Piwna rewolucja trwa nadal! – odc. pierwszy: „Sweet Cow”

Walka z piwną nudą trwa w najlepsze, a to za sprawą piwowarów z kontraktowego AleBrowaru (o którym pisałem niedawno). Tym razem kaganek piwnej oświaty stanowi delikatny „stout mleczny” – Sweet Cow oraz mocno chmielony na zimno bursztynowy Ale – Amber Boy.
Choć długo wyczekiwana oficjalna premiera dwóch nowych piw miała miejsce przed trzema dniami wieczorem w kilkunastu wybranych piwiarniach na terenie całego kraju, to bardziej niecierpliwi smakosze mogli spotkać obie nowości w najlepszych sklepach specjalistycznych już od rana. W moim ulubionym sklepie również piwa były do nabycia o świcie, więc w obawie przed zbyt szybkim wyczerpaniem zapasów udałem się na zakupy.

Ceny piw zgodne z oczekiwaniami, oscylujące w okolicach 7zł za butelkę, co w przypadku piw rzemieślniczych, reprezentujących niespotykane dotąd w polskim browarnictwie style o bardzo wysokiej jakości i znakomitym smaku nie jest żadną przesadą.

Zacznijmy zatem od pierwszego polskiego „milk stouta”, a może lepiej od tego, co to w ogóle jest za dziwny styl. Stout mleczny. Nazwa niepokojąca, a dla niektórych wręcz odstraszająca, no bo jakto tak? Piwo z mlekiem pić? Faktycznie, na samą myśl może zrobić się słabo, więc od razu uspokajam: Milk Stout (inaczej cream stout lub sweet stout) wbrew nazwie nie zawiera mleka. Nie jest to ani piwo z mlekiem, ani piwo warzone przy jego użyciu. Jedyną cechą wspólną mleka oraz mlecznego stouta jest zawartość tego samego cukru – laktozy, która dodawana do piwa w trakcie gotowania brzeczki nie poddaje sie procesowi fermentacji przez drożdże i nadaje piwu gęstości oraz słodyczy.

Stout kremowy jest to styl piwa górnej fermentacji, charakteryzuje się bardzo ciemną, gęstą barwą, kremową delikatnością i słodyczą w smaku, który przywodzi na myśl kawę z dodatkiem cukru i mleka. W aromacie dominują nuty palonych ziaren i słodów.

Ostatnimi czasy termin „milk stout” co raz częściej zastępowany jest określeniami cream lub sweet stout. Dzieje się tak głównie za sprawą brytyjskiego ministerstwa rolnictwa, które postanowiło zakazać określania stylu tą nazwą i zmusiło wyspiarskie browary do zmiany nazw produkowanych przez siebie od lat trunków. Bohaterscy urzędnicy Wielkiej Brytanii wyprowadzili całą ciemną masę ludzką z błędu zakorzenionego od ponad 200 lat i odkryli, że skoro piwo nie zawiera mleka, nazwa „milk stout” wprowadza konsumentów w błąd i nie moze być używana.

Na całe szczęście do Polski brytyjska jurysdykcja (jeszcze) nie sięga, dzięki czemu możemy cieszyć podniebiena naszym pierwszym stoutem mlecznym, a i ja mogę swobodnie używać tego określenia do woli bez obawy, że mój blog zostanie zamknięty 😉

Piwo: Sweet Cow
Typ: Milk Stout
Browar: AleBrowar (Gościszewo)
Zawartość ekstraktu: 12 Plato
Zawartość alkoholu: 5% obj.
Ilość jednostek goryczki (IBU): 28
Skład: woda; słody: pale ale, pszeniczny, wiedeński, Carapils, Carafa; palony jęczmień, płatki owsiane; chmiele: Challenger, Fuggles; drożdże S-04; laktoza.

Kolor: Czarny, gęsty, smolisty, nieprześwitujący. Taki jaki być powinien.

Piana: Beżowa. Wysoka, czapowata, zbita. Z początku kremowa – wydaje się, że będzie trwała, jednak po chwili pęka, staje się rozwodniona i opada nieco za szybko. Pozostawia na szczęście całkiem spory kożuch.

Zapach: Spodziewałem się bardziej intensywnego. Tu trzeba się dosyć mocno wwąchać. Na pierwszym planie akcenty palone, kawa, gorzka czekolada, prażone ziarna, nawet trochę tytoniu. To wszystko wzbogacone jest wyraźnie zaznaczoną w zapachu, nie bójmy się tego słowa, mleczną słodyczą. Całość wypada dość zgrabie i dość nietypowo.

Smak: Bardzo delikatny, przypomina lekko słodzoną kawę z odrobiną mleka, przy czym słodycz jest nienachalna, bo bardzo dobrze zrównoważona paloną, kawową goryczką. To mój pierwszy milk stout i muszę przyznać, że posmak mleka uzyskany dzięki wykorzystaniu laktozy jest całkiem wyraźnie wyczuwalny.

Wysycenie: Dosyć niskie, ale zgodne ze stylem.

Opakowanie: Widać, że ktoś się spieszył by zdążyć na dzień premiery. 😉 Etykieta naklejona niestarannie, pomarszczona, a w niektórych miejscach odłazi od butelki. Co do grafiki – bardzo mi się podoba. Wszystkie ety piw AleBrowaru w jednym, humorystycznym stylu, bardzo charakterystyczne i rozpoznawalne. Słyszałem gdzieniegdzie, że raciczki pana przebranego za krowę przypominają zgoła inną część męskiego ciała, ja jednak osobom, które tak twierdzą proponowałbym oglądać nieco mniej filmów z Sashą Grey w roli głównej. 😉 Informacyjnie jak zawsze najwyższy poziom, wszystkie dane jak na tacy. Można się jeszcze lekko przyczepić do, być może, nieco niezgrabnej fonetycznie nazwy. Polskie „Słit kał” z pewnością wywoła uśmiech na twarzy niejednego piwosza, czy barmana. Delikatną konsternację wywołało umnie także pewne dziwne zdanie na kontretykiecie: „Nie daj się zwieść kolegom z baru, krowie placki nie powstają w cukierni.” Jeśli ktoś wie lub domyśla się, co autor miał na myśli, niech da znać. 🙂

Podsumowując, piwo bardzo udane. Może nie jest to najlepsze dzieło AleBrowaru z dotychczasowych, może nie jest to też mój ulubiony styl piwa, ale na pewno jest to trunek niebanalny, wart uwagi i spróbowania – szczególnie przez żeńską część piwnej braci. Bardzo dobrze, że wreszcie w Polsce powstają naprawdę dobre piwa w rzadkich, nietypowych stylach.

Ocena: 

Koniec cz. I, część II już jutro. 😉

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

3 comments

  1. Pingback: POLSKA (560): | -Ahoj Pane Havranek! Čo si dáte na pitie? ………. -Małe piwko!

  2. Pingback: SWEET/CREAM/MILK STOUT: Left Hand Milk Stout | Małe piwko

  3. Pingback: Milk Stout z Browaru Piwna – czy Sweet Cow znalazł godnego przeciwnika? | Małe Piwko Blog

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *