Po co recenzować piwo?

Tak sobie siedzę wieczorkiem, popijam B.O.R.I.S. The Crusher z Hoppin’ Froga i zastanawiam się, czy zrobić jutro wpis, w którym opiszę Wam moje doznania smakowe.

Jak pewnie wiecie, od jakiegoś czasu jestem mocno sceptyczny, co do kwestii recenzowania i oceniania piw i ograniczam taką działalność na moim blogu do minimum. Po pierwsze uważam to za obustronnie nudne, po drugie według mnie hamuje to rozwój bloga, bo po cóż się wysilać na ciekawy tekst, skoro można w 10 minut skrobnąć kolejną reckę kolejnego piwa.

Jednak teraz doszedłem do jeszcze dalej idącego wniosku. Recenzowanie piw to najzwyklejsze w świecie SPOILOWANIE.

Sam u siebie zaobserwowałem taki mechanizm, że gdy widzę gdzieś recenzję piwa, które czeka u mnie na degustację, to ją omijam, bo chcę podejść do piwa „na czysto”. Z drugiej strony, kiedy trafiam na recenzję piwa, którego nie mam, a nad kupnem którego się zastanawiam, to z reguły skupiam się na ostatnim akapicie, aby dowiedzieć się, czy piwo jest dobre, czy niedobre, a może wybitne, a może tylko jako takie. Czy warto je kupić za jego cenę, czy nie.

Taka informacja w zupełności mi wystarcza, bo przecież po co psuć sobie niespodziankę? Otwieranie piwa, o którym się wie już prawie wszystko, jest jak oglądanie meczu z odtworzenia, znając jego wynik.

Tak jak przed obejrzeniem filmu nie czytam jego wnikliwej analizy, a jedynie krótkie opinie typu: ok, może być, dno, żal, fajny, arcydzieło, 7/10, tak samo przy nowym piwie unikam nadprogramowych informacji.

Jednak jest też druga strona medalu – taką recenzję można przecież przeczytać po lub w trakcie degustacji i porównać swoje wrażenia z wrażeniami blogera. I tu właściwie dopatrywałbym się jedynego sensu takiego dokładnego opisywania i recenzowania piw, zamiast zwykłego wrzucenia fotki na Fejsa, czy Instagram z opisem „Genialne”.

Bardzo jestem ciekaw, jak Wy traktujecie recenzje na moim blogu. Do czego i czy w ogóle są one Wam potrzebne? Czytacie je przed kupnem piwa, żeby wiedzieć czego się spodziewać, sprawdzacie tylko czy warto kupić dane piwo, a resztę wpisu czytacie później lub nigdy, czy jednak wolicie niespodzianki i zupełnie omijacie recenzje piw?

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

10 comments

  1. Bardzo dobry wpis! Staram się, nie czytać recenzji przed wypiciem danego piwa, żeby nie zepsuć sobie zabawy. Zasadę tę łamię jedynie dla zagranicznych piw, które są po prostu drogie i chcąc nie wrzucić pieniędzy w błoto staram się zobaczyć opinie tak jak to zapisałeś zawartą w ostatnim akapicie czy piwo jest warte swojej ceny.

    Bardzo fajną rzeczą jest natomiast otworzenie butelki, zdegustowanie piwa i porównanie tego z opinią blogera/ów. W pewnym sensie pozwala to poznawać aromaty np. potrafimy wyczuć jakąś nutę w piwie ale nie potrafimy jej nazwać, określić po lekturze bloga może nam być po prostu łatwiej!
    Pozdrawiam i czekam na następne ciekawy wpisy, zmuszające do własnych przemyśleń!

  2. Kiedyś najpierw czytałem recenzje, a później piłem piwo, ale to było bez sensu bo sugestia jest siłą ogromną. Teraz mniej więcej w połowie picia porównuje swoje doznania, z doznaniami z recenzji, co jest najlepszym wyborem, bo czasami zdarza sie że nie potrafię powiedzieć co to jest to, co czuję, a tekst podsuwa propozycje.

  3. Nie wiem , po co to hamletyzowanie. Interesują mnie Twoje opinie o piwie, a nie Twoje rozważania , czy warto je opisywać i oceniać. Skup się na piwach , a nie na sobie. Pozdrawiam.

  4. Recenzje są ważne dla obu stron.
    Dla Ciebie jako świadomego piwosza-uczysz się rozpoznawać smaki i aromaty w piwie i o nich mówić-a co za tym – pijesz świadomie. Przelewając to na net-zostawiasz ślad-nawet dla siebie żeby wrócić po pewnym czasie i porównać warkę. ( Ja nie bloguję -nie zapisuję -i często mam problem czy dane piwo piłem, czy było dobre, a jak już piłem czy warto wracać)
    Dla NAs czytelników- bo albo możemy dokonać wyboru przed zakupem-mając świadomość ze dane piwo jest dobre ( wiem że nie wszyscy to docenią-ale dla mnie nadal 10zł wydać na piwo to całkiem sporo- szczególnie że jak kupuję to od razu większą ilość -bo nie mam sklepu z piwem pod nosem), oraz możemy uczyć się od innych-rozpozanwać to co oni wyczuli ( ja dzięki temu wiem że metalu nie czuję, masło o tyle o ile (1 Prometeusz u mnie nie był maślany -a setki wpisów raczej się nie mylą), ale juz wiem tez kiedy jest DMS) starać się odnaleźć nuty wanilii czy suszonych śliwek.
    Fakt że dla mnie nie istnieją te wszystkie opisy – raczej czytuję opis smaku, zapachu i wrażenia. Lubię jak ktoś ma oceny.
    Do tego uważam ze blog powinien iść-płynąc jak człowiek. Nie powinnien być tylko o piwie -powinien się rozwijać. Bardzo mi się podoba koncepcja Kopyra – nie tylko piwo ale i 100 pytań, ksiązki, browarnik ma muzykę, garaż ma jedzenie (i nie ładną kryptoreklamę) -choć tu wolę Agę. W ten sposób się Was poznaje. Kolega podróżnik pięknie opisuje wyprawy do browarów-ale piwo skromnie- ale i tak czekam na kolejne relacje.
    javiki

  5. Zapewne dla zaawansowanych piwoszy i stałych czytelników tego bloga, recenzje kolejnych piw mogą być nużące, za długie lub zupełnie zbędne. Ja uważam, że mimo to powinny być tutaj istotnym elementem. Nie zapominajmy o tych, którzy dopiero wchodzą w piwny świat albo jeszcze nie wiedzą, że zaraz w niego wejdą. O tych, którzy jeszcze nie znają malepiwko.pl, ale wkrótce tu trafią, szukając w Google recenzji Wojaka (z tego co pamiętam, na blog trafiłem dzięki Wojakowi). Przeczytają i widząc, że to było dobre, wrócą szukając ciekawych informacji o innych piwach. W końcu nieśmiało przeczytają jakiś felieton i wsiąkną. Myślę, że zaliczam się do początkujących miłośników piwa i każda sensowna recenzja jest dla mnie świetną lekcją. Chciałbym wiedzieć, jakie piwo warto kupić, dlaczego warto je kupić i czego powinienem w nim szukać. Każde możliwe piwo, nie tylko to drogie, bo i tak na obecnym etapie nie zapłacę majątku za piwo, którego i tak nie będę umiał docenić. To nie tak, że nie mam własnego zdania, ale po prostu wchodzę w ten świat. Do niedawna piwo piłem z taką samą refleksją jak podczas picia wody mineralnej. A wody rozróżniam na nasycone CO2 oraz nienasycone i nie zgłębiam, z którego ujęcia pochodzą, oraz która z nich ma więcej minerałów (nie zawracam sobie tym głowy, a całkiem dobrze pije mi się tą najtańszą wodę z Biedrony i rozumiem ludzi, którym dobrze pije się najtańszego Kenigera z tego sklepu). Pamiętam, jak rok temu zachwalałem Carlsberga w zielonej butelce. Twierdziłem, że go lubię, bo ma elegancką butelkę z fajnym, rzeźbionym napisem i w dodatku, dzięki licznym promocjom, jest to jedno z tańszych piw. I tyle na temat mojej niedawnej, profesjonalnej oceny piwa. Obecnie świat piwa mnie fascynuje. Nigdy nie zastanawiałem się, jak jest on bogaty, ile jest styli, ile ciekawych piw. Nigdy nie sądziłem, że posmakują mi piwa ciemne, bo przecież jak niby mogły konkurować z naszym Żubrem z puszczy, czy ekskluzywnym Carlsbergiem w cudownym opakowaniu? W ostatnim tygodniu kupiłem pierwsze Lambiki (gueze oraz faro) oraz pierwszego risa (emelisse, bo to było po prostu najtańsze i dobrze ocenione ;)). W piwnicy mam ze 30 porterów, kilka butelek La Trappe, Leffe i niemal ołtarzyk z jedną butelką Delirium Tremens. Całą masę piw w kolejce do degustacji z polskich browarów rzemieślniczych i regionalnych. Myślę, że przyjdzie też czas na uwarzenie czegoś własnego. Wszystko zaczęło się od ordynarnych lagerów i chęci znalezienia tego superpiwa w okolicznym markecie. Recenzji Wojaka i innych jemu podobnych… I tak po nitce do kłębka. Więc jeszcze raz powtarzam – wydaje mi się (być może statystyki wejść na blog temu zaprzeczają), że recenzje są ważne, bo otwierają furtkę do piwnego świata nowym miłośnikom piwa.

  6. Recenzje są ważne i lubię je czytać. Ale nie na blogach, tylko na browar.biz, gdyż tam są wszystkie w jednym miejscu i są kompetentniejsze.

  7. Teraz wszystkie robio piwnom publicystykie panie, a przed Duchem Kratfu ostrzegać, to już ni ma komu (okej, Ty ostrzegałeś, punkt dla Ciebie).

    Okej. To co teraz napiszę nie odnosi się do Twojego bloga ani do Ciebie. Tylko do ogólnej sytuacji w blogosferze (przepraszam, ze tak wylewam żale u Ciebie, ale sam własnego bloga nie mam, a poczułem w sobie zew publicystyczny).
    Jakoś ostatnimi czasy (od jakiejś konferencji blogerów, albo coś) paru blogerów, których czytać lubiłem postanowiło ograniczyć pisanie recenzji piw. Ja w odwecie postanowiłem ograniczyć czytanie tychże blogerów. Wróć! Źle się wyraziłem. Dalej sprawdzam te blogi i jak coś mnie zainteresuje, to czytam, ale interesuje mnie mniej. Po prostu – recenzje piw są trochę mniej wymagające. Pijesz piwo – opisujesz piwo. Być może potem Kopyr/Michał Kopik/Mason skrytykuje browar, który właśnie chwaliłeś i wyjdziesz na kolesia, co nie czuje DMSu – trudno, ryzyko wliczone w cenę sławy, ale poza tym jakichś poważniejszych potknięć popełnić się nie da.

    Natomiast piwna publicystyka… no to trzeba spełnić parę warunków:
    – trzeba mieć coś do powiedzenia (wypada się znać na tym co piszesz i mieć do zaoferowania coś nowego, a nie tylko powtarzać coś co już było – spokojnie, to nie o Tobie)
    – trzeba mieć warsztat (przy recenzji brak warsztatu boli mniej)
    – trzeba mieć temat, który interesuje czytelnika (wbrew pozorom w takiej blognotce temat nie jest zupełnie bez znaczenia)

    Dwa pierwsze są oczywiste. Trzecie wymaga komentarza. Widzicie – jako, że lubimy piwo, to recenzje będą się cieszyły popularnością. Przynajmniej o ile recenzujesz coś, co można kupić. Natomiast, siłą rzeczy, relacja z wizyty w knajpie w Parzęczewie (woj. Podkarpackie), będzie miała znacznie mniejszą „siłę rażenia”.
    Oczywiście – recenzje również mogą być niszowe – np. jak recenzja jakichś niedostępnych (czyli praktycznie wszystkich spoza Polski. Także BORISa. Sorry, taki mamy klima… tfu, rynek) piw, które recenzuje się po to, by pokazać faka innym blogerom (in your face, biedaki!).
    Temat który zainteresuje… no cóż. Nie wszystko jest równie interesujące.

    Więc teraz w blogosferze tematy „Sprawdź jakim typem słodu plułbyś najdalej” przeplatają się z „Thorgal Drakkar Odin Svensson od HandBryggeriet – ponoć w Polsce są trzy butelki tego piwa, z tego ja mam dwie”. Może i Pinta wypuściła trzy nowe piwa ostatnio, ale jesteśmy ponad to.

    A teraz przejdźmy do Ciebie.
    Pisałeś na tematy ciekawsze i mniej ciekawe (oczywiście mówimy o moim indywidualnym spojrzeniu). Najlepszy jesteś, gdy na żywo reagujesz na to, co się dzieje akurat w sieci – a to odnośnie Ducha Kraftu, a to o nudnych stylach – fajnie (i na czas) reagujesz na to, co się dzieje.
    Ale, gdybyś zamiast pisać o rodzajach reakcji na dzień św. Patryka napisał jakąś reckę, to Świat by nie stracił 😉
    Ale i tak jesteś w czołówce 🙂

    • Dla tego komentarza warto było napisać ten tekst. 🙂

      Mnie długo drażniło to, że większość piwnych blogów wyglądało tak samo i zamieszczało recenzje od szablonu. Faktycznie na Piwnym Blog Day sporo o tym rozmawialiśmy i mimo dość dużego początkowo oporu, coś się z czasem ruszyło. Masz zupełną rację, że nie każdy posiada odpowiednie cechy, by brać się za publicystykę, ale cieszy mnie, jak coraz więcej blogerów próbuje, nawet jeśli nie zawsze z dobrym skutkiem. Moim zdaniem jest to zjawisko in plus.

      Co do tematyki wpisów, ja jestem zdania, że warto, a nawet trzeba czasem zluzować, odpocząć od twardej publicystyki i napisać coś lżejszego, rozrywkowego jak np. wspomniany przez Ciebie tekst o św. Patryku, czy parowaniu piwa z filmami. Nawet o pluciu słodem na odległość można by przy dobrym podejściu zrobić niezły tekst. 🙂 Bardzo przeszkadza mi w piwnym światku to zadęcie i branie wszystkiego na serio. Czasem wręcz z premedytacją piszę „głupkowaty tekst o niczym”, tylko po to, żeby rozsierdzić niektórych, otworzyć piwo, rozsiąść się wygodnie w fotelu i patrzeć jak szczekają na forach. (Idealnym przykładem był mój filmik „pierwszy vlog” :D) Ja lubię podchodzić do piwa na luzie i nie chcę pisać encyklopedii, tylko bloga, który przede wszystkim będzie dostarczał rozrywki, a niejako przy okazji przemycał jakieś nowe informacje.

      Generalnie dążę do osiągnięcia balansu pomiędzy w miarę poważną publicystyką, opisami piw, a lżejszymi, rozrywkowymi wpisami, niekoniecznie zawsze związanymi z piwem, i dzięki takim tekstom jak ten, widzę, że jednak warto czasem jakąś reckę skrobnąć. 🙂

  8. Pingback: Podsumowanie tygodnia #3 | bluedot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *