Pochwała bojkotu, czyli jak się nie dać wydymać piwnym rewolucjonistom

Piwna rewolucja, jak każda inna musi mieć swoje ofiary. Najczęściej są nimi oczywiście bogu ducha winni klienci, przeważnie pasjonaci pędzący za każdą możliwą nowością wypuszczoną przez jakikolwiek browar o wielkości od średniego w dół. Z autopsji wiem, że takie działanie nie ma nic wspólnego z piwną edukacją i eksploracją nowych smaków, a prowadzi jedynie do znaczącego odchudzenia naszego portfela.

Wiem to teraz, bo jeszcze niedawno sam miałem złudne i głupie marzenie, by spróbować każdego nieznanego dostępnego w sprzedaży polskiego piwa, oraz jak największej liczby piw zagranicznych. Jeśli ktokolwiek z czytających ten tekst ma podobny pomysł, niech się dwa razy zastanowi, zanim utopi swoje ciężko zdobyte pieniądze w hektolitrach  identycznych i co najwyżej przeciętnych eurolagerów, rozmaitych smakowych owocowych dziwadeł,  klonów jednakowych piw występujących pod różnymi markami, produktów wypozycjonowanych cenowo na poziomie Galaktyki Andromedy, czy piw ewidentnie nieudanych, skażonych i wadliwych. Warto tutaj zaznaczyć, że w tym wypadku wyżej wymienione promocje mogą i bardzo lubią się łączyć, a wtedy bul i rzal są jeszcze większe.

Kto jako tako śledzi moją aktywność na facebooku, domyśla się zapewne gdzie tkwi geneza powstania tego felietonu. Jest nią oczywiście zakup ostatniej nowości od kolaborantów z browaru Widawa, piwa w stylu Butterscotch IPA, czyli Sępa Nielota (samemu piwu poświęcę osobny wpis za klika dni). Co gorsza, jak ostatni frajer kupiłem od razu trzy butelki. Co z tego, że kosztowały 8,50zł za 0,33l każda?! Przecież to piwo z ponad dwudziestoma odmianami amerykańskiego chmielu! Piwo niemożliwe do powtórzenia! Wyjątkowe i dostępne tylko raz, w bardzo ograniczonej ilości! W rzeczywistości otrzymałem gorzką maślankę (diacetyl) bez cienia aromatu amerykańskich chmieli. Dałem się podejść jak dziecko. Nie pierwszy, ale na pewno ostatni raz.

Tu dochodzimy do sedna moich dzisiejszych wywodów, a mianowicie sposobu na to jak zapobiec takim i podobnym wpadkom, a swe z mozołem zarobione dukaty przeznaczać tylko na pełnowartościowe i porządne piwa. Dziś przedstawię Wam tylko jeden sposób, ale za to sprawdzony i niezawodny – BOJKOT!

Często na forach, kiedy ktoś rzuca zdanie o bojkocie jakiegoś konkretnego browaru, od razu pojawia się kilka prześmiewczych odpowiedzi typu: „No i kogo to obchodzi?”, „Myślisz, że browar się przejmie tym, że go bojkotujesz?” itp. Na takie i podobne komentarze patrzę ze sporym politowaniem, ponieważ świadczą one o kompletnym niezrozumieniu idei bojkotu. W przeciwieństwie do słownikowej definicji, bojkot piwny (tak go nazwijmy) nie jest z założenia wymierzony przeciwko browarowi, czy konkretnemu produktowi,  w celu wyrażenia protestu, czy wywarcia na niego wpływu i pokazania jemu i całemu światu, że mamy w dupie jego i jego produkty. Jednostkowy bojkot spowodowany takimi pobudkami byłby faktycznie bezsensowny, natomiast rola bojkotu piwnego jest zupełnie inna. Jego głównym zamierzeniem jest ochrona naszego zdrowia, naszego czasu i naszych pieniędzy. Tylko tyle i aż tyle. Życie jest za krótkie, zdrowie zbyt kruche, a pieniądz zbyt cenny, by pić słabe piwa. Bojkot piwny w moim rozumieniu jest zatem ukierunkowany bardziej dla czegoś, a mniej przeciwko czemuś, choć oczywiście również.

Rynek już tym momencie jest bogaty, wybór jest duży, konkurencja spora. Dlaczego zatem nie wprowadzić prostego systemu eliminacji najsłabszych jednostek? Jeśli ktoś sknoci swoje IPA, to mam wybór, mogę kupić je u kogoś innego, czasem nawet za mniejsze pieniądze. Jeśli jakiś browar mi podpadnie lekko, nakładam na niego kwarantannę i zanim sięgnę po jakikolwiek kolejny jego produkt, czytam najpierw spostrzeżenia innych. Jeśli natomiast browar podpadnie mi po całości, to już niczego o nim nie czytam i nic mnie on nie obchodzi. Mogę za to całkiem chętnie o nim napisać.

Takich browarów zbojkotowanych całkowicie mam na razie kilka. Do czołówki należą: Dionizos (wiadomo za co), Czarnków (klonowanie), Łebski Browar (automedaliści i klonowanie), Łomża (kłamliwy marketing i słabe piwo). Są też browary zbojkotowane przeze mnie częściowo, np. nie tykam linii smakowej Lubuskiego z Witnicy, czy też kolejnych dziwacznych Magnusów z Jagiełły, choć zwykłe Lubuskie, czy Witnicki Porter czasem pijam. Magnusa Wiśniowego też napiłbym się bez większych oporów, bo kiedyś mi nawet smakował, ale pomelo, czy cappuccino to już przesada. Na liście podejrzanych browarów poddanych kwarantannie mam wspomnianych wyżej Kolaborantów, Lwówek (po ostatnich masłach z metalem), Antidotum (im również dam jeszcze ostatnią szansę), Amber (słabe piwo i straszenie sądem), oraz Krajan, Grybów, Połczyn, Głubczyce, EDI, Koreb i pewnie parę innych.

Jak widać na całkowity bojkot Kolaborantów (nie mylić z Widawą, bo piwa z Gospody pod Czarnym Kurem bardzo lubię) się jeszcze nie zdecydowałem, aczkolwiek po kilku czerwonych lampkach ostrzegawczych w postaci Sharka, Kawki i Renifera, Sęp znacznie mnie do tej decyzji przybliżył. Od całkowitego bojkotu zwierzyńca odwodzi mnie już właściwie tylko fakt, że bardzo doceniam wszelkie przejawy współpracy browarów z piwowarami domowymi. Dlatego dam Kolaborantom ostatnie koło ratunkowe w postaci Orki, która ma być piwem w jednym z moich ulubionych stylów – Black IPA. Jeżeli i to piwo mnie zawiedzie i pozostawi z poczuciem zmarnowanych pieniędzy, położę na zwierzyńcu grubą lachę.

Nowy rok na pewno przyniesie nam kolejny wysyp nowych browarów i pseudobrowarów, a jeszcze więcej premier i pseudopremier. Bądźcie zatem czujni i nie bójcie się jawnie i otwarcie bojkotować fuszerki. Jeśli cokolwiek Wam się nie podoba, nie kupujcie, olejcie to, naprawdę nie ma sensu pić wszystkiego co się pojawi. Nie dajcie się zwodzić szumnym zapowiedziom, głośnym premierom, ładnym sloganom i opakowaniom. Ograniczcie także zaufanie do niektórych recenzji (szczególnie tych przeprowadzanych przez samych twórców ocenianego piwa). Jeśli browar wypuszcza nowe piwo, a wcześniej parę razy zdarzały mu się wpadki, poczekajcie chwilę, nie musicie być pierwsi, dajcie szansę utopić forsę komu innemu, aby potem ze spokojem i większą łatwością móc oddzielić ziarno od plew.

Tego Wam drodzy czytelnicy w nowym piwnym roku serdecznie życzę.

Jeszcze na koniec drobna uwaga. Pod żadnym pozorem nie namawiam nikogo do bojkotu jakiegokolwiek konkretnego browaru. Podane przeze mnie w tekście przykłady bojkotowanych browarów są oparte tylko i wyłącznie o moje osobiste preferencje i doświadczenia.

Bartosz Nowak View more

Jeśli spodobał Ci się mój tekst, podziel się nim ze znajomymi, poprzez jeden z kanałów powyżej.
Będzie to dla mnie świetna nagroda i motywacja do dalszej pracy.
Aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, daj mi suba! :)
Znajdziesz mnie m.in. na facebooku i twitterze:

23 comments

  1. z tym Sępem to coś nie tak poszło, udało mi się napić z kija w piątek i nie było żadnego masła, były za to truskawki w aromacie (w mojej skromnej opinii wynikające z pomieszania różnych aromatów, ale fachowcy twierdzą że to estry). Piłem jeszcze Kangaroo (bardzo przyzwoite), Kawkę (przeciętne) i Renifera (nie mój gust, dębowy aromat i taninowa goryczka to nie moja para kaloszy). Osobiście uważam że piwa Kolaborantów są po prostu za drogie (Taki Karel jest tańszy i bije Sępa na głowę dwa razy). No i nie podoba mi się że Tomek Kopyra recenzuje swoje piwa na swoim blogu, choćby nie wiem jak bezstronny był w tym przypadku to jednak chyba takie rzeczy nie są w porządku.

    • Wiele osób pisze o truskawkach, a nawet truskawkach w śmietanie. Być może są to przyjemne nuty, ale na pewno nieodpowiednie do stylu jakim jest AIPA.

      Co do oceniania swoich piw komercyjnych, jest to rzeczywiście nie do końca w porządku, bo siłą rzeczy ocena nie może być rzetelna. Nawet jeśli Kopyr widzi wady w swoich piwach, to oczywiście o nich nie powie (w recenzji Sępa słowem nie wspomniał o diacetylu) i niezależnie czy są to względy marketingowe, czy jego wielkie ego, traci on przez to dużo na wiarygodności.

      • I co z tego, że są nieodpowiednie do stylu? Jeśli piwo jest smaczne i te nuty do niego pasują, to w czym problem? To nie ma być wzorzec AIPA to przechowywania w siedzibie BJCP.

        • Czym innym jest piwo lekko odbiegające od wzorca, a czym innym ewidentnie wadliwe. Jeśli kupuję AIPA to spodziewam się takiego, a nie innego profilu zapachowego i smakowego. Tak samo jak nie toleruję goździków w pilsie, nie oczekuję truskawek ze śmietaną w AIPA. I choć to nie ma być wzorzec AIPA, to jednak ma być AIPA, a ja w tym momencie czuję się oszukany.

          • Już nie przesadzajmy z tą AIPA. To, że większość AIPA ma pachnieć i smakować cytrusami nie oznaczać, że wszystkie amerykańskie chmiele (których to odmian jest już kilkadziesiąt) mają taki aromat. Wystarczy poczytać na ratebeer recenzje np. serii Single Hop z Mikkellera i zobaczyć jak różne potrafią być AIPA (a zmienia się w nich wyłącznie rodzaj użytego, amerykańskiego chmielu).

            Sęp nie był tak genialny jak Rowing Jack, ale nie był też jakoś przesadnie zły. Jak dla mnie i tak smakował lepiej niż Atak Chmielu (który w zeszłym roku ogłoszony został piwem roku).

            Swoją drogą rozumiem „bojkot” z uwagi na kiepski smak piwa, ale bojkotowanie jakiejkolwiek marki z uwagi na niepasujący autorowi marketing, etykiety, straszenie sądem czy cokolwiek innego zakrawa o żart 😉

            • Ok, jeżeli uważasz, że Lubuskie pachnie jak poprawne AIPA, to nie ma dyskusji. Bo Sęp pachniał identycznie jak Lubuskie.

              Żaden z bojkotowanych przeze mnie browarów nie robi dobrego piwa, a to jest zawsze główny powód bojkotu. A powody które umieściłem w nawiasach to tylko dodatki do słabego piwa. Nie byłoby bojkotu, gdyby piwo się broniło. Zresztą będę sobie bojkotował co będę chciał i nikomu się nie muszę z tego tłumaczyć, a jeśli uważasz to za żart, to wlewaj w siebie dalej te popłuczyny. Smacznego 😛

            • Sęp w żadnym wypadku nie pachniał jak Lubuskie, w mojej butelce diacetyl był minimalny i raczej w kierunku toffi aniżeli lubuskiego masła ;]

          • Kwestia gustu. Truskawki w śmietanie/jogurcie to była jedna z najlepszych rzeczy jakie mnie w IPA spotkały. Konkretnie w czeskim Two Tales IPA, tam były obok aromatów US-chmielowych. Podpisuję się pod komentarzem czytelnika „II” – jak mi coś smakuje to nic mnie nie obchodzi czy to coś jest zgodne z jakimkolwiek stylem. Natomiast Sępa nie piłem i pewnie już nie wypiję, więc konkretnie na jego temat nie mam się jak wypowiedzieć.

            • Mnie jakoś truskawki ze śmietaną w AIPA chyba średnio by rajcowały, chociaż trudno powiedzieć, bo w Sępie takowych nie czułem. Czułem za to masło i choć ogólnie lubię diacetyl (np. w Lubuskim) to w AIPA jest on nie do zaakceptowania, tym bardziej, kiedy w aromacie nie ma niczego innego poza nim. Zatem również mogę zgodzić się ze stwierdzeniem „II”, bo nie jestem nazistą BJCP, ale są pewne granice dopuszczalności i przyzwoitości.

  2. Zazdroszczę zwykłym konsumentom. Sam będąc współwłaścicielem Setki często staje przed dylematem zamawiać czy nie. Żeby nie było niedomówień nie wypowiadam się w imieniu lokalu tylko wyrażam moje prywatne zdanie. Jak idę do sklepu i kupie 3 piwa i 2 będą nieudane to trudno jakoś to ścierpię wypije lub wyleje napiszę recenzje lub nie. Ale zazwyczaj są to piwa o których mogłem coś wcześniej poczytać czy to na forach lub blogach i co do których mogłem mieć jakieś oczekiwania. Natomiast proza życia wygląda inaczej, browar warzy piwo kontaktuje się z nami i pyta się ile bierzemy? Bo jest popyt jest duży i rozlewają raz jak nie będzie opcji domawiania. Piwo nowe premiera za 3 tygodnie, jedne informacje to: Browar, Styl, Data premiery. I bądź tu człowieku mądry. A jest różnica w kupieniu 3 piw, a 3 czy nawet 10 beczek. Czasem jest tak, że się trafi piwo jest hitem i znika raz dwa, wtedy pojawiają się pretensje piwoszy czemu było tak mało czemu już nie ma itp. Czasem natomiast piwo nie robi furory nie ma ewidentnych wad więc nie ma podstaw do reklamacji ale z jakiegoś powodu nie idzie i wtedy jest ból finansowy (dobrze że mamy dobre warunki dla beczek i trzymają się terminów). Z nadzieją wypatruje stabilizacji na rynku w której warki będą w miarę powtarzalne, premiery będą fanaberią a nie obowiązkiem lokali i będzie taki wybór dobrego piwa że nie będzie trzeba się rzucać na każdą nowość. Na razie przypomina to trochę skakanie po polu minowym uda się albo nie. Życzę wszystkim by ten rok przyniósł taką stabilizację. I byśmy nie musieli obawiać się nowości.

    • Racja, my konsumenci mamy ciężko, ale u Was to już prawie jak na loterii. Ja do niedawna miałem zasadę, żeby nic o piwie nie czytać przed degustacją, aby się nie sugerować. Od pewnego czasu odchodzę jednak od tej zasady, a po raz ostatni zastosowałem ją przy Sępie.

      • Myślę że dobrze wiedzieć czym piwo pachnie za nim się je kupi świetny przykład dwa znakomite browary (FD i BD) i international arm race dobry pomysł, świetny marketing, rewelacyjna sprzedaż… ale tylko w pierwszych tygodniach nikt do tych piw nie wrócił. Z tego co wiem do tej pory puby BrewDoga borykają się z tym piwem. Osobiście uważam ze warto ich spróbować by mieć pojęcie ale niekoniecznie samemu butelka 0,33 wystarczy na 2 lub 3 osoby. I tu moja uwaga warto pić nowości, tylko nie samemu a z kimś. Butelka na 2 osoby to przecież nie wstyd a nawet milej się pije. No i nie bije tak po kieszeni. A jeżeli ma się pod nosem lokal gdzie można dostać próbki to trzeba być z Poznania;) żeby pożałować. Taki żarcik na koniec:) na szczęście Poznaniacy umieją korzystać z próbek a nawet i większych pojemności mimo przysłowiowego skąpstwa.

        • Przykład z Flying Dogiem i Brew Dogiem jest bardzo trafny. Gdybym wypił te piwa nie znając ich historii, pewnie bym się srogo zawiódł.
          Niestety takie nastały czasy, że do większości nowości należy podchodzić z dużym dystansem, bo dzieje się dużo, ale naprawdę dobre piwa to wciąż margines.

  3. Nie miejmy złudzeń – rynek piw rzemieślniczych to ile procent całego rynku? Fani takich piw to ledwie promil konsumentów piwa w tym kraju. Klientami browarów typu ciechan nie są tylko piwni sekciarze, którzy z linijką zmierzyli parametry piwa. Co więcej, sądzę, że sprzedaż w browarach wielkości tego w Ciechanowie wyrabiają głównie dzięki przeciętnie zoorientowanym konsumentom, którzy chcą kupić coś innego niż lager. Doskonale widać to po ilości koncernowych pszeniczniaków, viennalagerów itp. – Dla kogo oni robią to piwo? dla blogerów? Dla kientów piwotek? Jasne, że nie.

    Wedle tej logiki (nie ruszać niedofermentowanych, za mało nowatorskich, za bardzo nowatorskich, z tego czy innego browaru) na rynku zostanie 2 gatunki z 1 browaru dla prawidziwych piwoszy.

    Obrażanie się na browary akurat nic nie da. Jeśli ktoś nie lubi, to niech nie pije. Póki rynek nie zostanie odpowiednio uregulowany – choćby przez definicję prawną styli piwa – to nie ma co liczyć, że ktoś się tym bojkotem przejmie.

  4. Pingback: Krajan (Bystre) Niefiltrowane | Małe Piwko Blog

  5. Pingback: Lud żąda piwa! | Małe Piwko Blog

  6. Pingback: ORKA – Cascadian Black American Dark India Pale Stout Ale | Małe Piwko Blog

  7. Pingback: Dlaczego nowy wadliwy Shark jest lepszy od “udanego” starego? | Małe Piwko Blog

  8. Pingback: Piwne gwiazdy i czarne dziury 2013 – wyniki plebiscytu! | Małe Piwko Blog

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *