Dzisiejszy tekst miał być początkowo szybkim testem Saisona Festiwalowego z browaru Krajcar. W trakcie pisania stwierdziłem jednak, że skoro i tak mam w planach sporządzenie krótkiej notki z wizyty w browarze, oraz degustacji tamtejszych piw, warto te dwa wątki połączyć i opisać za jednym zamachem.
Być może nie każdy wie, że Browar Arcyksiążęcy w Żywcu nie jest jedynym browarem w tym mieście. U boku wielkiej fabryki piwa, przy ul. Świętokrzyskiej wyrósł przed rokiem mały, restauracyjny, rzemieślniczy browar Krajcar z warzelnią o wybiciu 5 hektolitrów, nad którą pieczę sprawuje piwowar Jerzy Lorenc.
Browar początkowo warzący tzw. „zestaw obowiązkowy”, czyli pilsa, pszenicę, ciemne, dokładając do tego mało wyszukane style jak marcowe oraz koźlak, z czasem zaczął eksperymentować z nieco ciekawszymi piwami, takimi jak Doppelbock, Irlandzkie Ale, Klasztorne, czy właśnie wspomniany Saison. Warto nadmienić, iż ten ostatni styl został wybrany przez fanów, w ankiecie przeprowadzonej na facebooku.
Sam browar jest bardzo przyjemny, dość kameralny, przytulny. W dolnej części przypomina gospodę, góra jest urządzona w bardziej nowoczesnym stylu. W słoneczne dni bardzo cieszy ogródek piwny.
Jak do tej pory miałem przyjemność odwiedzić Krajcara dwukrotnie, a zdarzyło się to na przestrzeni zaledwie dwóch miesięcy. Po raz pierwszy wybrałem się tam z dziewczyną przy okazji majówki, spróbowaliśmy trzech piw, poznaliśmy piwowara i zwiedziliśmy leżakownię. Za drugim razem wizyta była znacznie krótsza, gdyż wracając lekko zmęczony po zakończeniu Birofilii, postanowiłem wpaść na szybko i zwilżyć gardło kufelkiem Saisona, którego wcześniej nabyłem również w wersji butelkowej. Nie muszę chyba pisać, jak smakowało świeże piwo w środku nocy, po marszu spod browaru żywieckiego do centrum miasta. Dziś postanowiłem sobie ten smak przypomnieć i zweryfikować, czy czasem moje zmysły nie zostały oszukane przez pragnienie i zmęczenie.
Piwo: Saison Festiwalowy
Browar: Krajcar
Ekstrakt: ?
Alkohol: 6,8%
Skład: ?
Poniżej oceniam wersję butelkową.
Kolor: Głęboko pomarańczowy, przechodzący w bursztyn. Z pięknymi miedzianymi refleksami. Opalizujący.
Piana: Wysoka, puszysta, średnio i drobnopęcherzykowa, bardzo ładnie koronkuje, wolno opada do grubego puszystego kożucha.
Zapach: Drożdżowo-winny, mocno estrowy, owocowy. Czuć rodzynki, brzoskwinie, a nawet trochę jakby truskawki. Są też jabłka. Bardzo przyjemny aromat.
Smak: Spora pełnia, wyraźna słodowo-owocowa słodycz, przełamana winną kwaskowością. Czuć, że piwo jest treściwe i solidne, ale przy tym zdradziecko pijalne. Alkohol bardzo zgrabnie ukryty, na finiszu lekko pestkowa cytrusowa goryczka. Jedyne, co trochę przeszkadza, to nieco za wysoka, lekko przytłaczająca słodycz pojawiająca się w drugiej połowie degustacji.
Wysycenie: Grube, ale nie ostre, bardzo łagodne. Nie szczypie, idealnie współgra z całością.
Opakowanie: Bączek z etykietą jak na zdjęciu powyżej. Prezentuje się nieźle, choć mało na niej informacji o samym piwie. Spory plus za firmowy kapsel, co w przypadku browarów restauracyjnych jest rzadkością.
Podsumowanie: Pyszne piwo, zdecydowanie smaczniejsze od artezanowskiego Saisona. Piłem zarówno świeże w lokalu, jak i butelkowane. Oba bardzo smaczne, zniknęły w oka mgnieniu. Bardzo udany eksperyment. Oby więcej takich!
Podczas mojej pierwszej wizyty w Krajcarze załapałem się na Pszenicę, Klasztorne oraz Irlandzkie Ale i zrobiłem krótkie notatki.
Piwo: Pszeniczne
Browar: Krajcar
Ekstrakt: ?
Alkohol: 5%
Skład: ?
Kolor: Od jasnozłotej przy zwężeniu szklanki do pomarańczowej przy główce. Piwo prezentuje się bardzło ładnie, jest mocno zmętnione, tak jak powinno.
Piana: Niewysoka, średnioziarnista i niezbyt trwała. Pozostawia drobne ślady na szkle.
Zapach: Mocne uderzenie bananów, w tle goździki. Jest lekka nuta kanalizacyjna, ale na niskim, nienatrętnym poziomie. Ogólnie jest przyjemnie i rześko.
Smak: Mocno bananowy, słodki, przyjemny, choć jak dla mnie nieco za słodki. Brakuje mu nieco wytrawności i kwaskowości, ale generalnie obcowanie z tym piwem jest bardzo przyjemnie, choć niekoniecznie orzeźwiające.
Odczucie w ustach: Wysycenie dość wysokie, ale raczej w kierunku średniego. Pełnie spora. Jak na swój styl piwo jest dość treściwe i gęste.
Opakowanie: Bardzo ładna szklanka i wysoka kelnerka (albo odwrotnie? ;)). Firmowy wafel.
Podsumowanie: Smaczna pszenica, jednak nie do końca taka, jakie lubię w ciepłe majowe popołudnia.
Piwo: Irlandzkie Ale
Browar: Krajcar
Ekstrakt: ?
Alkohol: 5,7%
Skład: ?
Kolor: Ciemnobursztynowy, pod światło widać czerwonawo pomarańczowe refleksy.
Piana: Ładna, dość zwarta, drobnoziarnista.
Zapach: Niestety rozczarowujący, dość mocno diacetylowy, karmelowy z lekką nutą owoców.
Smak: Lekki, słodowy, jednak dość słodki. Finisz trochę nie wyraźny. Piwo szybko znika z pamięci.
Opakowanie: Ładny, beczułkowaty kufelek o pojemności 0,4l, firmowy wafel.
Podsumowanie: Niezbyt udane piwo, najsłabsze, jakie piłem w browarze Krajcar. Warto jednak nad nim popracować w przyszłym sezonie.
Piwo: Klasztorne
Browar: Krajcar
Ekstrakt: ?
Alkohol: 5,7%
Skład: ?
Kolor: Ciemnobrązowy, pod światło ciemnobusztynowy.
Piana: Bardzo ładna, puszysta, kremowa, drobnopęcherzykowa.
Zapach: Przyjemny, drożdżowo-palony, w tle lekkie owoce, intensywny, lekko karmelowy.
Smak: Karmelowy, podpalany, słodkawy z fajną goryczkową kontrą.
Odczucie w ustach: Delikatnie wysycone, pełne w smaku.
Podsumowanie: Piwo może nie przypomina belgijskich klasztorniaków, ale jest bardzo smacznym i przyjemnym piwkiem. Stawiam je na drugim miejscu, zaraz po świetnym Saisonie.
Ocena:
Podsumowując cały wpis zapewniam Was, że warto odwiedzić Żywiec nie tylko w trakcie Birofilii. Poza Browarem Arcyksiążęcym i Piwiarnią Żywiecką, koniecznie należy odwiedzić również Browar Rzemieślniczy Krajcar, gdzie serwowane piwa są na dobrym, wysokim poziomie. Ja byłem już dwa razy i na pewno zajrzę ponownie przy każdej okazji.
Pozwolę sobie zakończyć lekkim offtopikiem. Wycieczkę do Żywca warto urozmaicić sobie spacerem po górach. W szczególności polecam wejście na górę Żar od strony Porąbki, a dokładniej, zapory Żarnówka Mała – przyroda i widoki zapierają dech w piersiach, a to, co znajdziecie na szczycie może niejednego wprawić w zaskoczenie. Przed podróżą wato uzbroić się w jakieś dobre piwko, bo na górze niestety króluje KP i CP (paradoksalnie nie Żywiec- sic!). Od biedy można wypić i to, gdyż po takiej wspinaczce cieszy każde piwo, byleby zimne. Leniwi mogą wjechać kolejką od strony Międzybrodzia Żywieckiego, ale tego oczywiście nie polecam. Do zobaczenia na szlaku! 🙂