weer_wind

De Molen – Weer & Wind Bourbon BA

Weer & Wind jest to barley wine leżakowane w beczce po bourbonie, o gęstości początkowej 27 Plato, 12,4% alkoholu i datą przydatności do… 5 września 2041 roku. (IJHARS, Sanepid, proszę wyjechać do Holandii). Odkąd w sieci pojawiło się kilka recenzji pod niebiosa wychwalających dzieło Holendrów z De Molen, na piwo nakręcił się ogromny hype, któremu sam uległem. Piwo udało mi się nabyć drogą kupna w bardzo przystępnej cenie ok 35 złotych.

Nalewa się tworząc niewielką i bardzo szybko opadającą warstwę piany, która jednak, o dziwo, na długo zostawia po sobie ślady. Kolor to głęboki, rdzawy bursztyn, wpadający w miedź. Piwo jest opalizujące, a od mniej więcej 2/3 objętości butelki zaczął się już nalewać nieładny błotnisty osad, toteż prawie 100 ml musiałem zostawić na dnie.

W aromacie jest bardzo wyraźna beczka, wanilia, kokos – to wszystko się zgadza. Niestety jest też intensywna i niezbyt przyjemna woń alkoholu i to niestety niekoniecznie w typie szlachetnym, lecz raczej spirytusowym. Poza tym karmelowo-landrynkowa słodowość, zapowiadająca piwo wybitnie słodkie. Całość uzupełniają nuty suszonych słodkich owoców.

Tym razem smak daje nam dokładnie to, co zapowiada aromat. Piwo jest niesamowicie słodkie, ulepkowate, zaklejające. Całość nieskutecznie próbują zbalansować przyjemne dębowe taniny i rozgrzewający, lekko szczypiący alkohol. To wszystko jednak za mało. Goryczka chmielowa na poziomie 28 EBU (sic!!!) przy takim ballingu nie istnieje, bo i nie ma prawa istnieć. Po paru niewielkich łykach jest mi tak słodko, że muszę napić się wody.

Alkoholowość w smaku na szczęście jest już zupełnie inna niż w aromacie. Mimo, że lekko podszczypuje, to jej charakter przypomina dobry bourbon. Sporo jest też beczki, waniliny, dębiny, kokosa. Trudno zaprzeczyć, że beczka wykonuje tutaj główną robotę i gdyby nie ona, mielibyśmy prawdopodobnie ledwopijalny cukrowy syrop.

Powszechny zachwyt nad tym piwem trochę mnie bawi w kontekście wyszydzanego przez niektórych Barley Wine Bourbon BA z Doctora Brew, gdzie główny zarzut (poza ceną) opierał się właśnie na niedostatecznym bogactwie piwa bazowego i całkowitym zdaniu się na łaskę beczki. Znamienne, że tutaj dzieje się dokładnie to samo, a jednak nad piwem roztaczane jest odium znakomitości. No, ale to jest De Molen. 🙂

Żeby nie było. To nie jest tak, że chcę efekciarsko iść pod prąd i napisać coś w kontrze do powszechnej opinii. Zdarza mi się tak robić celowo, lecz nie tym razem. Naprawdę napaliłem się na to piwo, a jak mi się udało je kupić, byłem przeszczęśliwy. Nie wiem, może to nie mój dzień, może mój limit cukru na dziś się wyczerpał. Najprawdopodobniej jednak to piwo przekracza moje granice tolerancji na słodycz. Dla mnie jest po prostu straszliwie męczące. I nie chodzi o to, że muszę je długo pić. Chodzi o to, że po paru łykach nie mam już zbytnio ochoty go pić.

Dawno mi tak woda nie smakowała.

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

6 comments

  1. Spoko. Chodzi o to że Slavko nie pije bo napisałeś że Tobie nie smakuje. A to Panie tak się nie da…Czasem jest tak że różne Kopyry piszą że piwo jest niedobre… a mi akurat super smakuje. Slavko…to TY jesteś królem degustacji. Miej własne zdanie! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *