Zapakuj to!

Mówi się, że podczas poznawania nowej osoby, w pierwszej kolejności zwracamy uwagę na jej wygląd. Potem dopiero na to, jak mówi, a na samym końcu na to, co mówi. I choć często twierdzimy górnolotnie, że liczy się przede wszystkim wnętrze, to niestety, nasza natura jest w tej kwestii bezlitosna. Znacznie chętniej nawiążemy pierwszy kontakt z zadbaną kobietą, czy eleganckim, pachnącym mężczyzną, niż z człowiekiem o aparycji luja spod sklepu. Nawet jeśli byłby profesorem zwyczajnym. To samo dotyczy produktów, które kupujemy, w tym piwa.

Ludzie w większości kupują oczami. To nie jest żadna odkrywcza myśl. I naprawdę bardzo dziwi mnie, że tak wielu producentów zachowuje się, jakby nie zdawali sobie z tego sprawy, z własnej woli ujmując swojemu produktowi atrakcyjności już na starcie. Owszem, w obecnej sytuacji, panującej na rynku piw rzemieślniczych, podaż jeszcze nie zawsze nadąża za popytem. Jeszcze. Owszem, jest spora grupa pasjonatów, którzy kupują każdą nowość, jaka pojawi się na rynku, nawet, jeśli byłaby opakowana w szary papier toaletowy, ale pamiętajmy, że po pierwsze, nie jest to grupa na tyle duża, by była w stanie wykupić całą partię, po drugie, najczęściej są to klienci jednorazowi, nieprzywiązujący się do marki, a po trzecie, przy obecnym natłoku premier i nowych browarów, jest ich coraz mniej, bo przestają nadążać i zaczynają kalkulować, który produkt jest bardziej wart ich pieniędzy.

W pewnym momencie musi więc dojść do sytuacji, w której konsument, nawet ten zaawansowany, stanie przed półką z piwami, których nie zna, z browarów, o których nic nie wie, i będzie musiał dokonać wyboru. Jak myślicie, jakimi kryteriami będzie się wtedy kierował? Stylem? Ok, ale przecież w ofercie może być kilka piw w tym samym stylu. Ceną? Być może, ale przecież polskie piwa nowofalowe mają ceny ukształtowane mniej więcej na podobnym poziomie. No więc, co takiemu delikwentowi zostanie?

Pozostanie mu dokonać wyboru na podstawie tego, co widzi. I jak myślicie, co wybierze? Piwo z krzywo naklejoną, uwaloną klejem etykietą, na której widnieje paskudna grafika i lakoniczny, nie dający żadnych informacji skład: woda, słód, chmiel, drożdże, czy też może to w schludnym, przyciągającym wzrok opakowaniu, zawierającym informacje mogące w sposób istotny wpłynąć na jego wybór?

W tym miejscu miało pojawić się kilka paskudnych etykiet polskich craftów, ale z uwagi na moją dbałość o estetykę bloga stwierdziłem, że skupię się tylko na pozytywnych przykładach.

Będąc producentem piwa, warto zapamiętać sobie jedną rzecz. Opakowanie mówi o Twoim piwie więcej, niż Ci się wydaje. Ba, ono mówi bardzo dużo o Tobie samym, nawet, jeśli jest to obraz nie do końca zgodny z rzeczywistością. Kiedy owoc swojej pracy pakujesz w byle co, to dajesz mi, jako konsumentowi, sygnał, że sam nie szanujesz tego, co zrobiłeś. Trudno wtedy oczekiwać szacunku ode mnie. Choćby to nawet było najlepsze piwo na świecie. Skoro widzę, że nie przywiązujesz wagi do projektu opakowania, to na jakiej podstawie mam sądzić, że przywiązałeś ją do zaprojektowania receptury i smaku piwa?

W szerszej skali, prędzej sprzeda się fatalne piwo z ciekawym opakowaniem, niż wspaniałe z beznadziejnym. Bo na beznadziejne opakowanie klient nawet nie spojrzy.

I w tym momencie możemy zgrabnie przejść do pierwszej cechy opakowań, które sprzedają:

ORYGINALNOŚĆ

Przykładem oryginalnego opakowania, a jednocześnie dowodem na to, że wygląd jest w stanie sprzedać nawet najgorsze piwo, niech będą produkty z pseudo-browaru Dionizos – totalnie beznadziejne jakościowo piwa, ale posiadające coś, co je zdecydowanie wyróżnia z tłumu. Papierowa owijka. I nie ma w tym momencie znaczenia, że grafika, która ją „przyozdabia” jest równie badziewna, jak zawartość butelki. Sama forma opakowania wystarcza w tym przypadku, aby piwa sprawiały wrażenie czegoś innego, czegoś nowego, nietypowego i momentalnie przyciągały wzrok. Nie wiem jak jest obecnie, ale jeszcze parę lat temu te piwa były prawdziwym hitem sprzedażowym, nawet w sklepach specjalistycznych. Teraz może jest już nieco gorzej, ale sam fakt, że wciąż utrzymują się na rynku, mówi wiele.

źródło: www.brunnenbraeu.de

źródło: www.brunnenbraeu.de

W kolejnych przykładach skupię się już tylko na dobrych piwach. Obiecuję.

ELEGANCJA

Od tej cechy właściwie chciałem i powinienem był zacząć. Co tu dużo mówić. Będąc piwnym snobem piję piwa z górnej półki. I kupując takie piwo, chcę od początku do końca czuć, że jest to coś lepszego, wyjątkowego. Poniżej dwa przykłady, które w pierwszej kolejności przyszły mi do głowy (no, jeszcze Doctor Brew i Pracownia Piwa). Cechy charakterystyczne – prostota, minimalizm.

 elegancja1

KONTROWERSJA/HUMOR/PROWOKACJA

W tym przypadku zawsze istnieje ryzyko graniczące z pewnością, że przekaz nie trafi do każdego. Ale za to można być pewnym, że nikt nie przejdzie obok piwa obojętnie. Za dwa idealne przykłady niech posłużą etykiety AleBrowaru, oraz Browaru Rzemieślniczego Jan Olbracht. Te pierwsze wzbudzają skrajne opinie. Dla jednych są odrażające, innym się bardzo podobają, ale najważniejsze, że każdy ma na ich temat wyrazistą opinię. Kocha, albo nienawidzi. Dzięki temu, za każdym razem, kiedy AleBrowar przedstawia nowy projekt, przez piwne środowisko przetacza się fala dyskusji i komentarzy. W drugim przykładzie mamy kolorowe, rubaszne, humorystyczne, nieco szowinistyczne i bardzo charakterystyczne rysunki Andrzeja Mleczki. Może nie do końca idealnie komponują się z resztą etykiety, ale za to bez wątpienia spełniają swoje główne zadanie. Przykuwają wzrok.

Kontrowersja

ARTYZM

Rzadko, bo rzadko, ale bywają też etykiety po prostu piękne, wręcz zahaczające o dzieła sztuki. W Polsce, tego typu etykiety są jeszcze trudne do znalezienia, właściwie chyba jedynymi, które wpisują się w tę konwencję, są te zaprojektowane dla serii Chmielogród, autorstwa Łukasza Obłażewicza. Dlatego też drugi przykład zaczerpnę wyjątkowo z zagranicy, a będzie nim austriacko-słoweński Bevog.  Znajdźcie mi człowieka, który butelkę z taką etykietą wyrzuci do śmietnika bez przynajmniej chwili zawahania.

artyzm

I na koniec podzielę się jeszcze taką jedną myślą, którą zasłyszałem na tegorocznym Blog Forum Gdańsk, a która dobrze zobrazuje ostatni przykład, jaki chciałbym przytoczyć:

„Jeśli nie potrafisz zrobić czegoś porządnie, to chociaż zrób to tak źle, aby wszyscy myśleli, że to specjalnie.”

etykiety

Dziękuję za uwagę.

Fotografia tytułowa: Charlie Essers, źródło: flickr.com (CC)

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

7 comments

  1. Witam autora i resztę czytelników!

    Gustów jest więcej niż ludzi, ale faktycznie dziwne to jest, że wielu producentów ma wygląd produktu w 4 literach. Zresztą, nie dotyczy to tylko piwa. Ta sama zasada dotyczy choćby stron internetowych. Rozbraja mnie jak wchodzę na stronę ludzi zarabiających grube pieniądze, a wygląda jakby była robiona w wordzie z użyciem wszystkich możliwych kolorów, czcionek i styli.

    Wracając do tematu, w ramach mojego zainteresowania piwem nawiązałem współpracę z kilkoma piwowarami domowymi. Będę dla nich robił logo browaru i całą identyfikację wizualną z naciskiem na etykiety. Projekty będę realizował w wolnym czasie ze względu na niekomercyjny charakter. Jakbyś był zainteresowany uwagami na temat tego co powstanie, to proszę o kontakt. Odezwę się jak już będę miał coś do oceny.

    Powodzenia w dalszym pisaniu!

    Pozdrawiam, Dawid.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *