Trzej Królowie, czyli trzy niezwykłe piwa zagraniczne degustowane w minionym roku

Pozostając w klimacie podsumowań i jednocześnie kończąc ten temat, wpadłem dziś na pomysł, aby po krajowym plebiscycie zwrócić uwagę także na to, co miłego spotkało mnie ze strony piwowarów spoza granic Polski, a że import ciekawych piw w minionym roku rozwijał się bardzo dynamicznie, nietaktem byłoby pominąć tę kwestię. W związku z powyższym postanowiłem zapoczątkować nową świecką tradycję na tym blogu i co roku, w święto Trzech Króli, po wynikach plebiscytu „Piwowarskie Gwiazdy i Czarne dziury”, publikować opis trzech piw zagranicznych, które w minionym roku zrobiły na mnie największe wrażenie. Zaczynamy.

Już na wstępie pojawia się problem, gdyż wybitnych piw w 2013 wypiłem bądź zdegustowałem całkiem sporo, a konwencja zakłada wyłonienie z tej grupy trzech najlepszych, co jest zadaniem dość karkołomnym. Jednak jak się mocniej zastanowić, na czoło wysuwają się dwa najbardziej pożądane przeze mnie piwa, które udało mi się zdobyć, oraz jedno, którego spróbowałem praktycznie w ciemno, a które zrobiło na mnie piorunujące wrażenie.

Tak, zdecydowanie to właśnie ta trójka zasługuje na znalezienie się w tym wpisie, kosztem całej masy groźnych konkurentów. I jak na Trzech Króli przystało – przybyła do mnie z bardzo daleka.

Imperial Creme Brulée Stout – Southern Tier (USA)

W kategorii globalnej – piwo roku 2013 i jedno z najlepszych, jakie w życiu piłem.

Creme Brulee

Czarna, nieprzejrzysta barwa, gęsta drobnoziarnista piana, w zapachu zniewalający, przecudny aromat toffi, wanilii, krówek.

Smak to po prostu niezliczona ilość niuansów: toffi, orzechy, mleczna czekolada, mleko, wanilia, słodka kawa. Całość słodka, kremowa, kojarząca się z lodami z polewą toffi. Finisz lekko goryczkowy choć profil piwa zdecydowanie deserowy.

Genialne, wybitne, pyszne piwo. Mimo, że butelka piwa kosztowała mnie ponad 40 złotych, to jeśli spotkam gdzieś ponownie, kupię ją znów, bez zmrużenia oka. No i cel na ten rok: Southern Tier Mocah, z którego zakupu na tegorocznej Birofilii zrezygnowałem, czego bardzo żałuję.

Voodoo Doughnut Bacon Maple Ale – Rouge (USA)

To piwo może nie powaliło mnie smakiem tak jak poprzednik, ale na pewno było jednym z najciekawszych i najbardziej pożądanych przeze mnie piw dostępnych na rynku w zeszłym roku. Nie mogło go tu zabraknąć.

Voodoo Doughnut Bacon Maple Ale

Piwo bardzo często można spotkać w różnorakich zestawieniach typu „najdziwniejsze piwa świata”. I nie ma się czemu dziwić, wszak do jego produkcji użyto prawdziwego boczku (ze świnek z własnej, przybrowarnej hodowli), kompozycji 8 słodów, w tym co najmniej 4 wędzonych różnymi gatunkami drewna, syropu klonowego, chmielu własnych odmian oraz własnego szczepu drożdży o wiele mówiącej nazwie „Pacman”.

Piwo ma nawiązywać smakiem do pączków z bekonem i syropem klonowym ze słynnej cukierni Voodoo Doughnut z Portland (Ohio).

Kolor piwa to mocno zmętniony bursztyn, piana wysoka, ale niezbyt trwała. Zapach to bardzo ciekawe zestawienie wędzonki, syropu klonowego, toffi, wędzonej śliwki i boczku. Jest w nim dokładnie to, co zapowiada nazwa, a całość jest niezwykle zgrabnie skomponowana.

W smaku, czar z aromatu nieco pryska. Piwo jest dość wytrawne, wbrew pozorom mało słodkie, co za tym idzie część „pączkowa” zdecydowanie ukryta jest za wędzonką. Piwo sprawia wrażenie nieco zbyt wodnistego, moim zdaniem brakuje mu więcej słodkiego ciała.

Choć piwo dostałem w prezencie, byłem gotów wyłożyć za nie 65 złotych. Czy jeśli jednak przyszło by mi za nie tyle zapłacić, żałowałbym? Cóż, są w życiu rzeczy, których po prostu trzeba spróbować.

Sour In The Rye – The Bruery (USA)

To piwo trudno będzie mi opisać z taką dokładnością, jak dwa poprzednie, gdyż degustowałem je w małej ilości podczas festiwalu Birofilia 2013 i nie miałem możliwości zrobienia notatek.

Sour In the Rye

Kwaśne, żytnie ale leżakowane w dębowych beczkach.

Pamiętam niesamowite wrażenie jakie zrobił na mnie pierwszy łyk tego piwa. Wspaniała kwaskowość, zahaczająca wręcz o uczucie słoności, cudny aromat dzikusów i dębiny, całość zachwycająca. Dla mnie to było zdecydowanie najlepsze piwo Birofilii i jedno z najciekawszych piwnych doznań w życiu. Od tego piwa tak na dobre rozpoczęła się moja fascynacja piwami kwaśnymi.

Butelka Sour in the Rye osiągała zawrotną cenę ok 90 złotych, dlatego zdecydowałem się jedynie na próbkę, ale czuję wielki niedosyt i jak tylko gdzieś spotkam to piwo, nie zawaham się użyć portfela.

Każde z trzech wyżej wymienionych piw to trunki kosztowne, ale niosące ze sobą niesamowite wrażenia. Polecam je każdemu, kto szuka piw niezwykłych, nietuzinkowych i wybitnych.

Ciekawe, co przyniesie nowy rok. 🙂

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

11 comments

  1. Jak by ktoś chciał zakupić to Voodoo Doughnut Bacon Maple Ale – Rouge jest bezproblemowo dostępne w Leclercu w Bydgoszczy, jeśli mnie pamięć nie myli to cena około 70 złotych.
    Jeśli ktoś wie gdzie można kupić pozostałe piwa niech napisze, szczególnie Creme Brulee

          • A to jest takie piwo w ktorym tylko pierwsze wchodzi dobrze ? A na serio, to pierwsze bylo swietne (dokladnie takie jak je opisales), drugie bylo w nowej butelce (zmienili grafiki na wszystkich swoich piwach) i bylo wytrawne, zero slodyczy, a trzecie jakie pilem bylo ze starej warki, jeszcze w starych butelkach i bylo zaje…. Musze sprobowac jeszcze raz moze ostatnia warka znowu jest taka jak trzeba.

            • Kupilem jeszcze jedno Brulee w nowej butelce i tez bylo swietne, wiec to moze byla jednorazowa wpadka. Voodoo pilem dwa razy i za kazdym razem bylo tak samo dziwne. A ostatnie z listy w sklepie niedaleko kosztuje 23$ wiec na razie sie powstrzymam z zakupem.

  2. znowu wity-srity, a porządnego pilsa nikt nie potrafi uwarzyć…
    A tak na poważnie to rewelacje z tym boczkowym pączkiem, jedyne na co mogę sobie pozwolić to naleśniki z boczkiem i syropem klonowym, gdyby zapił to jeszcze takim piwem, mmmm.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *