Peacemaker AIPA – do trzech razy sztuka?

Dawno nie było piwa, którego nazwa byłaby tak adekwatna do rzeczywistości. Trochę przypadkowo oczywiście, ale po dwóch pierwszych piwach z Faktorii, które były co najwyżej przeciętne, trzecie miało za zadanie przekonać mnie do browaru i wprowadzić między nami pokój. Mogło więc być albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Bez stanów pośrednich.

Peacemaker, czyli rozjemca, to piwo dedykowane Samuelowi Colt’owi, a dokładniej mówiąc jego wynalazkowi, słynnemu rewolwerowi Single Action Frontier Peacemaker. Cała historia jest bardzo zgrabnie opowiedziana na frontowej etykiecie piwa, więc nie będę jej powielał. Warto jednak przy okazji pochylić się nad samym opakowaniem.

Ogólny koncept, czyli nawiązywanie do Dzikiego Zachodu bardzo mi się podoba. Nawet nie tyle sam koncept, co forma przekazu. Jest on spójny, interesujący, wykracza poza tematykę piwną, nie tworząc jednocześnie, charakterystycznych dla wielu producentów, „opowieści dziwnej treści”. Etykiety w formie strony z gazety, opowiadające nam przy każdym nowym piwie inną, ciekawą historię, są bardzo miłym dodatkiem do degustacji. Mi przynajmniej sprawiają sporo frajdy, trochę jak historyjki z gum Donald w czasach dziecięcych (#gimbynieznajo). Jedynym minusem jest pieczątka ze stylem piwa, która przysłania znaczną część tekstu. Warto byłoby w kolejnych wersjach nadać jej nieco przezroczystości.

Samo piwo zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Gęsta, obfita piana, bursztynowo-miedziany kolor (piwo nie jest aż tak ciemne jak na załączonym zdjęciu), świetny, rześki owocowo-żywiczny aromat amerykańskiego chmielu, podbity lekką karmelowością i przyjemnie słodki karmelowy smak, szybko przełamany cytrusami, owocami tropikalnymi i wyraźną żywiczno-cytrusową chmielową goryczką. Rasowe AIPA.

Po dwóch pierwszych piwach bliski byłem wysłania Faktorii na okres kwarantanny, ale Peacemaker nastawił mnie bardzo pokojowo i przywrócił moją sympatię do browaru. Widać, że chłopaki ogarnęli już warzelnię w Zodiaku. Jest to oczywiście powód do radości, ale też i do zakasania rękawów, bo okres ochronny się kończy, a poprzeczka wędruje w górę.

Na razie jest dobrze. Piwo wypiłem z dużą przyjemnością, i choć znalazłem w nim kilka drobnych wad, takich jak nie do końca ukryty alkohol, czy lekką oleistość na języku, to z pewnością mogę to piwo polecić, a i sam chętnie jeszcze kiedyś do niego wrócę.

Peace!

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *