Wyjątkowe chwile zawsze warto uczcić wyjątkowym piwem. Jedną z takich chwil, było dla mnie uruchomienie nowego, pięknego bloga pod nowym adresem. Zbierałem się do tego długo, kosztowało mnie to sporo pracy i trochę pieniędzy, efekt jest bardzo zadowalający, w związku z tym postanowiłem dobrać się wreszcie do przechowywanego w mojej piwniczce już od jakiegoś czasu piwa YETI Imperial Stout.
Piwo to przywiozłem sobie ze Szwecji, gdzie spotkałem je w jednym z monopoli Systembolaget, w cenie trzydziestu kilku koron, czyli w przeliczeniu jakichś kilkunastu złotych. Jak na tak sławne i raczej niedostępne w Polsce piwo, była to cena nie do odrzucenia, więc piwo niemal natychmiast powędrowało do mojego koszyka.
Do Szwecji YETI przywędrował (przywędrowało?) z USA, a konkretnie z Denver w stanie Colorado. Browar Great Divide, w którym owo piwo powstało, został założony w 1994 roku przez piwowara domowego o nazwisku Brian Dunn.
Yeti Imperial Stout ma 9,5% alkoholu, a chmielone jest amerykańskimi odmianami, na poziomie 75 IBU.
Piwo przy nalewaniu wygląda jak gęsta smoła i wypełnia pokal nieprzeniknioną czarną cieczą, przyozdobioną piękną, wysoką, bardzo drobno-pęcherzykową brązową pianą.
Już przy otwieraniu, a następnie nalewaniu piwa do nosa docierają wyraźne nuty czekoladowe. Ponadto ze sniftera możemy poczuć, kawę, kakao, praliny, gorzką i mleczną czekoladę, likier czekoladowy, likier kawowy, nutę anyżu i lukrecji. Aromat jest wielowarstwowy i pięknie skomponowany.
W odczuciu doskonała pełnia, gęstość, lepkość, bardzo intensywna nuta gorzkiej czekolady, gorzkiego kakao, oraz kawy z mlekiem i czekoladą. Na finiszu mocna chmielowa goryczka i lekko podszczypujący alkohol. Piwo bardzo przyjemnie rozgrzewa, a przez sporą pijalność szybko uderza do głowy.
Genialny, wybitny RIS wart sporych pieniędzy. Mam nadzieję, że już niebawem zawita do Polski.
Dla takich piw się żyje! 🙂