Aktivist rzuca pawiem. Paw rzuca kpiną.

1237180_448148968631842_419531903_nParę dni temu, na portalu aktivist.pl pojawił artykuł zatytułowany „Piw Paw – nic, tylko rzucić pawiem.” Mocno subiektywny, wręcz blogerski wpis krytykujący lokal i, na pierwszy rzut oka, całą rewolucję (nie tylko) piwną w Warszawie. Widać gołym okiem, że autorka nie jest wytrawną miłośniczką piwa, nie zna się na nim, opisała swoje osobiste, mocno krytyczne wrażenia z pobytu w miejscu, w którym orientację może stracić nawet wytrawny piwosz i… została za to jednogłośnie wsmarowana w glebę przez krytykowany lokal, jego fanów oraz niektórych blogerów. Czy rzeczywiście słusznie?

Ok, zgadzam się z opinią, że artykuł jest jednoznacznie negatywny, zbyt subiektywny i zbyt agresywny jak na serwis, który (chyba) nie jest blogiem. Nie wiem na ile sugestie lokalu, że „trzeba było się zgodzić na ten 1000zł (plus VAT)” są prawdziwe, ale nie brałbym ich w ciemno jako pewnik. Sam całkiem niedawno byłem publicznie oskarżany przez pewną firmę o to, że krytykuję ją z zemsty, więc mam świadomość, do czego może posunąć się firma nieodporna na krytykę i zadufana w sobie.

A o tym, że Piw Paw jest zadufany w sobie, miałem okazję przekonać się całkiem niedawno podczas tworzenia zestawienia imprez towarzyszących Dniu Stoutu. Na moje pytanie o plany Piw Paw na Dzień Stoutu, dostałem odpowiedź w stylu: „W Piw Paw mamy Stout Day każdego dnia. Jest też dzień cydru, dzień IPA, dzień piw miodowych, dzień portera itd. Pozdrawiamy.” Ładnie podziękowałem i w zestawieniu nie wspomniałem o lokalu ani słowem. Skoro jesteście tacy zajebiści, to najpewniej nie potrzebujecie darmowej reklamy w jednym z największych serwisów piwnych. As you wish.

W podobnie kpiącym i lekceważącym tonie lokal odpowiedział autorce i serwisowi aktivist.pl:

Clipboard01

Ale mniejsza o to. Zamiast roztrząsać sprawy poboczne, wolałbym się dokładnie przyjrzeć samej treści wpisu Pani Olgi Święcickiej i skonfrontować go z moimi odczuciami po mojej październikowej wizycie w Piw Paw. Zupełnie na chłodno. Bez emocji, bez uprzedzeń, bez stroszenia piór, bez teorii spiskowych o zemście.

I co?

W wielu miejscach muszę przyznać autorce rację! Mało tego, odnoszę wrażenie, że do tej litanii uchybień sam dorzuciłbym jeszcze kilka innych rzeczy!

Zacznijmy od początku.

Pierwszy akapit można przemilczeć. Pomijając już, że pierwsze zdanie jest po prostu nielogiczne (bo jak powielanie dobrych pomysłów może być przykrą praktyką?), to nawet sama krytyka czerpania z dobrych wzorców i opierania na nich nowych biznesów jest po prostu idiotyczna i wyraźnie na siłę, co rzeczywiście może wskazywać, że autorka nie ma dobrych intencji i już na początku usiłuje dopasować rzeczywistość do swojej tezy i udowodnić, że taki lokal jak Piw Paw, jaki by nie był, jest zły z założenia. Co oczywiście jest totalną bzdurą.

Jednak już nad ostatnimi zdaniami tego akapitu warto się chwilę pochylić:

„Pomysł na sprzedawanie dobrych lokalnych browarów z nalewaka z pozoru wydaje się świetny. I jest taki, o ile nie przedobrzymy.”

Kurczę, mówcie sobie co chcecie, ale to była moja pierwsza myśl, kiedy usłyszałem, że w Warszawie otwiera się knajpa z ponad 50 nalewakami. -„Czy to aby nie przegięcie?” Nie dziwcie się więc, że biedna kobiecina dostała mdłości i oczopląsu, skoro nawet dla mnie 50 kranów zakrawa na lekką przesadę.

źródło: aktivist.pl

źródło: aktivist.pl

Lecimy dalej.

Pisanie, że właściciele przegrali, jest oczywiście błazenadą. Z tego, co wiem lokal działa, nie upadł i chyba póki co nic nie wskazuje, że coś takiego może się zdarzyć, więc nie ma o czym dyskutować. Jednak, gdy autorka pisze dalej, że chce uciekać, to już jej wierzę. Dziwisz się? To idź do pierwszego lepszego specjalistycznego sklepu z dziedziny, o której nie masz pojęcia. Dla mnie taką dziedziną jest np. wędkarstwo. Wyobraź sobie, że dla Ciebie też (nawet jeśli nie jest). Idź do tego sklepu wędkarskiego i samodzielnie dobierz sobie cały ekwipunek. W życiu sobie nie poradzisz, jeśli nie masz doświadczenia w łowieniu i jeśli nikt z obsługi Ci nie pomoże!

I tu dochodzimy do sedna i niefortunnego „zdania wytrycha”, które moim zdaniem położyło cały i tak bardzo słaby tekst, bo skierowało jego wydźwięk w zupełnie inną stronę:

„Sama byłam świadkiem sytuacji, w której dwóch zdezorientowanych chłopaków opuściło lokal, mówiąc: „Żywca nie ma”. Faktycznie, nie ma.”

Mądre i gorące głowy bezkrytycznych obrońców lokalu na facebooku wyciągnęły z tekstu tylko to, że „lokal jest zły, bo nie ma Żywca”. A ja się pytam, w którym miejscu, drodzy krzykacze, autorka domaga się, żeby ten Żywiec tam był? Tu nie jest problemem to, że w lokalu nie ma Żywca, ale to, że przeciętny klient tylko tego Żywca zna, a obsługa nie jest w stanie nakierować takiego nieświadomego piwosza na inne piwo – zbliżone do Żywca, ale inne. Nie jest w stanie otworzyć klienta na smaki, zainteresować, zachęcić, doradzić, bo sama „lodówki nie ogarnia” i sama pewnie zna tylko Żywca.

Drugim powodem kpin krytykantów jest zdanie:

„prosząc o piwo jasne i delikatne, dostałam coś przypominającego smakiem karmi.” 

Prostactwo z Was wyłazi moi drodzy. Nabijacie się z kobiety, że zamówiła piwo jasne i delikatne, ale już to, że na takie zamówienie dostała coś, co przypomina Karmi, puszczacie mimo uszu. Bo istotne jest, że ona pije jasne siki bez smaku i się nie zna, a nie to, że chujowa obsługa zamiast jasnego lekkiego, zaserwowała jej ciemny ulepek? To zamieńcie sobie słowa „piwo jasne i delikatne” na „rześkie cytrusowe Pale Ale”. Lepiej? To teraz zastanówcie się wreszcie, kto tak naprawdę w tej sytuacji nawalił.

Ludzie, myślcie samodzielnie! Nie łykajcie wszystkiego, co ktoś Wam napisze na facebooku.

Żeby było jasne, powtórzę po raz wtóry – ja nie twierdzę, że artykuł nie jest pisany pod tezę i że jego głównym celem nie jest oczernienie lokalu. Być może nawet tylko po to powstał. To słaby tekst. Beznadziejny. Ale nie można mu w kilku punktach odmówić racji, albo przynajmniej przez chwilę nad nim pomyśleć.

Zdaję sobie sprawę, że artykuł nie jest fachowy. Ale zdaję sobie też sprawę, że to właśnie taki artykuł prędzej trafi do rzeszy ludzi potencjalnie zainteresowanych ciekawymi piwami, niż wypociny jednego, czy drugiego piwnego blogera. Spójrzmy prawdzie w oczy, że te zarzuty nie wzięły się z księżyca, że nie każdy wchodzi do multitapu (hipertapu?) jak po swoje, że w końcu takie podejście do klienta może go zrazić do eksperymentowania na długie lata, bo po prostu będzie unikał takich miejsc, z lęku przed ośmieszeniem.

Ja uważam, że multitap to nie tylko kombajn do wypychania kałduna dziesiątkami różnych piw, ale również, a może przede wszystkim kultura i edukacja piwna. Integracja społeczeństwa piwowarów i koneserów piwa ze „zwykłymi” ludźmi szukającymi ciekawych smaków. Multitap dla mnie to przede wszystkim ludzie, a dopiero potem piwo. Mimo wszystko. A Piw Paw w moim odczuciu nie reprezentuje znamion żadnej z powyższych cech, a wręcz uosabia ich przeciwieństwa, począwszy od wypychania klientów do domu z plastikową butelką, poprzez mało przyjazną, niegościnną atmosferę (ciasnota i jeden kibel), skończywszy na grubiańskim i niefachowym podejściu do klienta.

Wiem, bo byłem. Wszedłem i wyszedłem. I pewnie nie wrócę, chyba, że kiedyś wyląduję w środku nocy na Centralnym. Bo nie twierdzę, że lokal nie ma zalet. Ogromny wybór piwa, godziny otwarcia, możliwość spróbowania próbek, czy nawet to nieszczęsne nalewanie piwa na wynos może być w wielu sytuacjach sporymi zaletami. Ale do krytyki też trzeba umieć podchodzić z otwartymi ramionami, wsłuchiwać się w nią i korzystać z niej. A nie szydzić, wyśmiewać i dyskredytować krytykanta.

Pamiętajcie, że każdy kij ma dwa końce i zanim zaczniecie kogoś mieszać z błotem, spróbujcie najpierw spojrzeć na daną sprawę jego oczami.

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

22 comments

  1. Jedna uwaga: z tego, że autorka napisała, że otrzymała „coś przypominającego smakiem karmi”, wcale nie wynika, że uraczono ją ciemnym, słodkim ulepkiem. W tekście nie napisano, że piwo było ciemne; ponadto jeśli faktycznie autorka nie wiedziała o istnieniu (lub nie znała smaku) innych piw, niż koncernowe lagery (i Karmi…), to dla niej każde piwo odbiegające smakiem od rzeczonego Żywca, a nie będące gorzkim, może przypominać Karmi. Mogło to być piwo miodowe, może jakiś mocno słodowy lager, witbier, albo to było Ce n’est pas IPA? A może jeszcze coś innego? Niestety, pozostają tylko domysły.

    A, no i Karmi jest kilka rodzajów. Taki szczegół.

    • Zaraz zaraz. Skoro pisze, że dostała coś przypominającego Karmi, to musi chyba wiedzieć, jak to Karmi wygląda i smakuje. Logiczny wniosek jest taki, że piwo było ciemne i słodkie (chyba, że znasz jakieś jasne Karmi, albo zakładasz, że jest idiotką, kłamcą, albo ślepcem).

      • Tak jak napisałem – nie wiem, nie było mnie tam. Ale nie napisała o wyglądzie, tylko o smaku („coś przypominającego SMAKIEM Karmi”, a właściwie „karmi”), poza tym – tak, swego czasu były też jasne Karmi 🙂 Ale wiadomo, że to raczej nie o nie chodzi.

        Nie widzę świata zerojedynkowo (chociaż jestem m.in. programistą…) i nie zakładam od razu, że jeśli miała takie skojarzenie (smakowe!) to czyni z niej idiotkę, kłamcę albo osobę ślepą. W naszym społeczeństwie (nie mówię tu o sekciarzach) przez długi czas pokutowało przeświadczenie (a może pokutuje nadal?) że piwo ciemne jest dla kobiet. „Bo przecież ciemne piwo jest słodkie”. Czy brało się to z głupoty? Raczej z niewiedzy. I również ta kobieta, wiedziona równie prostym skojarzeniem, mogła stwierdzić, że piwo słodkie = Karmi. A właściwie „karmi”.

        Najłatwiej byłoby tę burzę w szklance wody (bo przecież z powodu tego artykułu nikt nie zrezygnuje z wizyty w Piw Pawiu, a wręcz przeciwnie – ten tekst na Aktiviście podziała raczej jak darmowa reklama) uspokoić, dowiadując się, jakie piwo ta kobieta dostała, jaka była sytuacja, jak ją faktycznie potraktowano (relacja drugiej strony może się przecież znacznie różnić, a ferowanie wyroków na podstawie opinii jednej osoby jest trochę nieuczciwe).

        • Nie no, nie możemy tak dyskutować, bo zaraz dojdziemy do tego, że mogła też siedzieć przed biurkiem w domu, wżerając chipsy i sobie całą historię wymyślić. Jeżeli jest laikiem, a tu się zgadzamy, że jest, to w życiu nie skojarzyłaby jasnego piwa z Karmi.

          Zresztą to, czy to piwo było jasne, czy nie, nie jest takie ważne. Mi chodziło przede wszystkim o to, że krytykanci nawet nie zadali sobie trudu, aby się zastanowić, co w tym tekście jest napisane, a od razu bezrefleksyjnie rzucili się z szyderstwami, że zamówiła jasne i delikatne, a wcześniej widziała kolesi pytających o Żywca.

          • Nie jestem w stanie się zgodzić, że w życiu by nie skojarzyła. Wiem z doświadczenia, że ludziom, którzy całe życie popijają koncernowe rarytasy, pierwsze łyki „prawdziwego” piwa mogą się skojarzyć w przybliżeniu ze wszystkim. I absolutnie nie wykluczałbym ewentualności, że autorka dostała dokładnie takie piwo, o jakie prosiła – jasne i łagodne. Dla sporej części laików prawie żadne „prawdziwe” piwo nie jest łagodne (w ich rozumieniu), bo w odróżnieniu od koncernówek po prostu ma smak.

            A jestem niemal – niemal – pewien, że dostała piwo jasne. Dlaczego? Bo gdyby dostała ciemne, to nie pozbawiłaby się okazji napisania tego wprost. Wnosi Pan o refleksyjność, a jednak sam mógł Pan moim zdaniem więcej wyczytać między wierszami. Pozdrawiam!

  2. Właśnie, równie dobrze mógł być to jasny ulepek 😉 Poza tym coś przypominającego smakiem karmi, wcale nie musi być ulepkiem, zależy co autorce przypomina smak karmi (skoro szukała głównie Żywca) 😉

    Lokalu bronić nie zamierzam, że nie mają wad. Natomiast byłem właśnie w Stout Day, zostałem miło obsłużony (o 2 w nocy), kumpel z koleżanką poprosili o poradę i została im udzielona trafnie. Nie przeszkadza mi piwo na wynos czy jeden rodzaj szkła. Nie jest to lokal do siedzenia i rozprawiania o niuansach sztuki piwowarskiej. Lokalizacja sprawdza się znakomicie na szybkie piwko przed imprezą w centrum Warszawy.

      • Bartek, nie mówię, że szukała Żywca, w celu konsumpcji, ale zauważyła jego brak – więc go jednak szukała 🙂 Nie mam zamiaru bronić ani jednej ani drugiej strony. Piw Paw jest lokalem specyficznym, jak dla mnie to taki fast food dla piw, gdzie wchodzisz, bierzesz, wypijasz i spadasz. A i często bierzesz na wynos (przy mnie poszły ze 4 butelki gdy czekałem na swoje).

        Z drugiej strony tekst jest nastawiony na pojechanie od początku do końca. Jeżeli czepiamy się słówek, to faktycznie autorka nie musiała dostać nic ciemnego dla zlewy, mogła dostać jakieś miodowe. Bo nie wierzę, że pojechali jej aż tak, że zamówiła jasne, a dostała ciemne – ja bym wtedy w ogóle nie spróbował i nie napisałbym o smaku 😉 Więc jechanie po obsłudze też niekoniecznie jest na miejscu, jeżeli nie znamy całej sytuacji (mocno mnie ciekawi co dostała).

        Fakt pozostaje taki, że prawda leży pewnie po środku. Obsługa nie trafiła z doborem piwa. Lokal nie jest typowym miejscem szerzącym kulturę piwną na miejscu, tylko połączeniem baru i nonstopu z dużym wyborem. A Activist wysłał dziewczynę zupełnie nieprzygotowaną w jakikolwiek sposób do pisania tekstu o piwie z „dobrych lokalnych browarów” skoro na prawie 60 kranach nie znalazła żadnego znajomego piwa (chociażby Ciechana czy Raciborskiego, a jakiegoś Ambera też chyba widziałem). Pewnie szukała na nich Łomży albo Perły – jak mówią panowie w reklamie, są one z małych lokalnych browarów 😉

        • Czytałeś tekst źródłowy? Szukała, czy może spotkała kogoś kto szukał?

          A czytałeś mój tekst? Czy ja próbuję bronić którejkolwiek ze stron? Jadę po obu, a puentą jest stare jak świat powiedzenie, że kij ma dwa końce. Nikogo nie bronię, ale chciałem pokazać, że sprawa może mieć drugie dno i nie do końca musi być tak, jak widzą to właściciele Piw Paw i ich klakierzy.

  3. W Multitapie nie chodzi chyba o to zeby naj… kranow tylko o klimat. To ma byc miejsce gdzie chce sie przyjsc nawet jak nie ma z kim i gdzie doradza Ci co moze byc dobre dla Ciebie, a jesli podasz im cechy ktorych szukasz w piwie to Ci takie piwo znajda. Pani na pewno nie szukala czegos ala Karmi i to nie wazne czy jasnego czy ciemnego, skoro wyrazila swoja dezaprobate. Moze jej warsztat jest niskich lotow no ale to juz zmora naszych czasow – ciecie kosztow., ale to nie znaczy ze pojechala ten pub bo takie dostala zlecenie. A tej knajpie powinno zalezec na tym zeby udzielac klientom dobrych porad, no chyba ze juz zyskala miano kultowej i moze miec w powazaniu caly swiat, a hipsterzy i tak sie zleca zeby sie pokazac.

      • Tak czytalem. Ale widze ze ty nie czytales, wiec moze przeczytaj jeszcze raz, nastawiac kranow potrafi kazdy, ale knajpa musi miec klimat. A multi nie oznacza wiecej niz 50, aIe pewnie zaraz mi napiszesz ze 6 tapow to nie multi. Na ratebeerze wsrod najlepszych knajp za 2012 tylko 3 maja wiecej tapow do tego wspanialego PiwPawia, ale on nawet jakby mial ich najwiecej na swiecie na tej liscie sie nie znajdzie.
        Pozdrawiam

        • Klimat jest ważny na szczycie klimatycznym. Skoro każdy potrafi, to dlaczego mamy tak mało takich knajp? W pubie najważniejsze jest dobre piwo, w multitapie dużo dobrego piwa. Właśnie chodzi o to, żeby nasrać kranów i to jest najważniejsze, ale bez całej reszty knajpa nie odniesie sukcesu.
          Pozdrawiam.

  4. „nie to, że chujowa obsługa zamiast jasnego lekkiego, zaserwowała jej ciemny ulepek?”

    plisss, bez takich „chu,,,”

    Zgadzam się z opinią Twą. Ale kolega komentator może mieć trochę racji – mogła dostać słodkawego weizena, albo coś z miodem (nawet nie jasnego ale BURSZTYNOWEGO) i już przyrównała do karmi. Moim zdaniem, nie ma co tracić czasu na jakąś panią z aktiwista, tym bardziej że tekst źródłowy to 3 akapitowy wpis rodem z facebooka napisany na kolanie w czasie 3 minut.

  5. Teza w tekście oryginalnym głupia, reszta przesadzona, najbardziej ruszyła mnie ta toaleta, bo bardzo nie lubię tam syfu.

    Z Tobą się zgadzam z jednym ale. Moim zdaniem niefachowa obsługa, która jednego dnia sprzedawała cebulę, drugiego gwoździe, a dzisiaj piwo. Dla mnie to był klasyczny przypadek kiedy obsługa znała jedno piwo „dla kobiet” i wszystkim je lała(jako alternatywę piwa z sokiem). Jednak opisana sytuacja jest bardzo „niewinna”, znam o wiele mocniejsze i głupsze historie z knajp, czy sklepów specjalistycznych, a emocji w Twoim tekście też sporo. Prawie jak w źródłowym.

  6. Brawo Bartku! Ciesze się że ktoś to w końcu przeczytał ten tekst ze zrozumieniem i że zabrał sensowny głos poparty pewnymi argumentami.

    Dzisiejszy wpis na profilu PiwPaw: „Staramy się. Mydła w gąbce nigdy nie mieliśmy, są już normalne dozownik. Czekamy na suszarki do rąk”
    Rozumiem że dzięki interwencji Pani Olgi do Piw Paw, po prawie dwóch miesiącach od otwarcia trafiło mydło o czym z radością poinformowali właściciele. Gratuluje sukcesu.
    W tym świetle tekst Pani Olgi był bardzo pomocny.
    Tak na poważnie jest to żenujące.

    Multitap i to że ma się 57 kranów nie sprawia że jest się od razu super i chyba nadszedł czas żeby to zrozumieć. I stąd całe halo bo w kocu zabolało.
    Niestety po kilku wizytach w Piw Paw omijam to miejsce szerokim łukiem.
    Wiem co mówię albo chociaż tak mi się wydaje. Proponuje spojrzeć na najbliższą konkurencje. Inny multitap tuż za rogiem. Jak fajnie i czytelnie jest rozpisana oferta.
    To że „Ci od Żywca” wyszli bez zamówienia o czymś świadczy.
    Gdyby do takich lokali mieli przychodzić sami znawcy piwa, „prawdziwi piwosze”, piwowarzy czy piwni blogerzy to takie miejsca świeciły by pustkami.
    Niestety czy tego chcecie czy nie musicie zrozumieć że Waszym klientem najczęściej są jednak piwni laicy, osoby które dopiero stawiają swoje pierwsze piwne kroki czy nawet przypadkowe osoby i to najprawdopodobniej oni wypijają najwięcej piwa w Waszych lokalach.
    Smutno mi, bo to takie miejsca właśnie wpływają na promowanie piwnej kultury. Nie chciał bym być odbierany tak jak Piwa Paw, jako zadufany, zamknięty i ograniczony.
    Powinniśmy być jak najbardziej otwarci na promocje i zachęcanie nowych osób do zarażenia się piwnym bakcylem czy po prosto obudzenia w sobie piwnej świadomości.
    Wyśmiewanie się nie jest tą drogą.
    Jak można napisać że przecież w lodówce wszystko jest dobrze opisane?
    Szkoda że Piw Paw nie potrafił inaczej zareagować i szkoda że pod wpisem na Facebooku jest taki a nie inny poziom komentarzy „piwnych wyjadaczy”.
    Może też ktoś to wreszcie zrozumie że o wiele łatwiej jest polecić jedno piwo z 12 (plus lodówka którą barmani jednak dobrze opanowali) niż jedno z 57 piw z kranu(które często się zmieniają- podobnież) i setki z lodówki?
    To czy miejsce ma klimat czy nie to juz sprawa indywidualna. Pisanie ze ktoś jest hipsterem bo lubi ładne miejsca jest równie idiotyczne. Kto z nas nie lubi ładnych miejsc?
    Pewnie jestem hipsterem, ale proponuje jeszcze raz przyjrzeć się konkurencji. Wnętrze i wystrój są o niebo lepsze, przemyślane. To miejsce jest naprawdę ładne. Czy elementem bycia piwnym fajnym gościem jest płacenie za piwo więcej niż u konkurencji i siedzenie w miejscu bez klimatu? Miejscu które nic nie organizuje? Żadnych premier, warsztatów, pokazów, prelekcji…
    Aaaa zapomniałem wystarczy mieć 57 kranów i już jest się super nietykalnym. Nie trzeba nic więcej.
    Zastanówcie się czy jednak małe etykietki mówią wszystkim gościom co to jest za piwo i czy chociażby te malutkie etykietki wydać z każdego miejsca za barem. Naprawdę aby ogarnąć te male obrazki trzeba się niezłe nachodzić bo nawet ze środka nie widać co jest po bokach na kranie.

    Żeby mnie nikt źle nie zrozumiał nie ma być to laurka dla innego multitapu ale wskazanie dobrych praktyk.
    Poziom odpowiedzi Piw Paw na słaby zresztą artykuł był po prostu słaby a nawet dwukrotnie słabszy od poziomu „oskarżeń”

    Ciężko zabrać głos przeciwko bo wielka armia fanów, bądź po prostu sympatyków w sposób prosty i błahy bez argumentów zakrzyczała całą dyskusje.

    No i wisienka na koniec. Jeśli Piw Paw nie ma dowodów na to że chciano ich przekupić to proponował bym Pani Oldze wystąpić o zniesławienie i pomówienia. To dopiero by było. Zapewne dowody są i próba przekupienia miała miejsce, więc z niecierpliwością czekam na jakieś sądowe oskarżenia pani Olgi o przekupstwo czy coś w tym stylu lub na akt miłosierdzia z ich strony i odpuszczenie biednej redaktorce.

    Czekam teraz na komentarze abym wyluzował i napił się żywca z Panią Olgą.

    • Tu nie ma żadnego problemu, ktoś miał pomysł na biznes i go zrealizował, co więcej to działa i działa dobrze. Jeśli się komuś nie podoba to powinien szukać czegoś innego. Nikt nikogo nie zmusza do chodzenia do piw paw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *