Piwny grzaniec, którego warto spróbować!

Jesień w pełni, a to, jak wiadomo, sezon chorobowy. W tym roku padło i na mnie, więc ku mojej rozpaczy, zamiast zapijać się frykasami z mojej  piwnicy, jestem zmuszony do sączenia nieco mniej smakowitych napojów. Z drugiej jednak strony, jako zwolennik homeopatycznego leczenia przypadków klasycznego przeziębienia, odrzucam reklamowane teraz na każdym kroku chemiczne specyfiki i leczę się metodami domowymi. Dziś napiszę Wam o najprzyjemniejszej z nich.  

Jako miłośnik piwa, piwny hipster i ą ę znawca-smakosz, na sam dźwięk słów „piwny grzaniec” powinienem wyjmować zza poły marynarki krucyfiks i wodę święconą, wszystkie przybytki, gdzie takowe napoje są serwowane, podpalać, a koncernowe wynalazki, mające w nazwie człon „grzaniec”, rytualnie wylewać do klozetu, a nagrania zamieszczać na Youtube.

Dlaczego jednak tego nie robię?

Nie jestem wielkim fanem grzanego piwa, ale nie jestem też jakimś jego zagorzałym przeciwnikiem. Wiele, jednak zależy od piwa, które się na tego grzańca przeznacza. Wciąż nie mam na przykład przekonania co do często lansowanego grzańca na bazie porteru bałtyckiego, ale jeśli piwo bazowe nie jest piwem jakichś szczególnie wysokich lotów, to nie widzę nic złego w tym, by je trochę podrasować.

W tym momencie być może zadziwię wiele osób, ale uważam, że na bazę do grzańca nie ma lepszego piwa, niż dziewięcioprocentowy marketowy mózgotrzep.

Z kilku powodów:

Po pierwsze, jest mocny, co nie jest bez znaczenia, gdyż rozgrzewające procenty dość szybko ulatniają się w trakcie podgrzewania piwa, więc lepiej, żeby było ich jak najwięcej, bo i tak część wyparuje.

Po drugie, jest tani i, umówmy się, nie ma szczególnych walorów smakowych, a co za tym idzie, nie pojawia się we mnie wewnętrzny opór towarzyszący znaczącej ingerencji w pierwotną postać piwa. Taki opór z pewnością mocno zaznaczyłby się w przypadku przygotowywania grzańca np. z wyżej wspomnianego porteru lub innego piwa, które samo w sobie jest wyśmienite albo drogie, natomiast w przypadku dyskontowego mocarza, taki zabieg może przynieść jedynie korzyści, bo zwykle w takim piwie ciężko jest coś jeszcze zepsuć.

Po trzecie, piwa te są z reguły bardzo głęboko odfermentowane, dzięki czemu nawet po dodaniu miodu, czy innych słodkich dodatków, grzaniec nie powinien być nadmiernie słodki.

Uważam, że do grzańca piwnego dodaje się na tyle dużo intensywnych przypraw, że jakość i smak piwa bazowego nie ma aż tak kluczowego znaczenia. Oczywiście nie powinno to być piwo jakoś strasznie wadliwe, bo nie wszystko da się w pełni zamaskować, ale kompletnie nie widzę sensu w przyrządzaniu grzańca z drogiego piwa, które wolałbym wypić w tradycyjnej postaci.

Grzańca nie pijam często. W zasadzie zdarza mi się to robić tylko w dwóch wypadkach:

Po pierwsze, gdy jestem lekko przeziębiony. Z akcentem na LEKKO. Mam nadzieję, że nie muszę nikogo informować, że spożywanie alkoholu na wysoką gorączkę i/lub mieszanie go z lekami przeciwgorączkowymi, czy antybiotykami, nie jest najmądrzejszym pomysłem. Po  prostu, gdy czuję, że coś mnie bierze, pojawiają się pierwsze oznaki kataru, czy stan podgorączkowy, przyrządzam siebie grzańca i wskakuję pod kołdrę, z nadzieją, że cholerstwo się nie rozwinie. Zazwyczaj wygrywam, ale jeśli nie, to niestety, przerzucam się na cięższą artylerię i na parę dni zapominam o swoim ulubionym napoju i jemu pochodnych.

Po drugie, gdy jest zima lub jesień i trafia mi się koszmarne piwo, które ciężko wypić, a szkoda wylać. Z reguły kosmetyczny zabieg grzańcowy uzdatnia piwo do spożycia, choć tak jak wspomniałem wyżej, nie zawsze.

Druga sytuacja zdarza się już niezmiernie rzadko, ponieważ od pewnego czasu staram się bardzo skrupulatnie dobierać piwa do degustacji i z reguły udaje mi się omijać miny.

Ok, tyle nieco przydługiego wstępu, a teraz meritum:

MÓJ PRZEPIS NA GRZAŃCA Z PIWA

Potrzebujemy:

– jakiekolwiek jasne piwo 9% alk. lub więcej, z segmentu ekonomicznego – u mnie najlepiej sprawdza się supermocne piwo z Van Pura, dostępne prawie w każdym markecie pod różnymi nazwami, w zależności od sieci (Karpackie, Goldbrayner, Barley, Ambrosius, Donner, Kingsbrau, Pilsener itd.). Cena, to jakieś niecałe 3 zł.

a poza tym:

– 1 łyżka stołowa miodu
– połówka cytryny
– goździki (całe)
– gałka muszkatołowa
– imbir
– cynamon
– 50 ml rumu (lub innego mocnego alkoholu, wedle upodobań)

SAM_2076

Do garnka o pojemności min. 1 litr delikatnie wlewamy piwo i podgrzewamy na najmniejszym ogniu, pod przykryciem, uważając, aby piwo nie wykipiało, nie przypaliło się, ani nie zagotowało. Mieszamy co jakiś czas, bardzo delikatnie i możliwie jak najrzadziej. W międzyczasie od połówki cytryny odkrawamy gruby plaster.

SAM_2077

Po uzyskaniu temperatury pozwalającej na łatwe rozpuszczenie się miodu, dodajemy 1 łyżkę stołową tegoż i bardzo delikatnie mieszamy, aż do jego całkowitego rozpuszczenia (uwaga – piwo może się wzburzyć i wykipieć!).

SAM_2078

SAM_2079

Następnie wrzucamy goździki, ucieramy lub wsypujemy gałkę, imbir i cynamon (ilości w zależności od upodobań, ja zazwyczaj używam 4 goździków, reszta idzie na oko), również uważając, aby piwo nie wykipiało.

SAM_2081

Na koniec, gdy piwo jest już odpowiednio gorące (nie wrzące!), wyłączamy palnik i wciskamy pozostałą zawartość cytryny (można mniej, wedle upodobań) i delikatnie mieszamy.

Gotowy napój przelewamy go grubego, najlepiej ceramicznego kufla, po czym straty wyparowanego alkoholu uzupełniamy 50ml rumu (tu akurat, z braku rumu, użyłem domowej nalewki „Złoty Korzeń”, ale jednak rum to jest to!). Można lekko zamieszać.

SAM_2085

SAM_2094

Kufel przyozdabiamy odkrojonym uprzednio plasterkiem cytryny i natychmiast podajemy.

Viola!

SAM_2093

Nie jest to może jakiś super wymyślny przepis, ale taki odpowiada mi najbardziej. Jest łatwy w przyrządzeniu i fajnie rozgrzewa. Grzaniec nie jest za słodki, bo słodycz jest skontrowana kwaskowością. Jest zdrowy, bo zawiera sporo miodu i soku z cytryny. Rum natomiast dodaje mu pazura i wnosi bardzo przyjemne aromatyczne nuty.

Dajcie znać, jak przetestujecie! Na zdrowie! 🙂

Masz jakiś swój sprawdzony przepis na grzańca? A może uważasz, że jednak warto stosować inne piwo bazowe?
Podziel się swoimi spostrzeżeniami w komentarzu, może z nich skorzystam, bo jeszcze się do końca nie wyleczyłem.

A jeśli spodobał Ci się mój przepis, to daj lajka i podziel się nim ze znajomymi, być może im też się przyda!

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

4 comments

  1. Pingback: Kormoran Orkiszowe z miodem – Grzane piwo | Piwne gotowanie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *