem na facebooku,  iż to właśnie on będzie piwem, za sprawą którego dam browarowi ostatnią szansę. Byłem ciekaw tego piwa i choć poszukiwanie to może za duże słowo, to ostatnio często wypatrywałem go na sklepowych półkach.

Niestety traf chciał, że akurat tego najbardziej chyba udanego z ostatnich piw URSY nie udało mi się spotkać. Na pocieszenie jednak trafiłem na piwo, które równie mocno mnie ciekawiło. Eskulap. Sweet Oatmeal Stout. Brzmi fajnie. Jest to styl, który bardzo cenię, przede wszystkim za pijalność, aksamitność w odczuciu, gładkie wysycenie i gęstą kremową pianę. Pomyślałem więc sobie, że Eskulap może pełnić funkcję ostatniej deski ratunku równie dobrze jak Renegat. Kupiłem bez zawahania.

Butelka prezentuje się, jak zwykle w przypadku URSY, znakomicie. I mimo, że jest to moim zdaniem jedna ze słabszych etykiet browaru, to braku estetyki, spójności i precyzji wykonania nie można jej zarzucić. Wszystkie etykiety URSY wyglądają jak takie małe kolorowe dzieła sztuki i świetnie prezentują się zarówno na półce, jak i na butelce. Podobnie jest z etykietą Eskulapa.

Eskulap Etykieta

źródło: facebook.com/CentrumUrsaMaior

Po otwarciu butelki do nosa dociera aromat mleczno-palony, całkiem przyjemny i zachęcający.

Mając w pamięci kilka zdjęć piwa, spotkanych podczas wędrówek po internecie, na których piana, delikatnie mówiąc, nie była zbyt okazała, postanowiłem nalać piwo burzliwie. Utworzyła się ładna gruba warstwa beżowej piany, więc niespiesznie pochwyciłem przygotowany uprzednio aparat fotograficzny w celu uwiecznienia tego, jak się okazało ulotnego zjawiska. Niestety refleks już nie ten i zanim złapałem odpowiednią ostrość i kąt, piana zdematerializowała się, niczym wypłata alkoholika w przyzakładowym barze. 10 sekund syczenia. Przynajmniej nazwa piwa jest w tym momencie w jakiś sposób adekwatna, i głodne kawałki o „Preparacie na dolegliwości ogólne” na bazie wody leczniczej stają się całkowicie zbędne.

Ursa Eskulap

Uff, tyle złośliwości w jednym akapicie, a dopiero jesteśmy przy pianie. Może dalej będzie lepiej.

Do barwy nie ma co się przyczepiać, jest taka, jak należy. Gęsta, mętna, nieprześwitująca czerń, z delikatnymi brunatnymi zabarwieniami przy brzegach. Jakby to określiła gimnazjalistka znad różowego Maca: Fporzo.

O aromacie niechcący przeczytałem kilka opinii. Że truskawki, że DMS, że nie wiadomo co jeszcze. Tu dla odmiany stanę w obronie URSY, bo albo piwa z tej samej warki są cholernie nierówne, albo niektórzy już nieco na siłę doszukują się rzeczy, których nie ma, tylko dlatego, że tak wypada. Według mnie aromat to najmocniejsza strona tego piwa. Jest kawa, kakao, lekka paloność i mleczność (złośliwi mogą podpiąć pod diacetyl, ale ja przecież nie jestem złośliwy 😉 ). Ponadto piwo wydaje się być bardzo czyste, niemal jak lager. Dla mnie jest in plus.

Gorzej ze smakiem, a dokładniej z teksturą i odczuciem w ustach. Piwo jest przegazowane (stąd też sycząca i krótka piana), przez co sprawia wrażenie zbyt wodnistego i szorstkiego. O gładkości i kremowości można zapomnieć. Dodatkowo zostawia bardzo nieprzyjemne odczucie na podniebieniu, kojarzące mi się poniekąd z drapiącym dymem z papierosa, a bardziej z tanimi, przeterminowanymi lodami, które pozostawiają na podniebieniu i gardle takie specyficzne, drapiące uczucie szorstkości, proszkowatości. Po ulotnieniu się nadwyżki CO2 jest już znacznie lepiej i choć szorstkość daje się wyczuć po każdym łyku, aż do samego końca, to nie można powiedzieć, że piwo jest niepijalne. Sam smak to spora mleczność, czekoladowość i paloność, wręcz popiołowość na końcu. Słodycz nie przesadzona, na odpowiednim poziomie, goryczkowa kontra nieznaczna.

Cóż, nie było to piwo, które wylałem do kanału, czy piłem z jakimś wyjątkowym obrzydzeniem, ale nie było to też piwo dobre, warte wydania około 7 złotych. Nie przekreśla browaru w moich oczach, ale też i nieszczególnie zachęca do przeznaczania na jego produkty kolejnych pieniędzy. Nie mam ochoty ani wieszać na URSIE psów, ani jej chwalić, co oznacza tylko jedno. Przeciętność.

A piwna rewolucja przeciętności nie lubi.

Ja też nie.

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

6 comments

  1. Hehe, pianę miałem taką samą, ale zamiast przegazowania miałem ewidentnie niedogazowane, niemalże bez CO2. To a propos nierówności w obrębie tej samej warki 🙂 No i tę szorstkość miałem również w zapachu, tyle że skojarzyła mi sie z innymi rzeczami.

  2. ja już ten browar skreśliłem z listy (pomimo ze Deszcz w Cisnej to był mój hit zeszłego roku), może nawet nie za jakość piwa, ale za podejście do uwag klientów. Jak klient mówi że piwo wadliwe i mu się odpowiada w stylu: nie znasz się knypku a jak ci się nie podoba to nie kupuj, dodatkowo sprzedaje się bujdy o zasiarczonej wodzie (a wszystko to przy cenie powyżej 7zł za butelkę), to ja takim cwaniakom dziękuję. Za mniejsze pieniądze mam lepsze piwa od konkurencji, a nowe wschodzące gwiazdy na piwnym nieboskłonie reprezentują dużo lepszy kontakt z konsumentem.

  3. No niestety! W moim był DMS, bez szczególnej agresywności, ale jednak. 3,50 zeta poszło do zlewu! Reszta odczuć jak w recenzji, ale w połączeniu z warzywkiem stworzyła niepijalną całość. Piana jak na Pepsi to dla każdego piwosza porażka. Szkoda Ursy, bo początki były więcej niż zachęcające. Never more Ursa maior!

  4. U mnie po bardzo burzliwym wlaniu-piany nadal nie było. Wysycenie tak niskie ze brak:)
    Zapach mleczno kawowy-bardzo przyjemny. Smak również. Bardzo aksamitne-mało wodniste-raczej pełne. Słodkość oblepiająca-ale przyjemna-taka jak w Ince z mlekiem. Absolutnie zero szorstkości. Może specem nie jestem ale tak dla mnie powinien smakować słodki STOUT owsiany -jak dla mnie bardzo fajne słodkie piwko. Co więcej -druga połowę piłem zagryzając bardzo pikantne chipsy-ABSOLUTNY CHICIOR:) Połączenie ostrej pikantności i palenia w gardle spłukane Eskulapem-polecam.
    Wada -jak miałbym wypić więcej na jedno posiedzenie -chyba bym musiał mieć dużo chipsów.
    javiki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *