Tak umiera legenda.

Ciechan Grand Prix. Piwo, które zatrzęsło piwowarską sceną w Polsce, pod koniec ubiegłego roku. Piwo, które dorównało jakością najlepszym polskim rzemieślnikom, a jednocześnie zmiotło ich dostępnością, dzięki czemu w cuglach wygrało najbardziej miarodajny polski plebiscyt na piwo roku, organizowany przez forum browar.biz.

Piwo, które przez cały czas swojej obecności na rynku wzbudzało emocje i kontrowersje. Obrosło legendą tak szybko, że już przy drugiej warce mówiono, iż to już nie to samo, co pierwsza. Przy kolejnych tym bardziej. Ale i tak wciąż schodziło ze sklepów na pniu. Drugoplanowy bohater chyba najgłośniejszej tegorocznej aferki w piwnym światku, związanej z etykietą i słynnym już podpisem Czesława Dziełaka – autora pierwotnej receptury.

W końcu piwo, które sukcesywnie staczając się po równi pochyłej, osiągnęło jakościowe dno totalne, na pożegnanie z fanami, bo w bodaj ostatniej warce, jaka została wypuszczona na rynek.

Ciechan Grand Prix odchodzi. A tak naprawdę to już dawno odszedł, bo po dawnym blasku nie zostało nawet wspomnienie. Prawdopodobnie po zerwaniu współpracy z Czesławem Dziełakiem, w Ciechanie zaczęto coś kombinować przy recepturze, być może szykując się na debiut autorskiego AIPA Browaru Ciechan (we wrześniu br. prawdopodobnie wygasną Ciechanowi prawa do korzystania z receptury Cz. Dziełaka). Nie wiem tego, ale tylko w ten sposób potrafię sobie wytłumaczyć tak tragiczną obsuwę formy tego znakomitego niegdyś piwa.

gp_insta

Chociaż, patrząc na poczynania nie tylko Ciechana, ale także pozostałych browarów z grupy Browarów Regionalnych Jakubiak, można się zastanawiać, czy ta zapaść w smaku GP wynika rzeczywiście z nieudolnych prób modyfikowania receptury, czy też po prostu ze specyfiki działania tych browarów, która trapi mnie już od długiego czasu.

Bo choroba niestabilności jakości nie dopadła tylko Ciechana Grand Prix. Powiem więcej – i tak jestem pod wrażeniem, że dopadła go tak późno! Bo co do tego, że to nastąpi nie miałem raczej wątpliwości.

Niestety, przy całym szacunku dla działalności, jak i samej osoby Pana Marka Jakubiaka, na który zdecydowanie zasłużył sobie chociażby skutecznym dążeniem do wskrzeszania zapomnianych i opuszczonych browarów, trzeba sobie jasno powiedzieć, że wbrew temu, co możemy przeczytać na logotypie grupy, gwarantem jakości swoich piw nie jest.

Choroba, o której piszę, trawi wszystkie browary z grupy, odkąd sięgam pamięcią. I wcale nie mam tu na myśli nierówności poszczególnych warek, ale kompletną ich odmienność od poprzednich. Jednego dnia browar opuszcza piwo bardzo dobre (rzadziej, ale się zdarza), a następnego, z tą samą etykietą wędruje do klienta piwo całkowicie kiepskie. W ten sposób trudno zdobywać rzesze nowych, stałych i świadomych klientów, poza grupką bezkrytycznych klakierów, pijących piwo regionalne tylko dlatego, że jest regionalne, albo z sentymentu, albo z sympatii osobistych, albo z jeszcze innych poza piwnych powodów. Nie można w nieskończoność jechać na samym fejmie.

Aby nie być gołosłownym, oprócz Ciechana Grand Prix podam kilka innych przykładów z niedalekiej przeszłości:

– Lwówek Belg – od momentu pojawienia się go na rynku piłem go kilka razy, raptem cztery, może pięć. I za każdym razem to było inne piwo! Na pewno dwa razy było pyszne. Raz było zalepiająco słodkie i totalnie bez piany, raz tak ordynarnie waliło gotowanym selerem i gwoździami, że skończyło w zlewie.

– Bojan Black IPA – nie będę się tu pastwił, że trzy pierwsze warki to były trzy różne piwa, a pierwsze miało kolor bursztynowy. Browar zaczynał pracę, trzeba było go „rozpracować”. Nie miałem z tym problemu, a kiedy już BBIPA osiągnął solidny poziom, bardzo się z tego cieszyłem i kupowałem go często. Niestety trwało to może przez jakieś dwie-trzy warki. Potem zaczęły pojawiać się jakieś diacetyle, a chmiel w aromacie był na granicy autosugestii. Nie wiem jak jest teraz, bo dałem sobie spokój.

– Ciechan Lagerowe – przykład z jeszcze dalszej przeszłości. Niegdyś jedno z moich ulubionych „piw codziennych”. Ostatnio, gdy szukałem kandydatów na miano dobrego pilsa z 3 złote, nie dałem rady go dopić. Piwo śmierdziało stęchlizną i diacetylem.

– Ciechan Wyborny – znów odwołam się do poszukiwań pilsa za 3 złote, w których to =============(spoiler!)============ Ciechan Wyborny niespodziewanie zajął drugie miejsce! Zafascynowany tym faktem dwa dni później kupiłem sobie Ciechana Wybornego, niestety już z innej warki, i co? Zgadnijcie. Kupa. Piwo z tej warki nie weszłoby nawet do finału, nie mówiąc już o zajmowaniu miejsca na pudle.

Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Rozpuszczalnikowy Lwówek Wrocławski, DMSowy Bojan Toporek i Wielkopolski, czy stęchło-grzybowy Złoty Smok (pierwsza warka – można wybaczyć). Niestety piwa z BRJ są jak ciasteczka z wróżbą – nigdy nie wiadomo co się wylosuje.

Ja wiem, że piwowarstwo, w szczególności rzemieślnicze (a do takiego pewnie BRJ aspiruje) rządzi się swoimi prawami, gdzie gorsze warki, czy nawet poważniejsze wpadki nie są niczym nadzwyczajnym, a wręcz są nierozerwalną jego częścią. Nie da się ich w 100% uniknąć, ale wypadałoby chociaż spróbować i kontrolować to, co wyjeżdża z browaru do ludzi. Ja od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że w BRJ nikt się tą prozaiczną, a jakże ważną kwestią nie zajmuje.

Kilka dni temu gruchnęła wspaniała wieść. Marek Jakubiak przywróci do życia kolejny browar – w Biskupcu, koło Olsztyna. Cieszę się z tego niezmiernie i tego nie ukrywam, choć po moich ostatnich publikacjach, wielu już zdążyło zarzucić mi szykanowanie i hejtowanie BRJ dla zasady. A niby jaki miałbym w tym interes? Kibicuję Panu Markowi Jakubiakowi bardzo mocno, bardzo doceniam i szanuję jego wkład w odrodzenie polskiego piwowarstwa. Mam wielką nadzieję, że browary w Tenczynku oraz Biskupcu, będą przynosiły chlubę swoim regionom produkując dobre i stałe jakościowo piwa. Nie mam z tym problemu, żeby w razie sukcesu docenić, pogratulować, czy pochwalić. Ale gdy pada deszcz, nie będę mówił, że świeci słońce, tylko dlatego, że inaczej mówić nie wypada. Znam umiar w krytykowaniu. Ale we włażeniu w pewne części ciała także.

O słabej formie polskich średniaków napisał dziś też Łukasz z Piwolucji. Koniecznie zajrzyjcie także do niego. 😉

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

17 comments

  1. Problem w tym że piwa z BRJ to już coraz większy rynek piw regionalno-rzemieślniczych, dopóki był tylko Ciechan i Lwówek to jeszcze się to jakoś kręciło, ale teraz gdy Pan Jakubiak postanowił uszczknąć z tortu piw kraftowych to zamiast zrobić to nożem użył do tego laski dynamitu przez co wszyscy „uczciwie warzący” zostali ochlapani. Szkoda, za umiejętnościami do biznesu nie idzie u Pana Marka pasja do warzenia uczciwego piwa.

  2. Jak już wspominasz, pamiętam jak właśnie w zeszłym roku, po namowach i zachętach starszych stażem birofilów kupiłem tego belga i to było straszne doświadczenie. Chciałem pójść i wyczyścić sobie język NaOH.

  3. Odnośnie 4 akapitu: W wrześniu wygasają prawa do używania nazwiska i podpisu, receptura jest ogólnodostępna i tak na prawdę każdy może swobodnie jej używać, nawet komercyjnie.

  4. W 100% masz rację w tym, co piszesz. Też z niepokojem patrzę na to, co się dzieje z piwami BRJ i mam podobne odczucia.
    Zastanawia mnie jednak inna kwestia- czy pan Jakubiak nie za szybko inwestuje w zakup kolejnych browarów?
    Jeszcze nie rozpoczął produkcji w Tenczynku a już sfinalizował zakup Biskupca. Nie sądzisz, że to za szybko wszystko postępuje i
    może to być strzał w kolano? Kupił sobie wielu konsumentów potężną dystrybucją choćby w osiedlówkach i niezłymi warkami na początku i wielu jest pewnie takich, którzy kupując kolejny wypust Toporka nie myślą, że się spieprzył, tylko że pewnie tak ma być.
    Jak życzę BRJ wszystkiego dobrego, to wolałbym żeby zamiast zakupu kolejnych browarów
    pieniądze zostały zainwestowane w ludzi i surowce, żeby piwo z już działających browarów trzymało poziom. Mam wrażenie,
    że p.Markowi chodzi o ilość, nie o jakość.

    • Oj, tu akurat w kompetencje Marka Jakubiaka wolałbym nie wchodzić. On jest doświadczonym biznesmenem z sukcesami, więc on najlepiej wie, jak prowadzić swój interes. Ja wypowiadam się jedynie z perspektywy konsumenckiej. Oczekuję dobrego produktu, a to, jak ktoś prowadzi swój biznes, to już nie moja sprawa.

  5. Mocno przejaskrawione zjawisko, wahania normy mają wszyscy, patrząc skrajnie nawet Rowing Jack raz pachnie raz nie, są dwie ścieżki – albo warzenie bez komputerów (i tutaj należy spodziewać się odchyleń od normy) albo warzenie wg. metod koncernowych, HGB i zawsze piwo smakuje tak samo kiepsko, huśtawka jakościowa Grand Prix to jakaś legenda oparta na internetowym trollingu,(pewnie urażonych kolegów Czesława) nie wiem czy jest wielu wariatów jak ja, ale GP wypiłem na prawdę duże ilości – na pewno 85% wypustów spróbowałem. Nie było w tym piwie drastycznych zmian, może dlatego , że w sklepie w którym robię zakupy piwo jest traktowane jak powinno? nie wiem, ale wiem na pewno, że jeżeli browar by spartaczył robotę to i przechowywanie w sklepie by nie pomogło.

    • 1. Mylisz mniej udane (niepachnące) warki ze zjebanymi (śmierdzącymi) warkami. Poza tym aż takich skoków jakości (tak często i w przypadku tylu różnych piw), jak BRJ nie ma nikt w Polsce.
      2. Ostatnie warki GP to nieporozumienie, a nie żaden trolling. Idź do sklepu i kup sobie GP teraz. Z datą do 22 października.

      • przeczytałem tą wypowiedź i nie dziwię się , że taka publicystyka z takim słownictwem i merytoryką stanowią i miarę i klasę poniżej jakiegokolwiek standardu.

  6. Ostatnia (?) warka Black IPA wali karmelem z intensywnością, której mogłoby pozazdrościć najgorsze czeskie Tmave. Rozpacz. Słowa „powtarzalność”, „stabilność”, „jakość” powinny chyba znaleźć się w słowniku każdego „doświadczonego biznesmena z sukcesami”. Czas na publiczne ustosunkowanie się P. Marka Jakubiaka do tak często stawianych (i słusznych!) zarzutów. Zastępowanie tego „mało powściągliwą” korespondencją z blogerami (to z Łukasza) również nie świadczy raczej o klasie rzeczonego biznesmena.

  7. Oj zabolało niektórych kupienie przez BRJ Biskupca zabolało 🙂

    Oczywiście gdyby zainstalował automaty zamiast ludzi to byłoby powtarzalnie. Al. e o wahaniach Pinty czy Alebrowaru nikt nie napisze bo nie wypada . A sytuacja jest identyczna browary które warzą ręką ludzką zawsze będą miały wtopy .

  8. moja wypowiedź nie dotyczyła twojego tekstu jedynie komentujących Stąd sformułowanie” niektórych ” tak więc może bez takich epitetów poproszę.

  9. Co do niepowtarzalności oczywiście się zgodzę. Miałem okazję pić GP jakoś w lipcu –sam sobie zrobiłem mały bojkocik- ale ponieważ dostałem-nie wyleję (to z reguły było bardzo dobre piwo). I było… nijakie. ani gorzkie ani słodkie, zero aromatu (a piłem w temp ok 15-18st). Tydzień później byłem w knajpce i jako 2 IPA wziąłem BlackIPA -jakby mi to ktoś podał w szklance -powiedziałbym że coś czeskiego-Tmawe -bez szału. Jako 3 IPA wziąłem GP. I tu szok. Piwo z lodówki-max 8st. Aromat taki że wszyscy co stali przy ladzie się pytali co to za piwo. Po prostu kosmos. Smak-poezja. Rewelacja do kwadratu. Wada-na 2 palce osadu-zakładam chmielowego. Pod koniec wlałem ten osad na pianę (PIANA to dopiero była poezja-jak wlałem tak była)-i było zielone:) Ale po wlaniu tego osadu straciło na pijalnosci-pojawiły się dziwne i nie miłe posmaki i aromaty. Więc 4 IPA GP -tak samo dobra i mająca taki sam osad- została wypita bez osadu. Cudo. W piatek znów piłem GP -i gdybym dostał w ciemno powiedziałbym ze to może Bursztynowe a może jeszcze coś słabszego. Zero aromatu, zero odczucia amerykańskich chmieli, mała goryczka, zero piany. Nic ciekawego.
    javiki

  10. zgadzam się w 100% ze spadkiem jakości Ciechana Grand Prix i Black IPA. Od jakiegoś czasu te dwa piwka należały do moich ulubionych, gdyż były w lokalnym sklepie. W ostatni weekend piłem oba i oba były beznadziejne. Najgorszy był Grand Prix, bo był kompletnie wyprany ze smaku, zero goryczki, piany nie dało mi się utworzyć, itd. Podobnie Black IPA. Zjazd formy tych piw jest ewidentny. Na podstawie moich doświadczeń postanowiłem poszukać w necie, czy ktoś jeszcze coś podobnego zaobserwował i stąd spotkałem ten wpis, więc moja opinia jest niezależna i zbieżna.

  11. Pingback: O słabej formie piw ze średniej półki | Piwolucja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *