Piwna rewolucja według Browaru Kormoran – Weizenbock

Stało się! Nareszcie! Nasze modły, prośby, groźby i lamenty zostały wreszcie wysłuchane! Browar Kormoran wreszcie uwarzył piwo górnej fermentacji i uruchomił nową linię produktów okraszoną intrygującą nazwą „Podróże Kormorana”, a tym samym przyłączył się do piwnej rewolucji w naszym kraju! Pierwsza podróż nie jest może zbyt odległa geograficznie, ale stworzenie górnofermentacyjnego pszenicznego koźlaka jest dla Browaru krokiem kilkusetmilowym!

Przesadzam? Nie sądzę. Istniejący od 1993 roku Browar Kormoran przez prawie dwadzieścia lat serwował nam tylko i wyłącznie lagery. Poprawne, smaczne, niektóre lepsze, niektóre gorsze, mocniejsze, słabsze, ciemniejsze, jaśniejsze, ale wciąż tylko i wyłącznie lagery. Nawet pszenice były piwami dolnej fermentacji.

Od pewnego czasu, mój ulubiony niegdyś browar zamknął się jeszcze bardziej. Droga, którą zaczął podążać wiodła wyłącznie przez krainę strongów i aromatyzowanych piw owocowych. Moje całkowite zwątpienie w jakąkolwiek poprawę przyszło wraz z ogłoszeniem premiery piwa z czosnkiem. Nie mogłem uniknąć złośliwych myśli, że skoro zabrakło pomysłów na owoce, nadszedł czas na warzywa w piwie. (Jeszcze bardziej złośliwi stwierdzą, że te warzywa były tam już od dawna :))

Teraz, z perspektywy czasu piwo z czosnkiem odbieram jako perwersyjny, autoironiczny żart z własnej niemocy twórczej, ekstremum, dojście do ściany. Nazwijcie to sobie jak chcecie. Dla mnie jest to symboliczne zakończenie pewnego okresu, dowód na wyczerpanie się jakiejś przestarzałej koncepcji i sygnał, że idąc dalej w tym samym kierunku już nic więcej nie uda się stworzyć, bo po drodze napotka się mur, przy którym można już tylko odtwarzać, klonować stare pomysły, odcinać kupony i wegetować w skostniałym, do bólu nudnym schemacie, lub tworzyć tak ekstremalne dziwolągi jak piwo czosnkowe, śledziowe, czy Bóg wie jakie jeszcze.

Początkowe zapowiedzi o nowej linii „Podróże Kormorana” przyjąłem z lekko szyderczym uśmieszkiem i myślą, że daleko sobie nie popodróżują warząc dalej te swoje lagery. Ale w sumie, pomyślałem, dałoby się zrobić: Chiny, Japonia – lager ryżowy, Juesej – lager kukurydziany, Mehico – lager z tequillą lub chilli, Afryka – lager banano…, albo lepiej nie, trochę śmierdzi rasizmem, to może Maniok w piwie?…

Kiedy usłyszałem, że pierwszym piwem serii ma być Weizenbock, zastanawiałem się jak oni dadzą radę zrobić pszenicznego koźlaka dolnej fermentacji, co im z tego wyjdzie i czy nie będzie wstydu na całą Europę jak się Niemcy o tym dowiedzą.

Na szczęście szybko okazało się, że Kormoran postanowił wreszcie odwrócić się od ściany i stworzył prawdziwego, pełnoprawnego, górnofermentacyjnego Weizenbocka. Mało tego oprawił go w genialne opakowanie, zupełnie inne od wszystkich pozostałych piw (co tylko zdaje się potwierdzać moją tezę „grubej kreski”), zawierające wiele bardzo ciekawych obietnic.

Po pierwsze, każda warka ma swój numer i każda ma być niepowtarzalna, czytaj inna od poprzedniej. Po drugie, tytułowe podróże, czyli obietnica tworzenia najbardziej charakterystycznych stylów piw z całego świata. I wreszcie po trzecie, obietnica łączenia klasycznych stylów z tradycjami regionu warmińsko – mazurskiego, czyli twórcza interpretacja, a nie tylko zwykłe zrzynanie z pierwowzorów. Brzmi dumnie, odważnie i zachęcająco. Zobaczymy tylko, co z tego wyjdzie. Ja jestem pełen nadziei, mocno trzymam kciuki za Kormorana i wierzę, że im się uda, a za ich sukcesem powędrują tą drogą kolejne większe browary, a nie tylko te kontraktowe i restauracyjne.

Cóż, nie pozostaje teraz nic innego, jak sprawdzić, czy te ambitne i górnolotne zapowiedzi znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości, czy są zwykłą porcją ściemy w ładnym opakowaniu. Póki co, ze składu wynika, że przynajmniej trzeci punkt obietnic został spełniony – piwo zawiera orkisz i…miód. Powinno być zatem ciekawie…

Piwo: Weizenbock – Podróże Kormorana
Browar: Kormoran
Ekstrakt: 16,5% wag.
Alkohol: 6,6% obj.
Skład: woda, słody jęczmienne, słody pszeniczne, orkisz, miód, chmiel, drożdże.
Piwo górnej fermentacji, niefiltrowane, pasteryzowane.

Kolor: Bardzo ładny, brązowy, mocno mętny, pod światło widać piękne czerwonawe refleksy.

Piana: Wysoka, puszysta, ale dość rozwodniona. Szybko powstają duże pęcherze, które pękając rozbijają pianę. Pozostaje po niej jedynie kożuszek i drobne zacieki na szkle.

Zapach: Przyjemny, ale niezbyt wyrazisty, o słodkim profilu. Czuć drożdże, banany oraz karmel, po chwili wychodzą lekko szczypiące goździki i imbir.

Smak: Wyraźnie słodowy profil. Piwo jest treściwe, dosyć słodkie, z nutami bananowo-karmelowymi. Pod koniec dochodzi lekka kwaskowość, ale wg mnie mogłaby być wyższa, by zrównoważyć potężną słodowość. W posmaku daje się wyczuć coś na kształt jabłek z cynamonem, za to alkoholu nie ma ani przez moment. Nie bardzo wyczułem też smaku miodu, ale wysoka słodycz, może świadczyć o jego obecności.

Wysycenie: Grube i wysokie, charakterystyczne dla stylu.

Opakowanie: Jak już wcześniej pisałem – genialne. Wspaniałe, piękne, spójne, kompletne, stylowe, niesztampowe, zupełnie odróżniające się od reszty. Ponadto, jest dużo do poczytania, na samej etykiecie oraz na dołączonej zawieszce w formie kilkustronicowej książeczki. Do tego dochodzi przepiękny kapsel, który rzutem na taśmę najpewniej zdobędzie tytuł kapsla roku. Jak wspominałem, każda warka ma swój numer – obecna oczywiście 001/2012. Oprócz tego pełne info – parametry, skład, czego dusza zapragnie. Rewelacja.

Podsumowanie: Przede wszystkim trzeba pochwalić browar, za to, że wreszcie otworzył się na inne style, przestał nam serwować w kółko te same piwa z dodatkiem czegoś i wreszcie przekonał się do górnej fermentacji. W takiej sytuacji wręcz nie wypada narzekać i biadolić na mankamenty piwa, bo przecież stało się to, na co wielu fanów Kormorana czekało od lat! Browar wreszcie poszedł do przodu i to w bardzo dobrym kierunku! Inną rzeczą jest, że tak naprawdę za bardzo nie ma nad czym biadolić, bo piwo jest naprawdę porządne, treściwe i solidne. Może nieco przyciężkie, na pewno za nisko odfermentowane, odrobinę za słodkie, ale przecież to jest koźlak, więc ciężki kaliber jest tu jakby wpisany w styl.

To dopiero pierwsza warka i pierwsze piwo z linii podróży Kormorana, ale jest to zwiastun naprawdę niesamowitego progresu i ewolucji, zarówno jeśli chodzi o zawartość butelki, jak i jej wygląd. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki za następne odsłony nowej linii piw, a skoro już wreszcie browar przerzucił się na górną fermentację, może nas zaskoczyć praktycznie wszystkim, począwszy od stoutu, a skończywszy nawet na Imperial IPA. Wtedy już niekoniecznie tylko Porter będzie przywoził główne nagrody z najważniejszych światowych konkursów piwnych. Czego i sobie, i Państwu serdecznie życzę 🙂

Ocena: 

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

8 comments

  1. Alkohol leciutki jest, na finiszu, szczególnie wyczuwalny około 30 sekund po wypiciu 🙂 Miód także, bardzo leciutki, subtelny i delikatnie słodki, także w końcowej fazie smaku, szczególnie po lekkimogrzaniu 🙂 Ja wczoraj piłem niepastera w Starej Warszawskiej w Olsztynie, a kilka godzin potem z butelki w domu. Niepaster bardziej wyrazistszy, mocniej wysycony i alkohol i miód lepiej wyczuwalny. Niepaster jest przepyszny 🙂 Pozdro … Tomek

  2. A ja się na tym piwie przejechałem – dunkel weizen na słodko. Zbyt jednowymiarowe, pozbawione słodowej głębi, mało koźlakowe. Obawiam się, że Kormoran będzie teraz brał na warsztat rózne style i robił je po swojemu czyli „na słodko”. Spróbuję którejś z kolejnych warek, może coś się zmieni ale póki co jestem daleki od zachwytu.

  3. Pingback: “Piwne gwiazdy i czarne dziury 2012″, czyli mój jednoosobowy plebiscyt podsumowujący miniony rok. | Małe Piwko Blog

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *